Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jedna chwila i jest Mila

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Niektórzy przypominają żyjątka z gier komputerowych. Już, już spadają w niebyt, już, już nikną w odmętach, a tu proszę - okazuje się, że mają jeszcze kolejne życie.

Sebastian Mila, piłkarz polski, miał już tych żyć parę. I sportowych, i popkulturalnych. I co jedno, to bardziej zadziwiające.

Cóż, żeby pan piłkarz został gwiazdą pop - albo chociaż marnym celebrytą - spełnić musi kilka warunków. Bo nie chodzi tylko o to, żeby przyzwoicie wykonywał swój zawód, czyli kopał lub łapał. Musi być też delikwentem odpowiednio medialnym, mieć odpowiedni image, a najlepiej jeszcze odpowiednią kobietę u boku, jak nie przymierzając pan Beckham. Dzisiaj piłkarskie supergwiazdy pop mamy dwie - Roberta Lewandowskiego i Wojciecha Szczęsnego. Bo to ci goście, którzy w rankingach reklamowych wyskakują ponad różnych śpiewaków, aktorów i innych akrobatów.

Mamy oczywiście też całą gromadę aspirantów, którym zawsze czegoś tam brakuje - najbliżej świecznika wydaje się być dzisiaj Grzegorz Krychowiak. Ale iluż takich aspirantów już bywało... Pamiętają państwo takiego Radosława Matusiaka na przykład? Miał swoje pięć minut, ba, sprzedawano go w mediach jako ikonę piłkarza nowoczesnego, co to gra na giełdzie i nie wstyd go pokazać na świecie. Piękna narracja, tyle że szybciutko zgasła. A błysk Matusiaka przydarzył się w czasie, kiedy jedno ze swoich żyć miał Sebastian Mila.

Bo cała kariera Mili to wzloty i upadki, ostatnio raczej te drugie. Ot, fajny swojak, co to ma problemy z wagą, symbol jednego z polskich klubów, ale to by było na tyle. Swojski ligowiec, co to za granicą nie miał czego szukać. Tymczasem w obu ostatnich meczach kadry wystarczyła chwila i Mila rozkochał w sobie lud polski. No i jaka to piękna opowieść! Facet właściwie już skreślony, odwieszony na kołku, wyszydzany, ba, z niemodną fryzurką - w przeciwieństwie do pięknych młodzianków z kadry - o buźce raczej przaśnej, wychodzi na boisko i gryzie trawę. Ba, podrywa młodzianków do boju. Strzela bramkę Niemcom, kręci Szkotami jak jakiś Messi. I realizuje stary mit swojaka, co to wyszarpał to, co mógł, choć wiatr wiał mu w oczy.

I kogo zapamiętamy po tym historycznym zwycięstwie nad Niemcami? Właśnie Milę. Nie wiem, czy pan Sebastian jeszcze kiedyś będzie miał okazję na kolejne życie. Może to ostatnie chwile chwały w karierze. Ale co by nie mówić, to chwile z bardzo mocnym przytupem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!