Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biedronka nie składa kondolencji

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Czy ktoś, kto w kwietniowy piątek wykupuje bilet miesięczny na maj, w sobotę świętuje, a w niedzielę rano gna do pracy, planuje samobójstwo? 28-letnia Krzysztofa L. skoczyła pod pociąg trzy godziny po aferze w pracy, w toruńskiej Biedronce.

Czy ktoś, kto w kwietniowy piątek wykupuje bilet miesięczny na maj, w sobotę świętuje, a w niedzielę rano gna do pracy, planuje samobójstwo? 28-letnia Krzysztofa L. skoczyła pod pociąg trzy godziny po aferze w pracy, w toruńskiej Biedronce.

<!** Image 2 align=right alt="Image 118812" sub="Przedartą plakietkę pracownika Biedronki znaleziono przy torach - tam, gdzie przed śmiercią siedziała Krzysia. W torebce miała upomnienie od kierowniczki i autobusowy bilet miesięczny na maj. / Fot. Adam Zakrzewski">Siedzimy przy torach, za mostkiem w Kąkolu. W tym samym miejscu, gdzie ostatnią godzinę życia spędziła Krzysia. Teraz stoi tu krzyż, są sztuczne kwiaty i znicze. W ziemi zostały niedopałki wypalonych przez nią mentoli.

Jest niedziela, minęło południe. Tak samo jak wtedy, 19 kwietnia. Tyle, że tym razem pospieszny z Bydgoszczy do Przemyśla się spóźnia. Gdy przemknie po torach, Agatę znów chwyci za serce. Po raz kolejny wyobrazi sobie, jak siostra nasłuchuje, potem dostrzega skład. Podchodzi, a może podbiega do słupa i skacze wprost pod czoło pociągu. Ciało, odrzucone na jakieś dziesięć metrów, ląduje na drugim torze. Nie podjęła się wyjaśnienia 6-letniej Oli, co stało się z jej mamą.

<!** reklama>Mama pyta: dlaczego?

Krzysia L. mieszkała w Cierpicach, a w Biedronce przy ul. Prostej w Toruniu pracowała od maja 2005 roku. Najpierw jako kasjer sprzedawca. W 2007 roku awansowała na zastępczynię kierownika. - Lubiła tę pracę, chyba głównie ze względu na kolegów. Zarabiała jakieś 1600 zł. Dojeżdżała PKS-em. Czasem, żeby się wyrobić, brała taksówkę. Tak było na przykład w grudniu. Trzy razy zapłaciła po ponad 60 zł - Agata, siostra Krzysi pokazuje rachunki. - Zależało jej.

<!** Image 3 align=left alt="Image 118812" sub="Kierownictwo sklepu Biedronka osobnego wieńca na grób Krzysi nie przysłało">Kłopoty Krzysi w pracy - jak ocenia rodzina - zaczęły się jakiś rok temu. Data 17 września 2008 roku widnieje na „upomnieniu kawowym”. Powód?

„Nieprzestrzeganie zasad, dotyczących sprawdzania dostaw, czego potwierdzeniem jest nierzetelne sprawdzenie dostawy z dnia 12.09.2008 r. i tym samym niewykazanie nadwyżki towaru 196562 (kawa „Moments”) w liczbie 12 sztuk”.

Dwa dni przed śmiercią Krzysia dostała „upomnienie mleczne”. Tym razem powodem nałożenia kary stały się „błędnie zamówione 4 palety indeksu 1436 mleka UHT 3,2, co doprowadziło do nieuzasadnionego zapasu oraz nieproduktywnej pracy ww. indeksu”.

- Jak się mają te sztuki do ton towaru, zamawianych wielokrotnie przez córkę? - pyta pani Zofia, mama Krzysi. Nikogo odpowiedzialnością za śmierć dziecka nie obarcza. Tylko codziennie próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie: dlaczego?

<!** Image 4 align=right alt="Image 118812" sub="Ponad 60 zł za kurs taksówką do pracy. - Krzysi naprawdę bardzo zależało na pracy w Biedronce - mówi jej siostra Agata">W piątek, 17 kwietnia, Krzysia wykupiła autobusowy bilet miesięczny na maj. Pracę skończyła wieczorem. Nazajutrz wzięła się za sprzątanie i przygotowanie do wieczornej uroczystości. - Mama wyprawiała urodziny. Wesoło było. Krzysia wypiła dwa, może trzy piwa i drinka - wspomina Agata.

W niedzielę obudziła siostrę o godz. 6.20, żeby zdążyła do pracy. Razem wypiły kawę i umówiły się na wieczór. Planowały poprawiny. Krzysia wsiadła do autobusu o godz. 7.18 i pojechała do Torunia. Posiedziała na dworcu autobusowym i punktualnie o godz. 9 stawiła się w Biedronce. Tu, oprócz kierowniczki sklepu, była akurat szefowa regionu. Wezwały policję do „pracownika fizycznego pod wpływem alkoholu”.

Jak przebiegało badanie alkomatem, mogły zapisać kamery. Artur Rzepka z Biura Prasowego Komendy Miejskiej Policji w Toruniu może przekazać tyle: kobieta miała 19 miligramów alkoholu w wydychanym powietrzu. To stan „po użyciu”. W przypadku kierowcy byłoby to wykroczenie. Sprawa zostałaby skierowana do sądu grodzkiego.

- Mogło zostać w organizmie od wieczora? - pytamy.

- Mogło - przyznaje policjant.

<!** Image 5 align=left alt="Image 118812" sub="Matka Krzysi nikogo nie obwinia, ale nigdy nie pogodzi się ze stratą córki">Co było dalej? Upokorzona sytuacją kobieta usłyszała coś, co musiało nią dodatkowo wstrząsnąć. Według Pawła Tymińskiego, rzecznika Jeronimo Martins Dystrybucja SA (właściciel Biedronek), „feralnego dnia pani L. została odesłana do domu z powodu stawienia się w pracy pod wpływem alkoholu”. Według pracowników sklepu (nieoficjalnie), Krzysia została zawieszona.

Wybiegła ze sklepu w kierunku dworca autobusowego. Nie zareagowała na wezwania kolegi. Mogła poczekać około godziny na autobus do Cierpic, ale najprawdopodobniej wzięła taksówkę. - To było nieracjonalne, bo oszczędzała każdy grosz. Czekała na zwrot ze skarbówki. Spłacała kredyt za remont piętra domu, które zajmowała z córką - mówi Agata.

Powiedz Oli, że ją kocham

Dlaczego pojechała za Cierpice, do Kąkola? Prawdopodobnie dlatego, że chciała być sama. Jeszcze w Toruniu musiała kupić czteropak piwa. Siadła za mostkiem, na nasypie przy torach. Napoczęła piwo, paliła papierosy. Między godz. 11 a 11.30 próbowała telefonicznie skontaktować się z córką, wysłała kilka SMS-ów. Najpierw do bliskiego kolegi: „To najpiękniejszy dzień w moim życiu”. Potem do kolegi z Biedronki: „Zmień sobie pracę na lepszą”. I ostatni - do siostry.

„Powiedz Oli, że ja ją kocham i ma w końcu nauczyć się odbierania telefonów. Ciapun jeden” - odczytuje Agata. - To ostatnie słowa, jakie od niej mamy.

<!** Image 6 align=right alt="Image 118812" sub="Przed mostkiem w Kąkolu pociąg pospieszny
z Bydgoszczy do Przemyśla nieco zwalnia. 19 kwietnia młoda kobieta nie dała jednak maszyniście żadnych szans na zatrzymanie składu.">Pociąg musiała słyszeć z daleka. Widziała, jak wyjeżdża zza zakrętu, bo wtedy nieco zwalnia. - Kolejarze później mówili, że wyglądała zza tego słupa, zanim się rzuciła. Tak jakby sprawdzała, gdzie jest albo się wahała - ociera łzy matka. Ćwierć wieku przepracowała na kolei, jako nastawnicza. Nigdy by nie pomyślała, że kolej zabije jej dziecko.

Wiele osób w Cierpicach, gdy usłyszało, że córka pani Zofii skoczyła pod pociąg, pomyślało o Agacie. Obu siostrom związki partnerskie się nie ułożyły, obie z dziećmi wróciły do domu rodziców. Ale to tę starszą podejrzewano, że może się załamać. Młodsza była przecież taka towarzyska, wesoła, zadziorna. Z tych, co to zawsze muszą mieć ostatnie słowo.

- Nie cierpiała długo po rozwodzie, wychodziła do ludzi, miała nowych znajomych - mówią najbliżsi. Przyznają jednak, że wszystkiego o Krzysi mogli nie wiedzieć. Może bardziej przejmowała się swoim życiem prywatnym niż okazywała?

W poniedziałek, 20 kwietnia, jakiś mężczyzna z Biedronki zadzwonił na telefon komórkowy Agaty. Powiedział, że jest tylko pośrednikiem, ale że sieć deklaruje wsparcie finansowe dla córki zmarłej, do 18 roku życia. - Tym zajął się ojciec Oli, jej prawny opiekun. Do dziś jednak żadnych konkretów na papierze nie podpisał - mówi siostra.

Na pogrzeb Krzysi przyszły tłumy. Ksiądz nie czynił żadnych przeszkód. Do dziś na grobie leży wieniec z podpisem na szarfie „Koledzy i koleżanki z pracy”. Szefostwo Biedronki nie złożyło rodzinie kondolencji.

Kierowniczka sklepu rozmawiać nie chce. Oficjalnie wypowiadać nie mogą się też pracownicy. Kilka dni po tragedii pojawiła się tu ekipa „Super Expressu”, w towarzystwie Agaty.

- Jak się pani czuje? - zdołali zapytać szefową sklepu.

- Dobrze - odpowiedziała.

Agacie puściły nerwy i rzuciła się z rękoma. Szczęśliwie, powstrzymali ją dziennikarze. Wie jednak, że w tym czasie ze sklepu wzywano policję.

Wspomnienie z dzieciństwa

Druga połowa lat 80. Krzysia ma wtedy 7 lat, Agata 11. Mama jest w pracy, bawią się same. Jeżdżą na rowerach. Jeden jest pożyczony. Postanawiają przeprawić się do lasu, przez tory. Świta im w głowach, że nie wolno, ale przecież nikt nie widzi.

Agata pamięta światła nadjeżdżającego pociągu i mętlik w głowie. Co robić z pożyczonym rowerem?! Zostawia go, a siostrę chwyta za ubranie i razem padają na trawę za torami. Słychać chrzęst rozjechanego żelaza. „Uratowała jej życie” - mówi rodzinny przekaz, po wielekroć powtarzany.

Gdyby 19 kwietnia była obok, zrobiłaby to samo. Były jak dwie krople wody, rozumiejące się bez słów. Urodzone dzień po dniu, 7 i 8 marca. Ciche wspólniczki imprezowych wypadów, powierniczki wesołych i smutnych sekretów.

- Opowiadam o tym wszystkim, bo wiem, że moja siostra oczekuje wyjaśnienia okoliczności jej śmierci i zabezpieczenia córki na przyszłość. Ja oczekiwałabym od niej tego samego - kończy Agata.

Fakty

Sąd nie miał wątpliwości - notorycznie naruszano prawa pracownicze

28 kwietnia drogą mailową zapytaliśmy Pawła Tymińskiego, rzecznika Jeronimo Martins Dystrybucja SA, jak długo Krzysztofa L. pracowała w Biedronce w Toruniu i z jakich powodów została zawieszona w obowiązkach. „Pani L. pracowała w naszej firmie od maja 2005 r. Feralnego dnia została odesłana do domu z powodu stawienia się do pracy pod wpływem alkoholu” - odpisał rzecznik tego samego dnia.

30 kwietnia tą samą drogą poinformowaliśmy o podjęciu tematu. Zapytaliśmy, jak konkretnie wyglądać ma finansowe wsparcie osieroconej Oli, które zadeklarowała sieć oraz jakim pracownikiem, w ocenie JMD SA, była Krzysztofa L. Napisaliśmy też, że przebieg zdarzeń z 19 kwietnia każe pytać o wpływ sytuacji w pracy na tragiczną decyzję kobiety. Zapytaliśmy, czy w związku z tym JMD SA podjęło jakieś próby wyjaśnienia tej sytuacji? Mimo wielokrotnych monitów telefonicznych, odpowiedzi na te pytania nie otrzymaliśmy.

W marcu 2006 r. samobójstwo popełniła 32-letnia Anna D., kierowniczka zmiany w sklepie Biedronka w Lęborku. Osierociła 5-letnie dziecko. Czy nad kobietą znęcał się psychicznie kierownik regionalny, jak sugerowała rodzina? Prokuratura, a potem sąd uznały, że nie.

W Słupsku umorzona została sprawa Anety Glińskiej z Ustki, którą w dniu wolnym wezwano do pracy, by rozładowała towar. Straciła przytomność, po kilku dniach zmarła.

Spółka JMD SA przegrała w styczniu tego roku proces o ochronę dóbr osobistych, jaki wytoczyła Stowarzyszeniu Poszkodowanych przez Wielkie Sieci Handlowe Biedronka i jego prezesowi Edwardowi Gollentowi. Sądy dwu instancji uznały, że zarzuty dotyczące wykorzystywania pracowników i dostawców Biedronki opierają się na prawdziwych informacjach. „Powód notorycznie w sposób nieraz drastyczny naruszał prawa pracownicze, naruszał prawa pracowników do bezpiecznych i higienicznych warunków w pracy” - powiedziała sędzia Danuta Mietlicka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska