Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ta wizja mnie kusiła

Redakcja
Tomek Czachorowski
Opinie innych są dla mnie cenne. Nie cieszy mnie wcale, jak na dzień dobry słyszę „to jest wspaniałe”. Wolę, jak ktoś zauważy słabe strony. Z Krystyną Arcabowicz*, właścicielką firmy Apis Natural Cosmetics, rozmawia Dominika Kucharska.

Magazyn „Businesswoman & Life” nagrodził Panią tytułem Businesswoman Roku 2013
w kategorii lider w produkcji kosmetyków z minerałami z Morza Martwego. Można
powiedzieć, że jest Pani naszą bydgoską Heleną Rubinstein!

Pozostaję przy byciu po prostu Krystyną Arcabowicz, do pani Heleny nie śmiem się porównywać. Jest ona dla mnie wielkim autorytetem. Natomiast, jeśli chodzi o nagrodę, to była ona dla mnie ogromną niespodzianką. Początkowo nie planowałam nawet jechać na galę finałową, ale jak okazało się, że jestem jedną z laureatek, to oczywiście pojawiłam się na miejscu. Było mi bardzo miło, ale do nagród zawsze podchodzę z dystansem. Od początku największe znaczenie mają dla mnie głosy klientów.

Pamięta Pani z dzieciństwa kosmetyki, które używały kobiety w Pani domu?
Doskonale, bo od zawsze ciągnęło mnie do tych słoiczków i flakoników, które mama trzymała w łazience. Pamiętam tłuste kremy do twarzy, zostawiające na skórze grubą warstwę. Oczywiście nie mogło zabraknąć też niebieskiego pudełeczka z kremem NIVEA. Natomiast w szkole średniej już na dobre interesowałam się pielęgnacją. Zaczęłam chodzić do kosmetyczki. To było to miejsce. Wypytywałam się o składniki, chciałam wiedzieć, co i jak działa. Wtedy jeszcze nie miałam pojęcia, że w przyszłości to właśnie będzie moje życie.

Ale od początku widziała Pani, że chce się rozwijać w kierunku technologii...
Tak, co do tego nie miałam wątpliwości, chociaż mój polonista powtarzał, że widziałby mnie na filologii… Ja jednak wiedziałam, czego chcę się uczyć. Zaczęłam studiować technologię żywności oraz biotechnologię. Te dziedziny idealnie się uzupełniały. Po tacie odziedziczyłam naukową ciekawość. Magią było dla mnie otrzymywanie substancji zapachowych. To, że mogę sama to stworzyć, było genialne. Ciekawił mnie postęp. Nakłaniano mnie, abym zostałam na uczelni. Ta wizja mnie kusiła, ale wiedziałam też, że wtedy moje pomysły zostaną teorią, a ja chciałam widzieć namacalne efekty, robić coś dla ludzi.

I robi to Pani już 26 lat. Trudno buduje się własną markę kosmetyczną?
Firmę założyłam razem z mężem. On był elektronikiem, ale śmieję się, że przez te lata stał się technologiem. Początek był trudny z jednego powodu. Chciałam mieć surowce najlepszej jakości, co w tamtych czasach wiązało się z szukaniem ich za granicą. Sprowadzaliśmy je z Francji, Niemiec, Włoch. Ich zdobycie graniczyło nieraz z cudem. Trzeba było się nagłowić, kombinować.

Czy gra była warta świeczki?
Gdy wiem, że coś jest trudne do zrealizowania, to interesuję się tym jeszcze bardziej. W jakimś sensie jestem uzależniona od wyzwań. Nas to tak pasjonowało, że nie było odwrotu i miejsca na zwątpienie. Ten optymizm towarzyszy nam od początku. Oczywiście, nie zawsze było różowo, ale się udawało. Obecnie produkujemy 230 rodzajów kosmetyków, z czego aż 33 produkty wprowadziliśmy tylko w tym roku.

Co było pierwszym kosmetykiem sygnowanym marką Apis?
Krem z mleczkiem pszczelim. Stąd wzięła się też nazwa firmy. Cała linia bazowała na produktach parapasiecznych. Zafascynował mnie propolis. Zaczęłam robić badania i okazało się, że niszczy on nie tylko bakterie, ale i wirusy. Byłam w swoim żywiole. Kolejne linie bazowały na ekstraktach ziołowych i owocowych. A później przyszedł czas na te z minerałami z Morza Martwego.

Na pomysł czerpania z bogactwa Morza Martwego wpadli Państwo przy okazji egzotycznych wakacji?
Nie, nie. Pojechaliśmy nad morze w poszukiwaniu surowców. Tam rośnie awokado, którego właściwościami się interesowałam. To było jakieś 17 lat temu. Spełniałam swoje marzenia. Kosmetyki z minerałami z Morza Martwego produkowane przez firmy z Izraela były wtedy szalenie drogie, więc od razu pomyśleliśmy, że przecież my możemy sprowadzić surowce do kraju i produkować kosmetyki na możliwości portfeli Polaków.

Ciekawi mnie jak wydobywa się te surowce?
Tak naprawdę to proste zadanie. Morze Martwe leży 400 metrów poniżej poziomu morza,
w depresji. Tam jest jak w kociołku. Woda ma około 33 procent zasolenia. Jej skład jest tak bogaty, że znajdziemy w niej prawie całą tablicę Mendelejewa! Nad brzegiem Morza Martwego działa mnóstwo małych fabryczek. Pracownicy odparowują wodę - a robią to naturalnie, na słońcu - i uzyskują zagęszczony surowiec. To proces kilkuetapowy. Na końcu otrzymuje się czystą sól. Niezwykle ciekawe jest również błoto z Morza Martwego, które też znajduje się w naszych kosmetykach. Jest to silnie zmineralizowany szlam, który odkłada się na obrzeżach morza. To błoto wnika głęboko w pory skóry, oczyszcza z toksyn. Poza tym uzupełnia minerały i pełni funkcję peelingu. Uwielbiam odkrywać możliwości nowych surowców.

Taka dociekliwa jest Pani także w życiu prywatnym?
Oj, nie. Spraw prywatnych nie można rozpatrywać w kategoriach naukowej zagadki. Uważam, że jestem bardzo tolerancyjna. Mam wielki szacunek dla ludzi. Jedyne, czego nie znoszę, to rozpychania się łokciami i dążenia po trupach do celu. To daje krótkotrwały efekt. Będzie, co ma być. Mimo że współczesny świat trochę na nas to wymusza, to nie wyzbywajmy się pokory. Absolutnie nie potrafię się odnaleźć w wyścigu szczurów.

To nietypowe we współczesnym biznesie.
Może i tak, ale moja dobra przyjaciółka powiedziała kiedyś, że nie bez powodu Apis od 26 lat utrzymuje się na rynku. To świadczy o tym, że wygrywamy czymś innym i to mnie cieszy. Od początku założyliśmy, że się nam uda. Nie przeliczaliśmy tego na zyski, chociaż to oczywiście jest też ważne. Każdy robi swoje i to u nas funkcjonuje. Fantastycznie, gdy praca jest pasją, a jeśli można na tym zarobić, to jeszcze lepiej,ale to już rzecz wtórna. Tak uważam i tego nie zmienię.

Był pomysł, aby marka Apis pojawiła się na półkach w marketach?
Zastanawialiśmy się nad tym. To daje szansę, żeby być wszędzie. Wiąże się to też z dużymi zyskami, ale i kosztami oraz pewnymi ustępstwami. Gdy pojawiają się propozycje, aby zrobić kosmetyki niższej jakości, za symboliczną złotówkę, to ja wiem, że tego nie potrafię. Wolę działać na mniejszą skalę, niż stracić to, na co tyle lat pracowaliśmy. Za to zdecydowaliśmy się wpuścić nasze dwie linie kosmetyków
do Rossmanna, w łódzkiej Manufakturze. To największy oddział tej sieci w Europie. Sklep sam się do nas zgłosił i ta współpraca układa się bardzo dobrze. Poza tym nasze kosmetyki są dostępne za granicą, m.in., w Skandynawii, Holandii, Anglii, Czechach i we Włoszech.

Dokąd zmierza branża kosmetyczna? Czeka nas era kosmetyków ekologicznych?
Naprawdę trudno jest odpowiedzieć na to pytanie. Równocześnie dzieje się bardzo dużo. Z jednej strony popularność zyskują kosmetyki naturalne, a z drugiej strony w laboratoriach uzyskujemy nowe, rewolucyjne substancje. Obawiam się tylko sytuacji, gdy marketingowcy uznają, że społeczeństwo nasyciło się chemią i w odpowiedzi na to pod hasłem „eko” będą chcieli sprzedać wszystko. Jeśli rzeczywiście będą to kosmetyki naturalne, co będzie potwierdzone badaniami, to nie powinno to zaszkodzić.
Gorzej, jeśli będzie to jedynie tani chwyt.

Kosmetyki naturalne są mniej skuteczne od tych ze składnikami syntetycznymi?
Moim zdaniem pod tym względem kosmetyki muszą być wyważone. To tak jak z perfumami.
Na moje ulubione Chanel w iluś procentach składają się naturalne olejki, ale i składniki syntetyczne. Dopiero z tego połączenia powstaje coś wspaniałego. Bazując na samej naturze nie uzyskamy takiego efektu. Musimy się posłużyć chemią, także z tego względu, że wiele substancji naturalnych zawiera alergeny. Jest ich tyle, że naukowcy nie nadążają z publikacjami na ten temat. Dzięki chemii można wyeliminować
uczulający składnik z naturalnej substancji. Chciałabym, żeby ludzie byli coraz bardziej świadomi i tak samo wybierali kosmetyki.

Na co powinnyśmy zwracać uwagę, kupując, na przykład krem do twarzy?
Oczywiście na to, żeby był on przeznaczony do potrzeb naszej skóry. Niestety wiele pań wchodzi do sklepu i jest kompletnie zagubionych. Dlatego uważam, że osoby sprzedające muszą mieć wiedzę na dany temat. Czasami, jak słyszę odpowiedzi sprzedawczyni, to sama mam ochotę się odezwać. W innych krajach ta świadomość już jest większa i w Polsce to także zmierza ku lepszemu.

Jaką jest Pani szefową?
Mam nadzieję, że dobrą (śmiech). Zatrudniam około 30 osób. Produkcja mieści się w Bydgoszczy. Bardzo lubię pracę w grupie, burzę mózgów, dyskutowanie o pomysłach. Opinie innych są dla mnie niezwykle cenne. Nie cieszy mnie wcale, jak na dzień dobry słyszę „to jest wspaniałe”. Wolę, jak ktoś zauważy słabe strony. Sama pracuję tak długo, aż mam pewność, że składniki są idealnie zbilansowane. Trochę szukam dziury w całym, ale z reguły te moje wątpliwości okazują się trafione. Bardzo cenię sobie także współpracę z Katedrą Kosmetologii i Dermatologii Estetycznej Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy. Powstają nawet prace magisterskie w oparciu o badania naszych kosmetyków.

Oferta firmy poszerzyła się w tym roku o gabinet kosmetyczny, który prowadzi jedna z Pani córek. Co jest kolejnym wyzwaniem?
Marzą mi się kolejne kosmetyki profesjonale, z których byłabym jeszcze bardziej dumna. Mam troje dzieci - dwie córki i syna - i wszyscy razem pracujemy. Jeździmy na sympozja kosmetyczne. Jak na nich patrzę, to utwierdzam się w przekonaniu,
że było warto. Poza tym na początku przyszłego roku po raz trzeci zostanę babcią.
To dopiero wyzwanie.

Pani jest chyba romantyczką…
Chyba tak (śmiech). Lubię, gdy w życiu ten romantyzm występuje. Mam swoją filozofię,
wartości, których się trzymam. To, co dajemy innym, prędzej czy później do nas powróci. Przekonałam się o tym wielokrotnie.

*Krystyna Arcabowicz

Biotechnolog, technolog żywności. Od 26 lat prowadzi w Bydgoszczy rodzinną firmę kosmetyczną Apis Natural Cosmetics. W konkursie magazynu „Businesswoman & Life” została nagrodzona statuetką Businesswoman Roku 2013 w kategorii lider w produkcji kosmetyków z minerałami z Morza Martwego. Apis produkuje 230 rodzajów kosmetyków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ta wizja mnie kusiła - Express Bydgoski

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska