Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Minął tydzień: Rada mocno usportowiona

Piotr Bednarczyk
Pamiętacie państwo, jak dłużył nam się czas na zakończenie konkursu skoków narciarskich na dużej skoczni podczas igrzysk w Soczi? Nie wiadomo było, czy mistrzem zostanie Kamil Stoch czy Noriaki Kasai.

Trwało to może z minutę, ale wydawało się, że to wieczność. Myślę, że podobnie czuli się uczestnicy ostatnich wyborów samorządowych w Polsce. Ale w końcu wszystko już wiemy, przynajmniej w Toruniu. A tu do Rady Miasta dostała się dość silna reprezentacja sportowa. Lobby piłkarskie należy do PiS-owców: działacza Wojciecha Klabuna (1229 głosów) i arbitra Jacka Kowalskiego (938). Żużel to Jan Ząbik (znów rewelacyjny wynik - 1262), wioślarstwo - Sławomir Kruszkowski (470), koszykówka - Witold Waczyński (236, wszyscy Czas Gospodarzy). Do tego mamy byłego kartingowca, Michała Rzymyszkiewicza (1905, PO). Tak więc wynik „sportowców” w walce o miejsce w radzie jest całkiem pokaźny. A - przypominam - do sejmiku wojewódzkiego dostał się znowu menedżer żużlowców Jacek Gajewski. W lokalnych władzach więc sport jest widoczny wszędzie.
* * *
Z tych, którzy „przegrali”, najbardziej żal mi jest Jacka Krzyżaniaka, byłego żużlowca, obecnie trenera. Osiągnął bardzo dobry wynik (563), lepszy od niektórych kandydatów, którzy weszli do rady, ale jemu to się nie udało. Myślę, że z podniesioną głową z wyborów mogą wyjść też szef sportu w Urzędzie Marszałkowskim Marcin Drogorób (353), trener bokserski Henryk Żołnowski (269), a również byłe koszykarki: Patrycja Gulak - Lipka (183) i Jolanta Sowińska - Broczek (130) wstydu nie przyniosły. Jeśli coś mnie zdziwiło, to dość skromne poparcie Mirosława Kowalika. Jeszcze niedawno był pupilkiem toruńskich kibiców żużlowych, a teraz uzbierał 180 głosów. Jak na przedstawiciela najpopularniejszej dyscypliny sportu w Toruniu - trochę mało. Ale może po prostu postawił na złego konia, bo cały komitet SLD - Lewica Razem w tych wyborach nie błyszczał.
* * *
Rywalizację wyborczą mamy zakończoną, trwa zaś ostra rywalizacja stricte sportowa. Koszykarze Polskiego Cukru byli o krok sprawienia sensacji i zwycięstwa we Wrocławiu ze Śląskiem. Wygrana wymknęła im się z rąk w ostatnich chwilach. Mam już dość ładnych porażek naszych zespołów z potężnymi rywalami, i to w meczach wyjazdowych. Nie tak dawno przecież koszykarki Energi o mało nie wygrały w Eurolidze w Orenburgu z Nadieżdą. Tak, jak Polski Cukier, prowadziły tam jeszcze w ostatniej kwarcie, a do domów wróciły z niczym. No, przepraszam, z ogromnym zmęczeniem. W tym tygodniu też dzielnie postawiły się europejskiej potędze, czyli Fenerbahce w Stambule. Efekt jest jednak ten sam. Choć wspomniane porażki Polskiego Cukru i Energi mogą mieć i pewne pozytywne elementy. Zarówno bowiem nasze panie, jak i panowie przekonali się, że można postawić się nawet najbardziej renomowanemu rywalowi. Wszystko jest możliwe. Teraz zabrakło jeszcze szczęścia i doświadczenia, ale następnym razem może być inaczej. Szczególnie optymistycznie wygląda sytuacja u naszych koszykarek. Okazuje się, że zespół ma naprawdę duży potencjał. Jeśli nie przegra ze zmęczeniem i kontuzjami, może w tym sezonie sporo zwojować.
* * *
Nieoczekiwanie komfortową sytuację w pewnym momencie miał Klub Sportowy Toruń. Po tym, jak oficjalnie torunianie poinformowali, że dogadali się z Grigorijem Łagutą, Jasonem Doylem i Kacprem Gomólskim, na niektórych całkiem niezłych zawodników padł blady strach. Doszło do tego, że to żużlowcy boją się, iż nie załapią się do żadnego ekstraligowego klubu. Albo że będą musieli podpisać umowy za dużo niższe stawki. Bo Grudziądz, Rzeszów, Tarnów czy Wrocław lukratywnych umów nie zawierają. A w Stali Gorzów, Unii Leszno, Falubazie Zielona Góra czy KS Toruń zdecydowana większość miejsc jest już obsadzonych. I teraz to działacze mogą wybierać sobie zawodników, na swoich zresztą warunkach. Trzeba przyznać, że przewidział to już dawno temu menedżer torunian Jacek Gajewski, który apelował, by się nie gorączkować, bo toruński zespół w końcu zostanie skompletowany i to nie z żużlowych „odrzutów”. Inna sprawa, że mocno pomogła mu rejterada Marty Półtorak z Rzeszowa. Wszyscy zawodnicy liczyli, że to ona zepsuje rynek kilkoma przepłaconymi kontraktami, a tu skończyło się na niczym. I wreszcie, po tylu latach, może dojść do początku powrotu do normalności. A jeśli chodzi o torunian, to mogli wybierać z kilku ofert. Zdecydowali się na skruszonego Chrisa Holdera, który jak usłyszał, że za chwilę torunianie podpisać umowę z Gregiem Hancockiem lub Peterem Kildemandem, szybko zaakceptował warunki. Kto pierwszy bowiem, ten lepszy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska