Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W sobotę w Teatrze Horzycy prapremiera „Licheń story”

Redakcja
Jarosław Jakubowski:  - Chciałem opowiedzieć historię kilkunastu osób w taki sposób, aby widzowie mogli się w nich przejrzeć. Odnaleźć siebie
Jarosław Jakubowski: - Chciałem opowiedzieć historię kilkunastu osób w taki sposób, aby widzowie mogli się w nich przejrzeć. Odnaleźć siebie Tomasz Czachorowski
Rozmowa z Jarosławem Jakubowskim poetą, prozaikiem, dramatopisarzem i dziennikarzem "Expressu Bydgoskiego", którego sztuka po raz kolejny zagości na teatralnej scenie.

Ile razy był Pan w Licheniu, zanim pojawił się pomysł na napisanie tej sztuki?
[break]
Tylko jeden raz. To była taka zorganizowana wycieczko-pielgrzymka, w której wziąłem udział kilka lat temu. W Licheniu zobaczyłam całą Polskę w pigułce. Studentów, inteligencję, klasę średnią, nowobogackich, prostych mieszkańców małych miasteczek i wsi... Cały przekrój naszego społeczeństwa. Licheń jest też o tyle szczególny, że - moim zdaniem - łączy w sobie sferę sacrum i profanum. Wokół tej pierwszej wyrosła bowiem cała machina handlowa. Nie trzeba nawet tam pojechać, aby zdać sobie sprawę, jaką to ma już skalę.
Czysty biznes.
Sacrobiznes. Licheń to taka Częstochowa gminnej Polski B. Krótko po tej wycieczce napisałem opowiadanie, a w zasadzie quasi reportaż, w którym opisałem swoje wrażenie z tego pobytu. Z perspektywy człowieka - ani to turysty, ani to pielgrzyma - który próbuje odnaleźć się w tym świecie. W 2009 roku tekst opublikowano w książce „Slajdy”. Ten temat wciąż jednak we mnie siedział. Na początku ubiegłego roku doszedłem do wniosku, że skoro Licheń jest tak bardzo różnorodnym i wielowarstwowym miejscem, to może warto rozpisać moje wrażenia i przemyślenia na głosy.
W tej sztuce mamy bardzo szerokie spectrum postaci. Biskup, który traci wiarę, małżeństwo borykające się z alkoholizmem, prostytutka... To wszystkie jest dość skrajne.
I tak miało być. Uważam, że kwestia wiary dotyczy każdego. Bez wyjątku. Nawet tych, którzy wszem i wobec się od tej wiary odżegnują. Prędzej czy później każdy myślący człowiek zapyta o sens życia i o miejsce we wszechświecie. Niezależnie od tego, czy jest prostytutką, biskupem czy zwykłym, prostym człowiekiem. Kwestia poszukiwania i utraty wiary dotyczy każdego.
Rozumiem, że Licheń jest więc tylko przykrywką?
Tak. To takie decorum do pokazania różnych postaw Polaków wobec wspomnianej wiary i religii. Jednocześnie jest to sztuka opowiadająca o zawiłościach ludzkich losów, które splątały się w jednym miejscu.
Tomasz Hynek, który wyreżyserował „Licheń story”, otwarcie przyznaje, że nie jest osobą wierzącą. Jak to, Pana zdaniem, rzutowało na jego odczytanie tego tekstu?
Powiem szczerze, że kiedy się o tym dowiedziałem, byłem mocno zaniepokojony. Obawiałem się, że nie będzie w stanie wychwycić wszystkich znaczeń, które starałem się zawrzeć. Później doszedłem do wniosku, że to nawet może okazać się bardziej ciekawe. Takie zestawienie tekstu człowieka wierzącego, przeciętnego katolika, za jakiego się uważam, z odczytaniem tej sztuki przez osobę, która trzyma się od tej wiary z daleka.
Co Pan rozumie pod hasłem „przeciętny katolik”?
Człowiek, który przyjmuje prawdy wiary i przynajmniej stara się żyć zgodnie z nimi. Który jednocześnie wie, że sam jest daleki od ideału i musi nad sobą pracować. Dla którego wiara jest czymś ważnym, ale nie jest to sfera, z którą przesadnie się afiszuje i wyciąga na sztandary. Jestem bowiem daleki od toczenia wojen religijnych.
Podglądał Pan aktorów Teatru Horzycy na próbach?
Chciałem, ale mi nie pozwolono (śmiech). Naprawdę. Pierwszy raz coś takiego mi się przytrafiło. Próbowałem wybadać sytuację, podpytując, czy mógłbym przyjść na którąś z prób. Reżyser stwierdził. że obecność autora na próbach nie byłaby wskazana. Napisał mi nawet taki zabawny SMS: „Nie ma ryzyka, nie ma zabawy”. Jestem ogromnie ciekawy końcowego efektu. Wiem jednak, że mój tekst został zachowany. Zanim ruszyły próby, rozmawialiśmy o nim zresztą sporo z reżyserem. Wyjaśnialiśmy sobie pewne kwestie.
Jakie?
Chciał się dowiedzieć, skąd wziął się mój pomysł na tę sztukę. To właśnie wtedy zakomunikował mi, że jest osobą niewierzącą i zapytał, czy będzie to dla mnie stanowiło jakiś problem. Ustaliliśmy, że jeśli nie wykorzysta tego tekstu do ideologizowania, to problemu nie będzie.
Sam tytuł przyciągnie zapewne do teatru sporo osób. Jak Pan sądzi, jak ta sztuka będzie odbiera akurat w Toruniu, kolebce Radia Maryja?
Nie mam pojęcia. Boję się tylko, że może być odbierana w sposób ideologiczny zarówno przez osoby wrogie, jak i bliskie Kościołowi. Ucieszyłbym się, gdyby publiczność odebrała ten tekst jako pretekst do przemyśleń. Zdaję sobie jednak sprawę, że to pobożne życzenia. Nie chcę pogłębiać żadnych podziałów. Chciałem tym tekstem opowiedzieć historię kilkunastu osób w taki sposób, aby widzowie mogli się w nich przejrzeć. Odnaleźć siebie. Być może skłoni to ich do zadumy, aby zerknąć na osobę z drugiej strony barykady z nieco innej strony. Być może zapewni im to katharsis.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska