Soboty handlowe na toruńskiej starówce

<!** Image 3 align=none alt="Image 209739" sub="Na straganach Jarmarku Katarzyńskiego w czasie, gdy odbywał się on w sercu toruńskiego Nowego Miasta
[Fot.: Adam Zakrzewski]">
Spółka Targi Toruńskie chce organizować na Rynku Nowomiejskim soboty handlowe. Czy ta próba rozruszania toruńskiej starówki będzie sukcesem? Zobaczymy. Na pewno jest to powrót do bogatej tradycji.
<!** reklama>

Na pierwszy rzut oka pomysł wydaje się nieco desperacki. Od kwietnia do września pracownicy Targów Toruńskich będą się w sobotę rano pojawiali na Rynku Nowomiejskim, by ustawić tam drewniane budki, dobrze nam znane z jarmarków przedświątecznych czy Jarmarku Katarzyńskiego. Od godziny 10 do 18 serce Nowego Miasta zmieni się w małe centrum handlowe, a po zamknięciu znów pojawi się ekipa, która wszystko zdemontuje i wywiezie. Pierwsza taka operacja czeka Targi Toruńskie już jutro.

- Na Rynku Nowomiejskim jesteśmy obecni już od wielu lat. Kiedyś funkcjonowało tam targowisko, które prowadziliśmy nazywając się jeszcze Miasto-Handel. Wtedy zajęta była w zasadzie cała płyta rynku, później jednak targowisko stopniowo traciło znaczenie, zresztą sam rynek był przygotowywany do remontu - opowiada Kazimierz Zawal, prezes miejskiej spółki, która przywracając tam stragany ma nadzieję rozruszać nieco, tkwiącą w letargu lub śmierci klinicznej, jak uważają niektórzy, toruńską starówkę.

Warzywa i owoce

Dziś dawne tradycje handlowe Rynku Nowomiejskiego podtrzymuje kilka straganów z warzywami i owocami. Kiedyś jednak rzeczywiście handlowanie w tym miejscu miało zupełnie inny wymiar. Kto tego nie pamięta, może spróbować sobie wyobrazić, chociażby zerkając na pochodzące sprzed niemal 50 lat archiwalne zdjęcie.

Dawno, dawno temu w dni targowe w okolicach rynku trudno było znaleźć miejsce postojowe, a na samym głównym placu Nowego Miasta odrobinę wolnej przestrzeni. Handel rzeczywiście poruszał wtedy całą okolicę, mniej lub bardziej rozbudowane stragany pojawiały się nawet na sąsiednich ulicach.

Zresztą nie tylko handel nakręcał wtedy spiralę zysku. Gdy na Nowe Miasto zajeżdżały furmanki, ręce zacierali także okoliczni szynkarze, chociażby właściciele popularnego lokalu przy ulicy Prostej, przez długie lata nazywanego „U Kunia”.

Baba z wozu...

- Podobno takie miano zawdzięczała temu, że w dni targowe okoliczni gospodarze zjeżdżali do Torunia i gdy ich żony zajmowały się handlem, oni brali ze sobą baty i szli na szklaneczkę, z kieliszków nikt przecież raczej nie popijał - mówi Bohdan Orłowski, twórca poświęconej przeszłości miasta strony oToruniu.net.

Na podobne poruszenie tym razem raczej liczyć nie będzie można. O dawnym targowisku z Rynku Nowomiejskiego trzeba jednak wspomnieć ze względu na jego ogromny, choć nieco przypadkowy wpływ na rozwój polskiej kultury. Kilka lat przed tym, gdy Andrzej Kamiński wykonał umieszczone wyżej czarno-białe zdjęcie, na Rynku Nowomiejskim rozłożyła się ekipa filmowa. Mimo obecności filmowców, życie handlowe w tym miejscu nie zamarło, w dni targowe na rynkowych płytach skrzypiały na przykład koła pewnego wózka...

- Wózek powstał na zamówienie mojego ojca, Kazimierza Nowickiego, na początku lat 50. - wspominała kiedyś narodziny słynnego pojazdu z „Prawa i pięści” pani Krystyna Brzezińska. - Tato woził nim cegły i cement do budowy domu, a mama z Rynku Nowomiejskiego kartofle. Kiedyś zauważył ją któryś z filmowców i zapytał, czy mogłaby wózek pożyczyć.

Wózek, jak wiadomo, doczekał się nawet pomnika, który również miał zresztą stać się magnesem przyciągającym ludzi na opustoszały dziś rynek. Siła tego przyciągania raczej chyba jednak nie sprostała pokładanym pierwotnie nadziejom. Miejmy nadzieję, że stragany Targów Toruńskich uczynią to skuteczniej i - co bardzo ważne - nie staną się też sobotnią wystawą tandety.