Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmotywuj mnie, proszę

Redakcja
Co z tymi mediami? To one spsiały i zdegenerowały się kompletnie, a teraz ogłupiają lud, czy wręcz przeciwnie - dostosowały się biedactwa do poziomu odbiorców i dają im to, co lud kocha najbardziej?

Film:

"Wolny strzelec", reż. Dan Gilroy

Tytuł:

Tak naprawdę to debata przypominająca tę o pierwszeństwie jajka i kury, bo przecież w realu wszystko nakręca się nawzajem. W Polsce taką dyskusję ćwiczymy głównie na przykładzie tabloidów, w "Wolnym strzelcu" oglądamy świat amerykańskich lokalnych stacji telewizyjnych, które tradycyjne wiadomości zastąpiły - podobnie jak tabloidy - układanką emocji. Żeby widz poczuł strach, zazdrość, współczucie...

Ile w takich mediach nowego typu jest jeszcze tradycyjnie rozumianego dziennikarstwa? I ile jest dzisiaj w ogóle dziennikarstwa w dziennikarstwie? Główny bohater filmu to łowca newsów o przemocy, katastrofach, wypadkach. Krąży nocą po mieście i poluje na zwierzynę. Dodajmy, że na rzadką zwierzynę - ponieważ przestępczość spada, spektakularnych wydarzeń jest niewiele, a widz co rano oczekuje na to, że serwisy napakowane będą tragediami bliźnich. Bo przecież nikt już nie buduje tych serwisów tak, żeby odbijały to, co się dzieje na świecie - są produktem, który najlepiej trafia w gust odbiorcy i podnosi słupki oglądalności. A twórcy takich mediów nawet nie zauważają, jak z dnia na dzień mają coraz mniej skrupułów.

Nasz bohater okazuje się tu mistrzem. Jest najbardziej bezwzględny, skupiony na zadaniu i cyniczny. Tyle, że nie jest żadnym dziennikarzem, to raczej współtwórca jakiegoś reality show. Że to nic nowego? Owszem. Jeśli chodzi o media, to o odchodzeniu od roli czwartej władzy, tabloidyzacji i odhumanizowaniu nakręcono już parę filmów, napisano kilka książek i wygłoszono setki wykładów. Tyle że "Wolny strzelec" daje nam niezły bonus - bohatera, od którego trudno oderwać wzrok. Bo to idealny człowiek nowych czasów, produkt kursów internetowych, przemawiający językiem z podręcznika młodego motywatora. Prawie każda jego wypowiedź, wygłaszana marketingowym bełkotem, jest tu jak z internetowej ściągi - kiedy szuka pracy, rozmawia z szefową teledziennika, nakłania do czegoś podwładnego. Jest zmotywowany i idealnie skupiony na celu. No i thriller zmienia się momentami w groteskę. A sporo widzów odnajdzie pewnie takich funkcjonariuszy nowych czasów gdzieś u siebie w pracy...

Tak więc oglądamy opowieść o lekko psychopatycznym facecie, który nie bardzo potrafi znaleźć sobie miejsce w życiu. Tu coś ukradnie, tu się wkręci, ale generalnie kryzys nie sprzyja takim jak on. Pewnego dnia zauważa łowców newsów - ekipę telewizyjnych wolnych strzelców, filmujących wypadek, który potem mogą sprzedać jednej ze stacji. Wkrótce sam rusza na łowy i staje się nieocenionym źródłem soczystych "newsów". No i pojawia się pokusa, żeby jakieś wydarzenie wykreować.

Naszego łowcę gra Jake Gyllenhaal - i mocno zaskakuje tą rolą. Solidnie dla niej wychudł, ma niezdrowy wygląd psychopatycznego typa z wielkimi oczami. Gyllenhaal miał już w CV sporo ciekawych filmów, choćby "Tajemnicę Brokeback Mountain" czy "Zodiaka". Ale w "Wolnym strzelcu", kiedy tak krąży po nocnym mieście - a zdjęcia są kapitalne - jest równie hipnotyczny jak De Niro w "Taksówkarzu". Bo "Wolny strzelec" bez dwóch zdań przeniósł go do innej ligi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!