Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Didżeje od Artura Rubinsteina

Redakcja
Jan Sebastian Bach powiedział, że jego wirtuozeria organowa to pestka. - Nic trudnego - tłumaczył swojemu uczniowi. - Trzeba tylko uderzać we właściwej chwili we właściwy klawisz, a resztę zrobią organy! Naprawdę jest to takie proste? Zdolna młodzież latami nie wychodzi z sal ćwiczeń, pracując nawet po kilkanaście godzin dziennie.

Jan Sebastian Bach powiedział, że jego wirtuozeria organowa to pestka. - Nic trudnego - tłumaczył swojemu uczniowi. - Trzeba tylko uderzać we właściwej chwili we właściwy klawisz, a resztę zrobią organy! Naprawdę jest to takie proste? Zdolna młodzież latami nie wychodzi z sal ćwiczeń, pracując nawet po kilkanaście godzin dziennie.

<!** Image 2 align=none alt="Image 181561" sub="Xu Zi, Chińczyk z klasy talentów, udział w konkursie „Arthur Rubinstein in Memoriam” zakończył na drugim etapie. Pianista dostał jednak nagrodę za najlepsze wykonanie utworów Karola Szymanowskiego. Zagrał cztery mazurki. /Fot. Dariusz Bloch">Gdyby nie Chopin, Bethoveen, Mozart, Bach współcześni artyści cienko by przędli, pozbawieni wzorców, inspiracji. Nie trzeba być wielkim znawcą, by stwierdzić, że w największych współczesnych hitach pobrzmiewają przeboje sprzed wieków. Klasyka rządzi, a młodzi muzycy z klasy talentów są jej didżejami!

<!** reklama>Piotr Nowak, rocznik 1993. Piegowaty, szczupły, na pierwszy rzut oka - niepozorny. Gdy jednak staje przed publicznością, a następnie siada przy fortepianie, ta niepozorność błyskawicznie znika. W tym chłopaku naprawdę drzemie niesamowita siła.

<!** Image 3 align=none alt="Image 181561" sub="Szymon Dereszyński w wieku 7 lat rozpoczął naukę w Państwowym Zespole Szkół Muzycznych w Bydgoszczy. Od 2010 roku jest w klasie talentów. Na „Rubinsteinie” zagrał w pierwszym etapie. /Fot. Tymon Markowski">Konkurs „Arthur Rubinstein in Memoriam”. Piotr Nowak, uczeń klasy talentów Państwowego Zespołu Szkół Muzycznych im. Artura Rubinsteina w Bydgoszczy, gra w pierwszym etapie. Publiczność reaguje owacyjnie, artysta wychodzi ponownie na scenę, kłania się, a następnie znika gdzieś na zapleczu. Ścigają go dziennikarze, szuka wychowawczyni, koledzy. Wreszcie znajdują. Stoi na schodach. Załamany, twarz ukryta w dłoniach. Płacze? Uważa, że nie zagrał tak dobrze, jak powinien.

- Stary, no co ty! Zwariowałeś? - klepią go po plecach przyjaciele. - Słyszałeś poprzednie wykonanie? Żadnego porównania!

<!** Image 4 align=none alt="Image 181561" sub="Klasa talentów z nauczycielami i opiekunami, ale nie w komplecie. Uczniowie mają tyle zajęć, że trudno ich zebrać w jednym miejscu i o tej samej porze... /Fot. PZSM ">Pomaga. Piotr się uspokaja. Już uśmiechnięty, pokrzepiony, wychodzi na ulicę z grupą znajomych. A następnego dnia dowiaduje się, że przeszedł do drugiego etapu konkursu! Jako jedyny z czwórki startującej w konkursie, a reprezentującej klasę talentów, w której uczą się młodzi muzycy z całej Polski. Skończył zaś na świetnym trzecim miejscu, po brawurowym wykonaniu koncertu fortepianowego Piotra Czajkowskiego. Piotr ma mocną obstawę nie tylko kolegów, ale również rodziny, która jest muzycznym fenomenem!

