Ala ma Asa i czeka na odroczenie. Rodzice chcą chronić 6-latki przed szkołą

W tej grupie jest pani Agnieszka, mama 6-letniej Darii. Kobieta nie wyobraża sobie, by jej córka zamiast do przedszkola chodziła do szkoły.
- Ona nie jest na to gotowa, jest za mało samodzielna - przekonuje pani Agnieszka. - Jestem nawet gotowa nastawić tak dziecko, by nie przeszło testów psychologicznych. Takie podejście nie dziwi Moniki Janas, dyrektorki Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Toruniu.
- Jesteśmy oblegani przez rodziców, którzy domagają się potwierdzenia, że ich dziecko nie nadaje się jeszcze do pierwszej klasy - tłumaczy. - Boją się braku należytej opieki, przechowalni, którą w ich mniemaniu jest świetlica, nowego środowiska. Nie wierzą, że szkoła może zapewnić bezpieczeństwo 6-latkom. Spotykamy się z wypowiadanymi wprost żądaniami, by odroczyć dziecko.W domaganiu się oceny gotowości szkolnej nie ma nic zdrożnego. Odroczenie także jest możliwe, ale tylko wówczas, gdy istnieją ku temu prawdziwe, a nie wyimaginowane przesłanki.

- Dziecko w wieku 6 lat, które się prawidłowo rozwija i nie ma żadnych dysfunkcji, na pewno sobie w szkole poradzi. W takim przypadku nie ma mowy o tym, byśmy nie potwierdzili gotowości szkolnej - tłumaczy Monika Janas. - O odroczeniu można mówić wtedy, gdy dziecko jest niepełnosprawne, przewlekle choruje, jego rozwój jest zaburzony.
Od 2009 roku do podstawówek poszło 860 6-latków. Zdecydowana większość dobrze sobie radzi.

- Te dzieci znalazły się w szkole wskutek świadomych decyzji rodziców. Teraz nie mają wyboru i może stąd ten sprzeciw - zastanawia się Anna Mincer, dyrektorka SP 10 przy ul. Bażyńskich.

We wrześniu do pierwszych klas pójdą wszystkie 7-latki oraz 6-latki urodzone pomiędzy styczniem a czerwcem 2008 roku. W sumie w Toruniu będzie to 3 tys. uczniów.
Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna zamierza przebadać zgłoszone 6-latki do końca marca.