Neurolodzy ze szpitala na Bielanach wracają do pracy

- W każdej chwili mogę dostać udaru mózgu. A zostaliśmy bez takiego oddziału. Jakie mam szanse, gdy będą mnie wieźć do Grudziądza czy Bydgoszczy? - nie kryje zdenerwowania Mirosław Matałowski, który jako jeden z wielu zadzwonił wczoraj do naszej redakcji zbulwersowany zawieszeniem pracy oddziału neurologicznego i leczenia udarów mózgu w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Toruniu.
[break]
Okazuje się, że obawy pana Mirosława w dużym stopniu są już nieuzasadnione, bo oba oddziały wznowiły działalność.

Może na zakładkę?

- Jak to się stało, że wszyscy lekarze na tym oddziale mieli kontrakty kończące się jednego dnia? Gdyby na tzw. zakładkę, byłoby bezpieczniej dla pacjentów, bo część specjalistów musiałaby przyjść. Nie doszłoby do tak drastycznej sytuacji. Dlaczego akurat lekarze neurologii w WSZ nie dogadali się z dyrekcją w sprawie zarobków? - to niektóre pytania, które zadawali wczoraj nasi Czytelnicy.
- Może dlatego, że jako poszukiwani specjaliści mogą tyle samo a nawet więcej zarobić gdzie indziej, np. w poradniach. Tyle że dla wielu specjalistów praca w szpitalu jest prestiżowa, wiąże się z ciekawszymi przypadkami - podkreśla toruński lekarz niepracujący na Bielanach.
Neurologia to bardzo trudny oddział. Wszyscy pracownicy, a więc lekarze, pielęgniarki, rehabilitanci, ocierają się tu na co dzień o śmierć. Lekarze twierdzą nieoficjalnie, że nie dostali podwyżek od siedmiu lat. A o tym, że nie przedłużą rocznych kontraktów, które kończyły im się ostatniego lutego, wiadomo było już od grudnia. W poniedziałek 2 marca neurolodzy stawili się do pracy, ale zgodzili się przychodzić tylko przez trzy dni. Lekarze z innych oddziałów też nie chcieli przystać na dotychczasowe warunki, jednak zmienili zdanie.
- Prawie wszyscy lekarze mają zawarte kontrakty. Inne są zarobki specjalisty, który bierze na okrągło dyżury, inne takiego, który ma tylko umowę kontraktową - tłumaczy dr Janusz Mielcarek, rzecznik WSZ. - Konkretnych kwot nie mogę podać.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, stawka podstawowa neurologa za godzinę to 50-60 złotych. Z kontraktu średnio miesięcznie (bez dyżurów) ma brutto 5-7 tys. zł. Z tego lekarz musi opłacić ZUS (1.100 zł), podatek (1.400), zostaje mu 2.500-4.500 tys. zł. Tę wyższą stawkę ma specjalista II stopnia z 15-letnim stażem pracy. Z czterech-pięciu dyżurów zwykłych (17-godzinnych) miesięcznie i jednego świątecznego (24 godziny) - ma w sumie 4-5 tys. zł.
- Zarobki lekarzy na neurologii w WSZ nie różnią się od tych, jakie mają na innych oddziałach - podkreśla dr Janusz Mielcarek, rzecznik WSZ. - Neurolodzy żądali dwukrotnych podwyżek. Potem rzeczywiście spuścili do 60 procent, ale dla szpitala to i tak było stanowczo za dużo.
Plusem zawodu lekarza specjalisty jest to, że zawsze ma możliwość, żeby sobie dorobić. Lekarze nie narzekają na brak ofert pracy. Jakby specjalista II stopnia nie wychodził ze szpitala, mógłby zarobić i 30 tys. zł.

Pierwszy i ostatni?

Czwartek, 5 marca był pierwszym i ostatnim dniem zawieszenia działalności oddziału neurologicznego i leczenia udarów mózgu w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym. W tym samym dniu na stronie internetowej szpitala na Bielanach ukazało się ogłoszenie o konkursie ofertowym na „świadczenia zdrowotne udzielane przez lekarzy”.
- Przez siedmiu lekarzy z tych oddziałów złożone zostały propozycje, które możemy przyjąć - informuje rzecznik szpitala. - Oddziały wznowiły działalność. Wysłaliśmy oficjalne pisma do Narodowego Funduszu Zdrowia i organu założycielskiego.
Zgodnie z przepisami zawieszenie działalności oddziału nie może trwać dłużej niż pół roku.