Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak system pokonał "žŁuczniczkę"

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Przez długie lata dla wielu mieszkańców naszego regionu była nadzieją na ogromne pieniądze. Regularnie grały tysiące, a nieliczni rzeczywiście zyskiwali fortuny. Dziś mało kto wie, że do upadku tej gry przyczyniła się Milicja Obywatelska.

Przez długie lata dla wielu mieszkańców naszego regionu była nadzieją na ogromne pieniądze. Regularnie grały tysiące, a nieliczni rzeczywiście zyskiwali fortuny. Dziś mało kto wie, że do upadku tej gry przyczyniła się Milicja Obywatelska.

<!** Image 2 align=none alt="Image 159261" sub="Rys. Łukasz Ciaciuch">Wizja łatwego dojścia do wielkich pieniędzy zawsze kusiła wielu. Nic zatem dziwnego, że kiedy ogłoszono start loterii liczbowej „Łuczniczka”, grać chcieli niemal wszyscy. W biednej, siermiężnej polskiej rzeczywistości roku 1957 była to wizja rzeczywiście magiczna.

<!** reklama>„Jeszcze w uszach słychać szum motorów, a oczy pieką od pyłu żużlowego - relacjonowała pomorska prasa. - Na stadionie Polonii w przerwie meczu żużlowego rozlega się z megafonów: „Tu „Łuczniczka”. Przed trybunę wychodzi komisja (...) Do bębna szczęścia podchodzi uczennica IV LO, Elżbieta Pietryga, i z zawiązanymi oczami sięga po kolejne kule. To numery 63, 29, 42, 83 i 54. Na widowni wielkie poruszenie. Wielu przyszło tu specjalnie na losowanie (...).

Praca? Nie, nie - rezygnuję

Pierwsze losowanie „Łuczniczki” (5 cyfr z 90) odbyło się 14 kwietnia 1957 roku podczas meczu Polonia - Legia Warszawa. Cztery dni później ogłoszono oficjalnie, że złożono ponad 117 tys. kuponów za 352 tys. złotych, z czego dokładnie połowa poszła na wygrane. Piątki nie było, trafiona została jedna czwórka, 49 trójek (wygrane po 897 zł) i 1881 dwójek (po 23,20 zł).

Szczęśliwcem z czwórką okazał się Jan Banach z Dużej Cerkwicy, pracownik jednej ze spółdzielni w Chojnicach, który zagrał na trzech kuponach. Zgarnął 87 956 złotych i parcelę budowlaną. Jak powiedział reporterowi gazety, postara się teraz wybudować dom w Chojnicach, by nie dojeżdżać codziennie do pracy.

Kolejne losowania z zapartym tchem śledziły tysiące mieszkańców regionu. „Łuczniczka” wraz z bębnem i komisją objeżdżała województwo. Losowania odbywały się w Toruniu, Grudziądzu, Piechcinie, Chełmży, Mogilnie, Włocławku, Lipnie, Sępólnie, Chełmnie... Sprzedaż kuponów prowadzona w kioskach „Ruchu” szybko rosła. Wygrane również.

Grę, nazywaną pierwotnie loterią liczbową, powołał do życia na podstawie zezwolenia ministra finansów... Społeczny Komitet Budownictwa Domów Jednorodzinnych przy Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy. Zakład kosztował 3 złote. Główna wygrana była ograniczona do kwoty 500 tys. zł. Wyniki ogłaszało lokalne radio, ponadto można było je poznać, dzwoniąc godzinę po losowaniu na każdą pocztę w regionie i wszystkie centrale telefoniczne.

Jak wynika z pierwszego bilansu, przedstawionego publicznie w listopadzie 1957 roku, 28 losowań przyniosło organizatorom prawie 12 mln zł zysku. Zgodnie z założeniami, rozdysponowano je między poszczególne miasta i powiaty (proporcjonalnie do liczby grających). Pieniądze miały być przeznaczone na inwestowanie w budownictwo mieszkaniowe. Bydgoszcz otrzymała ponad 5 mln złotych, Toruń - 1,3 mln, Grudziądz 800 tys. zł. Spodziewano się, że w ciągu paru najbliższych lat z wpływów z „Łuczniczki” Bydgoszcz zyska dwa duże nowe osiedla.

W tym czasie „Łuczniczka” była już przedsiębiorstwem państwowym o nazwie „Pomorska Gra Liczbowa”.

Przybywało szczęśliwców. Barbara Wiśniewska, kierowniczka sklepu Miejskiego Handlu Detalicznego w Bydgoszczy, swoje 140 tys. zł przeznaczyła na budowę domu. Ponadto zadeklarowała pomoc dla repatriantów i upominek dla „sierotki”, która wylosowała szczęśliwe liczby. Oznajmiła także, że zrezygnuje z pracy i zajmie się wychowaniem dzieci.

Marzenia o samochodzie

Ogromne emocje pojawiły się 24 listopada, kiedy to między osoby, które w dwóch poprzednich edycjach trafiły dwójki i trójki, rozlosowano samochód „Fiat 600”. Szczęście uśmiechnęło się do Jana Wrzeciono z Inowrocławia. Ludzie nie zdawali sobie sprawy, że była to próba ratowania wpływów z gry, które jesienią zaczęły drastycznie maleć. Kryzys pogłębił się jeszcze zimą 1957/58. Głównie za sprawą ogólnopolskiego „Totka”. Miał on lepszy system (losowano 6 liczb z 49), zapewniający częstsze trafienia i wyższe wygrane. Początkowo „Łuczniczka” i inne gry regionalne dysponowały jeszcze większą liczbą kolektur (kupony „Totka” przyjmowały jedynie urzędy pocztowe), jednak z czasem uległo to zmianie.

Ratunek postrzegano w zmianie systemu. Jako pierwszy spróbował gdański „Jantar”, który 10 marca 1958 roku przeszedł na system 7 cyfr z 36. Dwa tygodnie później na to samo zdecydowała się „Łuczniczka”. I od razu zanotowała rekordowe wpływy - 2 mln 180 tys. zł. Jednak centrala, czyli Polski Monopol Loteryjny, uznała te zmiany za zamach na „Totka”, sprzeciwiła się im i... zablokowała „Łuczniczce” konto bankowe.

28 marca 1958 roku ukazała się w prasie enigmatyczna wzmianka, że „w związku ze zmianą finansowania, wypłaty wygranych zostają wstrzymane do odwołania”. W regionie zawrzało. Posypały się oskarżenia o oszustwo i defraudację. Na szczęście, minister finansów znalazł salomonowe rozwiązanie i zezwolił na funkcjonowanie nowego systemu.

10 sierpnia znów nastąpiły zmiany. Odtąd losowano tylko 6 liczb z 36, a stawkę za kupon podniesiono do 5 zł. Później wprowadzono jeszcze dodatkową grę nazwaną „5 strzał”. Losowano wówczas 5 liczb z 25. Przetrwała ona tylko pół roku.

Na czas jakiś powstrzymały spadek wpływów dodatkowe losowania nagród rzeczowych. Wśród nich znalazły się obiekty marzeń i westchnień każdego obywatela PRL, w dodatku pachnące niekiedy zgniłym Zachodem. Losowano, m.in., importowany samochód małolitrażowy P-70, skuter „Peugeot”, motorowery „Komar”, szwajcarskie zegarki, telewizory, walizkowe maszyny do szycia, rowery, radioodbiorniki „Koliber”, aparaty fotograficzne „Fenix”, pianina, luksusowe szafki z adapterami „Karolinka”, roboty kuchenne, lodówki „ZMW”, namioty. Potem wabiono graczy talonami do „Społem” i „Jubilera”, nagrodami pieniężnymi, książeczkami PKO - samochodowymi i motocyklowymi.

Trudno w to uwierzyć, ale w czasach PRL nawet taką kurę znoszącą złote jaja potrafiono zarżnąć. O ile w pierwszym okresie działalności zysk z gry sięgał 36 proc. obrotów, to potem stopniowo malał do kilkunastu procent. Rosły za to koszty przedsiębiorstwa.

MO zaczyna węszyć

Załamanie nastąpiło w 1964 roku. Jak napisano w sprawozdaniu finansowym, winni byli... kontrolerzy NIK. Wynotowali oni adresy wszystkich graczy, którzy na grę konkursową złożyli większą liczbę kuponów. Mimo zapewnień inspektorów, że notatki te nie będą wykorzystywane, adresy dotarły do milicji, która zaczęła się interesować źródłem dochodów.

„Kilku graczy zgłosiło się do nas z pretensjami i pytaniem: „Co to ma znaczyć?” - czytamy w sprawozdaniu. - „Jakkolwiek na skutek interwencji z naszej strony w Wojewódzkiej Komendzie Milicji Obywatelskiej zaprzestano dalszych dochodzeń, to jednak przeprowadzone już wywiady nabrały dość dużego rozgłosu wśród graczy. Niewątpliwie przykry ten incydent odstraszył wielu od składania większej ilości kuponów, a nawet od brania udziału w grze i poderwał zaufanie do przedsiębiorstwa”.

Ostateczny cios przyszedł ze strony „Lotka”, który w 1973 roku wprowadził „Małego Lotka”, a w 1976 roku „Express Lotka” i „Zakłady Specjalne”. To był wyrok na „Łuczniczkę” i inne regionalne gry.

2 maja 1978 roku dyrektor PGL „Łuczniczka” Tadeusz Miąsko wniósł o postawienie przedsiębiorstwa w stan likwidacji. Ostatnie losowanie odbyło się 11 czerwca tego roku.

Warto wiedzieć

Totek miał silną konkurencję

Zanim w Polsce pojawiły się gry liczbowe, duże pieniądze można było wygrać, wykupując losy funkcjonującej od 1919 r. Krajowej Loterii Pieniężnej. Po II wojnie władza ludowa loterię wskrzesiła, ale na inne tego typu „burżuazyjne rozrywki” zezwoliła dopiero po śmierci Stalina. Jako pierwsze (25 stycznia 1956 r.) rozpoczęło swoją działalność Państwowe Przedsiębiorstwo „Totalizator Sportowy”, przyjmujące zakłady na wyniki polskiej ligi piłkarskiej. Później (3 stycznia 1957 r.) wystartował ogólnopolski „Totek”

Wiosną i latem 1957 r. - na podstawie wcześniej wydanych zezwoleń - ruszyły regionalne gry liczbowe. Było ich 17, prócz bydgoskiej „Łuczniczki”, między innymi, „Karolinka” (Katowice), „Liczyrzepka” (Wrocław), „Koziołki” (Poznań), „Kukułeczka” (Łódź), „Syrenka” (Warszawa), „Lajkonik” (Kraków), „Jantar” (Gdańsk), „Koniczynka” (Rzeszów), „Gryf” (Szczecin), „Karliczek” (Opole), „Koziołek” (Lublin), „Przepióreczka” (Kielce), „Szczęśliwa Fala” (Koszalin).

Wartość obrotów „Łuczniczki” w 1977 r. spadła do 4,5 mln zł, przedsiębiorstwo poniosło wówczas po raz pierwszy straty. W I kwartale 1978 r. spadek jeszcze się pogłębił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska