W ławkach niż, a w księgarniach wyż [KOMENTARZ]

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/oberlan_malgorzata.jpg" >U progu minionego roku szkolnego 2012/2013 ankieterzy Centrum Badania Opinii Społecznej zapytali Polaków, ile wydadzą na zakupy szkolne. Okazało się, że średnio po 1122 zł.

Przyznacie Państwo, że kwota to niebagatelna. A biorąc pod uwagę uroki wszelkich statystyk i uśrednień, największe ukłony należą się rodzicom wychowującym więcej niż jednego potomka w wieku szkolnym.<!** reklama>

Dlaczego nie kupujecie Państwo używanych podręczników? - zapytali ankieterzy CBOS liczne grono rodziców deklarujące kupno wyłącznie nowych książek. I wyszło szydło z worka. Najczęściej ankietowani odpowiadali, że z powodu nowej podstawy programowej. W drugiej kolejności zaś wskazywali na nauczycieli, którzy często zmieniając tytuły, uniemożliwiają ponowne ich wykorzystanie. Jednym słowem: wielkie podziękowania dla reformatorów szkolnych programów i tych „zmiennych” nauczycieli.

Z pewnością robią dobrze firmom wydawniczym, które też ostatnio muszą walczyć o byt. Je także dotyka przecież niż demograficzny. To już nie lata 90., kiedy nakłady podręczników liczyły sobie od 100 do nawet 300 tysięcy egzemplarzy. Dziś są o połowę niższe. Zdawałoby się, że w takiej sytuacji wydawcy będą walczyć o klientów i jakością, i cenami. Niestety, jakoś rodzice uczących się pociech tego nie odczuwają.

Czują za to wyraźne pustki w portfelach i trzeszczenie domowych budżetów. Tym bardziej że rządowa forma pomocy, czyli „Wyprawka szkolna” adresowana jest do dość wąskiego grona. Rodzice wyciągający średnią krajową już się na nią łapią. Są za bogaci...