Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Struktury poziome i śmieci

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Kto pamięta struktury poziome w PZPR? W latach 1980-1981, pod wpływem „Solidarności” część działaczy partyjnych, głównie młodych i z dolnych szczebli drabiny awansu, naiwnie uwierzyło, że socjalizm jest dobry, tylko jego wykonanie złe.

<!** Image 2 align=none alt="Image 208775" sub="Nie tylko wrony i kruki chętnie kraczą nad śmieciami [Fot. Jacek Smarz]">

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw_powazny.jpg" >Kto pamięta struktury poziome w PZPR? W latach 1980-1981, pod wpływem „Solidarności” część działaczy partyjnych, głównie młodych i z dolnych szczebli drabiny awansu, naiwnie uwierzyło, że socjalizm jest dobry, tylko jego wykonanie złe.

Stworzyli ruch społeczny, zmierzając do zastąpienia centralnego zarządzania państwem i partią przez porozumienia lokalne. Władza tolerowała tę herezję tak długo, jak długo była w defensywie wobec „Solidarności”. Później struktury poziome postawiono do pionu i słuch o nich zaginął.

<!** reklama>Stracone złudzenia, związane ze strukturami poziomymi, przypomniały mi się, gdy usłyszałem o stowarzyszeniu „My bydgoszczanie”. Nie ma ono wprawdzie nic wspólnego z PZPR, ale podobnie jak one odwołuje się do przekonania, że trzeba skrzyknąć się na poziomie zero i od podstaw popracować nad zmianami w państwie - w tym w państwie w państwie, tworzonym przez armię urzędników samorządowych. Nie wiem, kiedy to stowarzyszenie zarejestrowano. Ponoć niedawno. Na szerokie wody wypłynęło dzięki konferencji prasowej pod koniec marca. Przedstawiono na niej płomienny apel do prezydenta Bydgoszczy, opatrzony podtytułem: „Opłaty za śmieci nie muszą być wyższe! Nie musi być drożej!” Czyż nie brzmi to miło dla ucha? Kto chciałby płacić więcej - za śmieci albo cokolwiek - gdy nie ma bezwzględnej potrzeby?

Stowarzyszeniu „My bydgoszczanie” szefuje Mariusz Krupa - za czasów prezydenta Dombrowicza dyrektor Wydziału Kultury w Urzędzie Miasta. Apel stowarzyszenia poparły Bydgoska Liga Rodzin, kierowana przez Bogdana Dzakanowskiego, byłego doradcę prezydenta Dombrowicza i klub radnych Miasto dla Pokoleń, ongiś stanowiący zaplecze polityczne prezydenta Dombrowicza. Nic dziwnego, że inicjatywa od razu dostała łatkę politycznej rozróby. Mimo to pod apelem podpisało się aż 19 z 28 przewodniczących bydgoskich rad osiedli. I jest to istotny powód, by głosu stowarzyszenia słuchać uważnie.

Rozumie to prezydent Bruski, w liście do Mariusza Krupy podkreślając, że „żaden mieszkaniec Bydgoszczy nie zostanie obciążony jakimkolwiek dodatkowym wydatkiem, którego poniesienie nie będzie zgodne z przepisami ustawy”. Pytanie: jak to sprawdzić? Wydatki na system gospodarowania odpadami zostały oszacowane przez zatrudnioną przez miasto firmę konsultingową i na podstawie jej analizy ustalono przegłosowaną przez radnych taryfę opłat za wywóz śmieci. Do tego raportu nie mają jednak wglądu osoby spoza kręgu miejskiej władzy. Prezydent tłumaczy, że raport „zawiera dane, których ujawnienie mogłoby niekorzystnie wpłynąć na przebieg postępowania przetargowego, konkretnie na wyższe ceny nabywanych ze środków publicznych usług”. Wniosek z tego, że po przetargach nie będzie już powodów do ukrywania danych, zawartych w raporcie. A ponieważ, zgodnie z przepisami, miasto nie może zarobić na gospodarowaniu odpadami ani złotówki, możliwe jest obniżenie stawek za wywóz śmieci. Wobec tego należy się tylko cieszyć, że zawiązała się jakaś społeczna organizacja, choćby i z politycznym umaszczeniem, ale gotowa patrzyć prezydentowi na ręce.

Tylko jak kompetentnie sprawdzić, czy kosztów pozbycia się śmieci nie oszacowano zbyt wysoko? Oceniam, że wynagrodzenie za raport dla firmy konsultingowej to wydatek rzędu 50 tysięcy złotych. Nie sądzę, by Mariusz Krupa, z własnych pieniędzy lub ze składek członków stowarzyszenia, przeznaczył tyle na kontrekspertyzę. A jeśli nie sprawdzi, będzie musiał walczyć na populistyczne ogólniki. I nie będzie w tej szermierce zbyt wiarygodny. Bo przecież Mariusz Krupa to nie jest prawdziwy element struktury poziomej. Jako dyrektor departamentu w Urzędzie Marszałkowskim nie należy do urzędniczych szaraków.

Dla przewodniczących bydgoskich rad osiedli też rysują się inne perspektywy na skuteczniejsze działania. Nie muszą stać z żebraczym garnuszkiem u wrót Urzędu Miasta. W Jarocinie ich odpowiednicy przekształcili się w sołtysów i liczą, że dzięki temu będą mogli dysponować gwarantowanym przez ustawę funduszem sołeckim. Budżety to wprawdzie mały, lecz pewny, bo burmistrz i radni muszą te wydatki zapisać w budżecie gminy, a potem wykonać. I chyba jest to bardziej atrakcyjny kierunek poszukiwań własnej tożsamości niż słanie kwiecistych apeli do ratusza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!