Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alimenciarz raczej nie posiedzi

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Prokurator generalny Andrzej Seremet myśli o zniesieniu kary więzienia dla uporczywych dłużników alimentacyjnych. Czy ma rację, skoro za kraty trafia ich niewielu, a jeśli już - to najczęściej tam nie pracują?

Prokurator generalny Andrzej Seremet myśli o zniesieniu kary więzienia dla uporczywych dłużników alimentacyjnych. Czy ma rację, skoro za kraty trafia ich niewielu, a jeśli już - to najczęściej tam nie pracują?

<!** Image 2 align=none alt="Image 189054" sub="Wnioski o ściganie dłużników alimentacyjnych płyną do prokuratur szerokim strumieniem (na zdjęciu Adriana Kaczmarek z toruńskiego MOPR). Efekty, niestety, są mizerne. fot. Jacek Smarz">- Bezsens, zmarnotrawienie naszego czasu i dawanie powodu do satysfakcji alimenciarzom - tak po cichu o sprawach z artykułu 209 Kodeksu karnego mówią w różnych miastach urzędnicy, zajmujący się świadczeniami alimentacyjnymi. O co tutaj chodzi?

Gdy tatuś nie płaci...

Jeśli rodzic zobowiązany do alimentowania dziecka wykaże, że nie ma takiej możliwości (nie pracuje, nie ma majątku, itd.), na dziecko łoży państwo. Oczywiście, pod warunkiem, że drugi rodzic mieści się w ustawowych widełkach. Dochód na głowę w rodzinie nie może przekraczać 725 zł. Państwo wypłaca co miesiąc świadczenie z Funduszu Alimentacyjnego (do 2008 roku była to tzw. zaliczka alimentacyjna), na gminach natomiast leży obowiązek egzekwowania od rodziców rosnących w ten sposób alimentacyjnych długów. A te są naprawdę niebagatelne. W Bydgoszczy od 2005 do końca 2010 roku narosło ich ponad 71 milionów złotych! W Toruniu tylko w zeszłym roku zadłużenie przekroczyło 20 milionów.

Co mogą robić gminy? Przy współpracy z pośrednikami próbować aktywizować bezrobotnych dłużników, współpracować z komornikami, wpisywać dłużników do któregoś z ogólnopolskich rejestrów długów, wnioskować o odebranie prawa jazdy. A w przypadku osób uporczywie uchylających się od płacenia alimentów, narażających tym samym dziecko na niezaspokojenie jego podstawowych potrzeb (wspomniany art. 209) - zawiadamiać prokuraturę.

- I robimy to, angażując w przygotowania zawiadomień naprawdę dużo czasu i wysiłku, nie wspominając o papierze. Tyle że niewiele z tego wynika - wzdycha Maria Tomacka z magistrackiego referatu świadczeń alimentacyjnych w Bydgoszczy.

Wyroków tyle, co kot napłakał

Tylko w ubiegłym roku bydgoscy urzędnicy takich zawiadomień do prokuratury przekazali 494. Efekty? 21 wyroków skazujących. Toruńska statystyka wygląda jeszcze nędzniej: 552 zawiadomienia, 23 akty oskarżenia i jeden wyrok skazujący.

<!** reklama>- Prokuratorzy najczęściej albo umarzają sprawy z artykułu 209, albo w ogóle odmawiają wszczynania postępowań - mówi Izabela Miłoszewska, kierująca Wydziałem Świadczeń Rodzinnych Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Toruniu. - Problemem okazuje się udowodnienie nie tyle uporczywego uchylania się od płacenia alimentów, co towarzyszącego mu warunku, że przez to rodzic naraża dziecko na niezaspokojenie jego podstawowych potrzeb. Przecież matki (to one najczęściej samotnie wychowują dzieci) robią wszystko, nawet w niedostatku, by dziecko było nakarmione, ubrane i zadbane. I „narażenia na niezaspokojenie potrzeb” nie widać...

Jeśli już te nieliczne wyroki zapadają, to i tak, zdaniem urzędników, niewiele z nich wynika. - Wszystkie, jakie pamiętam, to wyroki pozbawienia wolności w zawieszeniu. Sądy dają dłużnikom te ostatnie z ostatnich szans, a efekt jest taki, że wielu z nich czuje się bezkarnie. Nam natomiast w takich sytuacjach opadają ręce - nie kryje Maria Tomacka.

NIK: To nie działa

Dlaczego prokuratury już na wstępie ukręcają łeb sprawom z artykułu 209? Artur Krause, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Toruniu, zaznacza, że to nie jest lokalna statystyka. - Podejrzewam, że problem jest ogólnopolski. Obecnie, na polecenie Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku, przeprowadzamy lustrację wszystkich tych spraw na podległym nam terenie. Między innymi po to, by móc odpowiedzieć na pytanie, jakie są najczęstsze przyczyny umorzeń.

Naczelna Izba Kontroli opublikowała w zeszłym roku raport z kontroli, dotyczącej wywiązywania się samorządu terytorialnego ze spraw alimentacyjnych. Odnośnie art. 209 napisała jasno: ten instrument nie spełnił oczekiwań ustawodawcy.

W skali całego kraju sytuacja przedstawia się tak: w 2009 roku gminy skierowały prawie 54 tysiące wniosków o ściganie (wobec 32 proc. dłużników); w 2010 roku - podobnie (wobec 30 proc.). Jednak tylko w przypadku co dziesiątego z nich podjęto działania, zakończone aktem oskarżenia.

NIK - uznając za zasadne stosowanie wobec dłużników tego instrumentu - stwierdza, że byłby on skuteczniejszy, gdyby np. w przypadku orzeczonej kary (ograniczenia lub pozbawienia wolności) skierowano i zobowiązano dłużnika do świadczenia pracy, w tym do robót publicznych.

- Z zebranych w trakcie kontroli danych wynika, że jedynie niecałe 40 proc. osadzonych dłużników pracuje, a średnia kwota przekazanych pieniędzy na pokrycie zaległych świadczeń wynosiła 142 zł (od jednego osadzonego). Pozostali osadzeni nie znajdują zatrudnienia, natomiast koszty miesięcznego utrzymania każdego z nich wynoszą ponad 2 tysiące złotych - czytamy w raporcie, pod którym podpisał się Jacek Jezierski, prezes NIK.

Co zrobi prokurator generalny?

Ściągalność długów alimentacyjnych wciąż jest w Polsce bardzo niska. W zeszłym roku wyniosła 13,44 proc. Zdaniem Andrzeja Seremeta, prokuratora generalnego, kara w postaci więzienia nie przyczynia się do wzrostu skuteczności egzekucji i lepiej ją znieść. Pozbawiony wolności rodzic nie tylko dalej nie płaci na dzieci, ale dodatkowo budżet ponosi koszty jego utrzymania. Gdy zaś już opuści zakład karny, to jeszcze trudniej znaleźć mu legalną pracę, bo szefowie niechętnie zatrudniają takie osoby.

Propozycja Seremeta to przeniesienie przestępstwa niepłacenia alimentów do Kodeksu wykroczeń, bo obowiązek alimentacyjny ma swoje źródło w prawie cywilnym. Zamiast kary pozbawienia czy ograniczenia wolności - grzywna.

Koncepcja już podzieliła ekspertów i zwykłych Polaków, budząc silne emocje. „To może i za jednym zamachem wykreślić z Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego obowiązek alimentacyjny? Pan Seremet popiera tych, którzy alimentów nie płacą? Dlaczego w tym kraju przestępca ma mieć przywileje? Kto nie płaci alimentów, nie zapłaci też grzywny. Nie chodzi o to, by niesolidnych rodziców masowo zamykać, jednak nie może być tak, że niepłacenie alimentów nie jest zagrożone karą bezwzględną pozbawienia wolności. Myślę, że krótkie wyroki, np. miesiąc, byłyby tak dotkliwe, że niesolidny rodzic zacząłby płacić i jego dziecko przestałoby tym samym być na utrzymaniu podatników. I tu byłaby oszczędność dla budżetu, korzyść dla dziecka i nauka dla niesolidnego rodzica” - pisze internautka Polka na forum „Dziennika Gazety Prawnej”, gdzie można obserwować burzliwą wymianę poglądów.

„To niech zamykają dłużników za alimenty, a podatnicy będą płacić na ich dzieci i na utrzymanie skazanych. Wszystko fajnie, bo w zakładzie karnym pracy nie ma, cały dzień na łóżku przed TV, DVD i PlayStation, jedzenie eleganckie, ciepełko itd., itp. Czego więcej chcieć?” - odpowiada sarkastycznie Ptasior.

A Dalida proponuje takie rozwiązanie: - Karę można by znieść, jeśli podniosłaby się ściągalność, nie odwrotnie. Reformy trzeba robić z głową - najpierw wprowadzić skuteczną egzekucję - to jest dla wielu właśnie kara! Państwo uchyla się od obowiązku ściągania alimentów, więc też powinno płacić grzywnę, tylko wyższą!!!

Cała wina zrzucana na samorządy

Tymczasem wydźwięk wspomnianego raportu NIK jest taki: to urzędnicy samorządowi dają ciała na polu egzekwowania alimentacyjnych długów.

Lista grzechów jest długa. Po pierwsze, przyznają i wypłacają świadczenie z Funduszu Alimentacyjnego na podstawie nierzetelnie przygotowanej dokumentacji i często nie temu, komu się należy.

Po drugie, nie reagują wcale albo czynią to opieszale w sytuacjach, gdy świadczenia trzeba odebrać. Po trzecie wreszcie - nie radzą sobie z egzekwowaniem długów. Nie informują sądów o bezczynności lub opieszałości komorników. Nie korzystają z możliwości aktywizacji zawodowej dłużników. Odbierania prawa jazdy? Owszem, w 2010 roku gminy skierowały do starostw powiatowych ponad 33 tysiące takich wniosków. Tyle że dwie trzecie z nich dotyczyło dłużników, którzy takich uprawnień... nie posiadali! W efekcie zaledwie 2 proc. dłużników podjęło współpracę z gminami, zaczynając spłacać swoje zaległości.

Wpisywanie alimenciarzy do Krajowego Rejestru Dłużników? Samorządy nie korzystają z tego powszechnie. A jeśli już to czynią, to efekty są mizerne. NIK skontrolowała 35 jednostek samorządowych, w tym w naszym regionie Włocławek i Brodnicę. Wszyscy kontrolowani zgłosili do KRD 1600 dłużników. Zobowiązania uregulowało... czterech alimenciarzy.

Warto wiedzieć

Mało wyroków i jeszcze mniej pracy w więzieniach

  • Ściągalność alimentów w Polsce jest bardzo niska. W 2011 roku wyniosła 13,44 procent.
  • Artykuł 209 Kodeksu karnego przewiduje, że osoba uporczywie uchylająca się od płacenia alimentów i narażająca dziecko na niezaspokojenie jego potrzeb życiowych może zostać skazana nawet na 2 lata więzienia.
  • Jak wynika z ubiegłorocznego raportu NIK, gminy często zgłaszają takie przypadki organom ścigania. W ostatnich latach było w Polsce ponad 50 tysięcy zawiadomień. Jednak z zaledwie co dziesiątego powstał akt oskarżenia.
  • Wyroków skazujących i dłużników, którzy faktycznie trafili za kraty, było jeszcze mniej. W zeszłym roku do więzienia trafiło w Polsce 2614 dłużników alimentacyjnych. Niecałe 40 proc. w trakcie kary pracuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska