Toruński samorząd nie daje dyrektorom placówek oświatowych dodatkowych funduszy na to, by zapłacili nauczycielom, którzy prowadzą lekcje za chorych kolegów. Tak więc prawdziwych zastępstw nie ma, a uczniowie, których nauczyciel jest na zwolnieniu, są stratni.
- Wtedy w szkole nie dzieje się nic. Dzieci są zwalnianie z lekcji, siedzą w świetlicy albo mają lekcje w bibliotece. Nauka staje się fikcją, prawie nigdy nic nie jest zadane do domu - opowiada matka trzecioklasistki z jednej z toruńskich podstawówek.
Jeszcze gorzej jest w szkołach ponadgimnazjalnych, których zdaniem jest przygotowanie młodzieży do matury. Tam nieobecność matematyka czy polonisty może odbić się na przygotowaniach do egzaminu.
- Nauczyciele biorą zwolnienia tylko wtedy, kiedy nie mają wyjścia. Czują się odpowiedzialni za swoich uczniów. Mimo to brak pieniędzy na doraźne zastępstwa wiąże nam wszystkim ręce - uważa Roman Szefler, dyrektor IX Liceum Ogólnokształcącego.
Radni Czasu Mieszkańców próbowali przeforsować poprawkę do budżetu - dodać 5 mln zł właśnie na krótkotrwałe zastępstwa w szkołach. Nie udało się osiągnąć porozumienia. Prezydent Michał Zaleski zgodził się jednak przyjrzeć sprawie. W ciągu najbliższych sześciu miesięcy urzędnicy mają zebrać dane ze szkół i oszacować ewentualne koszty finansowania zastępstw.
- W skali miasta to nie będą kolosalne pieniądze. Trzeba tylko chcieć zrozumieć problem i się nad nim pochylić - mówią w toruńskich szkołach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?