Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta kobiecie nie skłamie

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Huczy, dudni i grzmi, kiedy zaczyna się jakakolwiek debata o współczesnych kobietach. O ciemiężeniu i równouprawnieniu. O kwestiach genderowych.

O rolach społecznych, różnicach kulturowych, suwakach i dziesiątkach innych kwestii. Gorąco jest niezwykle, bo i oskarżenia fruwają soczyste - od seksizmu i mizoginizmu, po sekciarski feminizm. Kino oczywiście od tych debat nie ucieka, ba, co jakiś czas jakiś film staje się pretekstem do kolejnego huczenia, dudnienia i grzmienia. I można się było zakładać, że "Spódnice w górę!" też będą. A tu proszę, lekkie zaskoczenie.

Bo zapowiadało się na dzieło, że tak powiem, oczywiste. Pani reżyser stworzyła mozaikową opowieść o 11 paryżankach, czyli portret kobiety współczesnej. Jej pragnień, tęsknot, fascynacji, lęków - ale też barier, które napotyka. Jako że to komedia, wydawało się, że będzie soczyście, a zmurszały patriarchat dostanie zdrowo po uszach. Tymczasem już w połowie filmu zacząłem się zastanawiać, czy to nie jakieś wyrafinowane, piętrowe szyderstwo, bo ten portret kobiety współczesnej nawet mi - człekowi bez feministycznych ambicji - wydał się nieco karykaturalny.

Bo co tak naprawdę zajmuje kobiety, jakby nie było według innej kobiety, czyli pani reżyser? Nieustanne gonienie za seksualnym spełnieniem, rozpaczliwa ucieczka przed samotnością i ciągłe kłopoty z hormonami w czasie miesięcznego cyklu, które kręcą paniami i ich nastrojami. Wszystkie heroiny - niezależnie od statusu i podejścia do życia - są tu bowiem bardzo podobne i chodzi im tak naprawdę o to samo. Wszystkie uwielbiają też złośliwości, ploty i damskie wieczory pełne atrakcji. A największym dramatem jest brak orgazmu. Podejrzewam, że gdyby taką produkcję zmajstrował facet, natychmiast stałby się czarnym ludem i do modnych kawiarni musiałby chodzić w masce. Choć facetów pani reżyser też nie oszczędza - w jej filmie to głównie nudziarze i miękisze.

Tak naprawdę główny problem tego filmu to właśnie ta jego mozaikowa struktura. 11 pań wpadających na siebie w różnych życiowych sytuacjach to chyba zbyt wiele - trudno tu skonstruować ciekawsze postacie i trudno opanować chaos. Jest więc szefowa korporacji, poziomem testosteronu bijąca na łeb facetów, jest matka dzieciom, która wpędziła się w rolę kury domowej, jest pani lesbijka, jest pani kierowca autobusu, która pod wpływem urazu głowy odkrywa seksualną żądzę... Panie mają różne przygody w swojej pogoni za seksem i miłością, a w finale oczywiście bawią się razem. A my dostajemy i parę stereotypowych sytuacji - kura domowa się emancypuje, więc tata nie wie, jak zająć się dziećmi - i kilka ciekawszych, jak pokaz presji obyczajowej, jaką wywierają na siebie "wyzwolone" kobiety. Film jest po francusku lekki, momentami frywolny, ale choć parę dialogów jest zabawnie smacznych, to generalnie nie śmiejemy się za często.

Mozaikowy charakter tego obrazu uderza też w aktorstwo. Bo choć gra w tym filmie wiele gwiazd - od Isabelle Adjani po Vanessę Paradis - to niewiele z ich ról zapamiętamy. Ale w końcu tak bywa w filmach, które mają ambicje portretu zbiorowego. Jednostki nam znikają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!