<!** Image 5 align=right alt="Image 181561" sub="Daria Grzegorz jest uzdolnioną wiolonczelistką, a przy tym miłą skromną dziewczyną. /Fot. Tymon Markowski">Grający dom

Na pięcioro dzieci państwa Nowaków, czworo już jest wybitnymi muzykami. Troje z nich (Agata, Michał, Piotr) uczy się we wspomnianej klasie talentów. Najstarsza Joanna studiuje (fortepian) na Akademii Muzycznej w Gdańsku. Anna, która - jako jedyna - muzyki się nie uczy, jest tak doskonale zorientowana w temacie, iż śmiało można powiedzieć, że i ona ma artystyczną duszę. A wszystko zaczęło się od rodziców.

Państwo Nowakowie przyznają, że w ich dzieci były niejako skazane na muzykę. Tata Wiesław był dyrektorem szkoły muzycznej w Miastku, a teraz prowadzi podobną placówkę w Solcu Kujawskim. Mama Małgorzata jest skrzypaczką. Wspólne muzykowanie od zawsze było więc dla tej familii czymś tak naturalnym jak oddychanie (dziś, gdy się już uda do nich dzwonić, trudno czasem się przebić przez dźwięki fortepianu i skrzypiec). Czy kogoś to dziwi, że rodzeństwo systematycznie przywozi nagrody z polskich i zagranicznych konkursów? Długo można by wymieniać ich dotychczasowe laury. Są stypendystami, Piotr dostał nawet złote pióro od prezydenta Lecha Kaczyńskiego w ramach programu „Talent dla Polski”. Na doskonałe wyniki bracia i siostry naprawdę ciężko zapracowali.

Typowy dzień z życia rodziny Nowaków? Wyjazd z domu o godz. 7, powrót o 21. Na działalność pozamuzyczną nie wystarcza już czasu. Sport? Czasem harce na orliku albo basen. To chyba prawda, że wysiłek młodego muzyka można porównać z pracą sportowca wyczynowca. I jeden, i drugi dąży do mistrzostwa. Cel jest jeden, a konkurencja ogromna...

<!** Image 6 align=none alt="Image 181561" sub="Piotr Nowak uczy się i koncertuje. Zajął trzecie miejsce w konkursie im. Rubinsteina. /Fot. Tymon Markowski">Dlaczego nie kocha Chopina?

Xu Zi, rocznik 1994, uczy się razem z Piotrem. W klasie talentów znalazł się dzięki współpracy Bydgoszczy z partnerskim miastem chińskim Ningbo. Podobnie jak Piotra, i jego mentorami są prof. Katarzyna Popowa-Zydroń (promotorka Rafała Blechacza) oraz dr Piotr Kępiński. Xu Zi wzbudza sympatię już od progu. Przystojny, zawsze uśmiechnięty, ubrany na czarno. Robi wrażenie. Przed występem jego chińscy koledzy i koleżanki (jest ich sporo i w szkole, i na Akademii Muzycznej) szykują mu dziki aplauz. Gra świetnie. Nie bez powodu krytycy mówią, że Xu Zi wciąga słuchaczy w swój muzyczny świat...

Gdy kończy się występ, za młodym pianistą pędzi dziennikarka z lokalnej telewizji.

- Jak wolałbyś rozmawiać? Po polsku, angielsku, francusku? - pyta.

- Po chińsku - odpowiada bez zastanowienia chłopak. Choć z językiem polskim jest nieźle obeznany, wypowiada się bardzo oszczędnie. Nie wiadomo, czy ekipa telewizyjna zmontuje z jego wypowiedzi jakikolwiek materiał...

Nam udało się wyciągnąć z Xu Zi, że Chopin wcale nie jest jego ulubionym kompozytorem, że lubi różną muzykę, że w Polsce czuje się już jak u siebie (mieszka tu od dwóch lat). Nie podoba mu się, jak Polacy wymawiają jego imię i nazwisko. Właściwie jak się je powinno wypowiadać? Su Dziii czy może Cu Dzi?

- Wolimy nie kaleczyć wymowy i wołamy na niego James - zdradza Anna Gluska, wychowawczyni klasy talentów, skrzypaczka i psycholog.

Katarzyna Popowa-Zydroń poznała w Chinach rodziców Xu Zi. Nie są muzykami. Mama prowadzi dom, tata jest architektem wnętrz.

- To ludzie o wysokiej kulturze. Są bardzo dystyngowani i to na sposób europejski. I są na tyle zamożni, że mają dom, a w nim fortepian, więc

on zawsze mógł grać,

ile tylko chciał. Ćwiczy 8-10 godzin dziennie! Nie sądzę, żeby miał czas na intensywne życie towarzyskie. Musi się także uczyć polskiego. Planuję kupić mu kilka książek. Są tytuły, które powinien poznać, żeby dobrze grać Chopina. Czy on jest wybitny? Podczas jednego z kursów pianistycznych słynny wietnamski pianista Dang Thai Son powiedział do mnie: „Uważaj na niego, bo to jest wielki talent”. Ja wiem, że wielkich talentów jest wiele, więc tu musiałoby się wszystko dobrze zgrać. Musiałby być urodzony pod szczęśliwą gwiazdą. Ważny jest nie tylko talent, ale i praca, i szczęśliwy zbieg okoliczności - podkreśla prof. Katarzyna Popowa-Zydroń.

Dyrektorka bydgoskiej szkoły muzycznej, Ewa Stąporek-Pospiech, uważa, że od szczęścia jest chyba ciut ważniejsza głowa: - Nawet Rubinstein, choć wielu szkół nie ukończył, miał wiedzę, pasje, zainteresowania, a przede wszystkim inteligencję. Muzyk musi być inteligentny, inaczej przepadnie, nie zrozumie utworu, a to chyba najgorszy scenariusz dla kogoś, kto chciałby nazywać siebie artystą. Klasa talentów powstała z myślą o uczniach, którzy świetnie grają, mają świetne wyniki z teorii muzyki, ale również dobrze sobie radzą z przedmiotów ogólnokształcących. Oni muszą zdać maturę i egzaminy gimnazjalne. Bez tego ani rusz.

W związku z licznymi konkursami, w których 15 uczniów klasy talentów regularnie bierze udział, możliwe jest zwolnienie z zajęć, nawet na trzy miesiące.

- Nie może być przecież tak, że ktoś wraca z konkursu w niedzielę, a w poniedziałek jest pytany z matematyki, z fizyki i dostaje same jedynki - dodaje Ewa Stąporek-Pospiech. - To przecież nie miałoby sensu. Tu potrzebny jest indywidualny tok nauczania. Uczniowie muszą się zmierzyć z nietypową sytuacją, gdy na lekcji jest ich na przykład tylko dwoje i nauczyciel. Dla pedagoga to także nowa jakość prowadzenia zajęć w tak kameralnym stylu.

Nad rozwojem tych 15 zdolnych uczniów czuwa około 45 pedagogów. Wypada więc aż trzech na jednego słuchacza. Indywidualne podejście do ucznia w tej szkole (liczy ok. 560 uczniów) wyćwiczono do perfekcji. Podobno absolwenci, którzy po ukończeniu „muzyka” (podstawówki lub gimnazjum) poszli do zwyczajnych szkół, mają trudności z przyzwyczajeniem się do nowych, zdecydowanie innych warunków... Niektórzy wracają.

Wytrwałość mają godną podziwu. Obliczyliśmy, że w ciągu 12 lat edukacji, młodzi muzycy ćwiczą średnio 18 tysięcy godzin, albo i więcej!

Wróćmy do konkursów. W ciągu roku muzycznego jest ich sporo, sporo jest też sukcesów, choćby tych tegorocznych. Daria Grzegorz, wiolonczelistka i jedyna w tym roku stypendystka Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, zajęła pierwsze miejsce na Kursie Mistrzowskim w Calgary. Skrzypek Michał Nowak triumfował na 21. Międzynarodowym Konkursie dla Młodych Muzyków „Citta di Barletta” we Włoszech. Wiolonczelistka Agata Nowak w swojej kategorii wiekowej wygrała Ogólnopolskie Konfrontacje Wiolonczelowe im. Zdzisławy Wojciechowskiej.

To tylko niektóre wyróżnienia, bo tak naprawdę wszyscy uczniowie tej „klasy specjalnej” mogą poszczycić się nagrodami i różnymi stypendiami. Każdy z nich ma też osobiste podejście do rywalizacji. Dorota Demidowicz, młoda pianistka z klasy talentów (konkurs im. Rubinsteina zakończyła na pierwszym etapie), uważa, że konkursy są dla muzyka czymś zupełnie naturalnym.

- To praca, sposób na życie - tłumaczy Dorota Demidowicz. - Chcę się dzielić muzyką z ludźmi, a konkursy są ku temu świetną okazją. Nie traktuję ich wyłącznie jako rywalizacji, ale zawsze się staram. Ostatnio ćwiczyłam prawie 11 godzin dziennie. O mały włos nie nadwerężyłam sobie dłoni. Choć wieczorem czułam ogromne zmęczenie, wiedziałam, że gdy wstanę rano, znów będę miała przyjemność z grania na fortepianie.

Krzysztof Demidowicz, tata Doroty, nie ukrywa, że jest z córki niesamowicie dumny. - Ona ćwiczy tyle, że my musimy ją odciągać od grania! Pamiętam pierwszy występ Doroty. Miała wtedy siedem lat i uczyła się w toruńskim ognisku muzycznym. Nie baliśmy się o kolejność nutek, ale o to, czy ona nie spadnie z wielkiego taboretu, czy rękami dosięgnie klawiatury. Dostała wówczas wielkie brawa!

Niezbyt miłe początki

Tata przyznaje zarazem, że pierwsze lata kariery córki nie były dla uszu rodziny zbyt miłe. - Te ćwiczenia, żmudne składanie dźwięków i do znudzenia powtarzane utworki. Zapamiętałem nawet tytuł jednego z nich: „Dumne boćki”. Po drugiej klasie słuchaliśmy grania Doroty z coraz większą przyjemnością! I, oczywiście, prosimy ją o popisy podczas rodzinnych spotkań, choć repertuar biesiadny nie jest przecież jej ulubionym...


Warto wiedzieć

Utalentowany, inteligentny, pełen pasji życia i z poczuciem humoru - artysta doskonały

Artur Rubinstein w swojej ponad 80-letniej karierze pianisty wystąpił ponad 6000 razy. Znany był jako wirtuoz i odtwórca muzyki Chopina, Brahmsa, Schuberta, Schumanna, Dworzaka i Szymanowskiego. Był także przyjacielem ówczesnych znakomitości, m.in. Karola Szymanowskiego, Pabla Picasso, Grzegorza Fitelberga.

Rubinstein słynął z ciętego języka. Oto dwa przykłady: Młody pianista dawał próbę swych umiejętności przed Rubinsteinem. Po kilku niezbyt udanych akordach zwrócił się do mistrza: - Czy ma pan jakieś życzenia? Jak pan widzi mogę zrobić z fortepianem wszystko! Mistrz odparł: - Wobec tego, niech pan zamknie klawiaturę!

Na pytanie, czy pianista powinien ćwiczyć codziennie, Artur Rubinstein odparł: - Kiedy nie ćwiczę jeden dzień, od razu to czuję. Kiedy nie ćwiczę dwa dni, czują to moje palce. Kiedy nie ćwiczę trzy dni, czuje to moja publiczność.

Pianista był wielkim miłośnikiem cygar. Miał nawet własną plantację tytoniu na Kubie.

Co było najtrudniejsze, kiedy uczył się grać na fortepianie? Wirtuoz odpowiedział, że opłacanie lekcji...

„Nie mogłam powstrzymać się od patrzenia na jego dłonie. Były niemal kwadratowe, co najmniej dwa razy większe niż delikatne ręce Chopina! - powiedziała Maria K. Gordon-Smith.

Podczas pierwszej konferencji ONZ w 1945 roku Rubinstein zamanifestował swój patriotyzm na koncercie dla delegatów. Wyraził rozczarowanie faktem, że na konferencji nie było delegacji z Polski, po czym rozpoczął koncert od zagrania Mazurka Dąbrowskiego. Publiczność zareagowała owacjami na stojąco.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska