Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czasami zdarza się, że rewers kupionej starej pocztówki okazuje się bardziej interesujący od awersu

Szymon Spandowski
Pocztówka składa się z dwóch obrazków. Na pierwszym widać betonowe elementy przygotowywane w cementowni na Mokrem,
Pocztówka składa się z dwóch obrazków. Na pierwszym widać betonowe elementy przygotowywane w cementowni na Mokrem, Nadesłana
Reinhard Uebrick, przedsiębiorca budowlany z przełomu XIX i XX wieku, znów wraca na nasze łamy. Jako twórca betonowej konstrukcji w rzeźni miejskiej oraz autor listu.

Pamięć w Toruniu bywa niezwykle ulotna. W jednej z naszych poprzednich wypraw w przeszłość przywołaliśmy ducha Reinharda Uebricka, wszechstronnego budowniczego, któremu miasto zawdzięcza m.in. jeden z pierwszych przewodników turystycznych, gmach Towarzystwa Naukowego, budynek dawnej fabryki pierników przy ul. Strumykowej, piękną secesyjną kamienicę na rogu Rybaków i Kujota (ulica ta przed 1920 rokiem nazywała się Uebrickstrasse), a także... pierwszy betonowy strop w naszym regionie.
[break]
Konstrukcja powstała podczas rozbudowy zakładu na Jakubskim prowadzonej w latach 1908-1911. Jej elementy produkowane były jednak pod Dębową Górą, w cementowni Reinharda Uebricka. Etapom montażu możemy się przyjrzeć dzięki pocztówce reklamowej toruńskiego architekta oraz przedsiębiorcy, jaką odnalazł i kupił historyk sztuki, pasjonat dawnego Torunia, Piotr Kożurno. Dzięki jego uprzejmości oba obrazki - z cementowni na Mokrem i wznoszonej hali rzeźni publikujemy dziś w „Nowościach”.
Budowa, której poniekąd jesteśmy w ten sposób świadkami, była jedną z kilku, jakie w pierwszej połowie ubiegłego stulecia przeprowadziły władze miasta w celu unowocześnienia otwartego w 1884 roku zakładu. Pochłonęła ponad pół miliona marek.

Stuletnia podróż

Mimo wszystko, w rzeźni się dziś na długo nie zatrzymamy. Sto lat temu pocztówka trafiła do skrzynki na listy, rozpoczynając swoją podróż po świecie, zakończoną zorganizowaną gdzieś w Niemczech aukcją internetową. Dokąd trafiła po opuszczeniu Torunia? Do mieszkającej pod Koszalinem Heleny Uebrick. Kto ją napisał i wysłał? Ho, ho - sam Reinhard Uebrick!
- Interesowała mnie przede wszystkim architektura, początkowo więc w ogóle nie zwróciłem uwagi na treść - mówi Piotr Kożurno.
Treść jest tymczasem wyjątkowo interesująca. Uebrick zaprasza swoją krewną, by przyjechała do Torunia. Wspomina, że w poprzednim liście wysłał jej potrzebne zezwolenie. Jakie zezwolenie?! Od kiedy to na wjazd do miasta potrzebne są kwity wystawione przez jakieś wysokie władze? Odpowiedź na te pytania dają pieczątki. Stempel na znaczku informuje, że napisana 14 grudnia 1914 roku pocztówka trafiła w ręce urzędników pocztowych dwa dni później. Wcześniej z jej treścią zaznajomili się wojskowi cenzorzy, którzy również zostawili ślad swojej działalności w postaci pieczątki z informacją, że list został sprawdzony i przekazany do wysyłki.
Reinhard Uebrick najwyraźniej zapraszał Helenę Uebrick na święta Bożego Narodzenia. Cztery miesiące wcześniej wybuchła pierwsza wojna światowa, do położonej przy samej granicy twierdzy dostać się było bardzo trudno, potrzebna była na to zgoda władz wojskowych.
Treść wysłanej przez architekta pocztówki wskazuje również na problemy z obiegiem korespondencji. Sto lat temu, na co zwracaliśmy uwagę, opisując pierwszą wojenną Gwiazdkę, poczta była bardzo przeciążona, gazety apelowały, aby życzenia świąteczne wysyłać z co najmniej trzytygodniowym wyprzedzeniem.
Dzięki temu, że w nasze ręce trafił oryginał pocztówki, udało nam się dotknąć historii. Dowiedzieliśmy się ciekawych rzeczy o interesujących nas ludziach i czasach, w których żyli. Takie odkrycia są dowodem na to, że poszukiwania prowadzone przez kolekcjonerów, oraz wydatki, jakie pasjonaci ponoszą, dokumentując historię miasta, mają sens.

Bez mandatu do teatru

Wróćmy jeszcze do zdjęć ilustrujących dokonania budowniczego z Bydgoskiego Przedmieścia. Przypomnijmy, że Uebrick mieszkał w kamienicy przy ul. Bydgoskiej 35. Szkieletowy budynek z pięknymi drewnianymi gankami zbudował dla siebie w drugiej połowie XIX wieku. Rozbudowa toruńskiej rzeźni rozpoczęła się w 1908 roku, miasto wzięło na ten cel pół miliona marek pożyczki. O tym, jak wielka to była suma, świadczy inna inwestycja, w którą był zaangażowany Reinhard Uebrick. Na początku ubiegłego stulecia władze Torunia podjęły decyzję o budowie teatru miejskiego. W jego projektowaniu brał udział nasz znajomy, jednak to nie on zdobył ostatecznie kontrakt, ale wiedeńscy architekci Ferdinand Fellner i Hermann Helmer. Pisząc o tym wcześniej, wspominaliśmy, że Uebrick wyścig o zlecenie przegrał, jednak wygląda na to, że przynajmniej pierwotnie wiedeńczycy mieli realizować projekt opracowany przez torunianina. W związku z tym, w kwietniu 1902 roku Uebrick złożył nawet swój mandat radnego miejskiego, aby nie zabierać głosu w swojej sprawie. Wcześniej, w połowie marca, „Gazeta Toruńska” poinformowała, że:
„Miejski teatr niemiecki podług planu budowniczego Uebricka zostanie pobudowany. Rada Miejska uchwaliła na budowę 300.000 marek. Koszta budowy wyniosą, jak ocenili rzeczoznawcy, coś 370 czy 380 tysięcy marek. Sumę ponad 300 tysięcy pokryje rząd w interesie „uciśnionej niemczyzny w Toruniu”. Budowę powierzono firmie Hellmer & Fellmer”.
Miesiąc później dziennik donosił, że wiedeńczycy poczynili w planie Uebricka zmiany, a koszty planowanej budowy miały wzrosnąć do 420.000 marek. Przypomnijmy, że za rozbudowę rzeźni trzeba było zapłacić 90 tysięcy marek więcej!
Mury runęły, papier został
Cóż, toruńskiej rzeźni już nie ma, podobnie jak i wielu innych śladów po Reinhardzie Uebricku. Jego kamienica przy Bydgoskiej, najpierw została doprowadzona do ruiny, a w 2006 roku się spaliła i została rozebrana. Murowane pamiątki okazały się mniej trwałe od kartki pocztowej, która jednak na szczęście trafiła we właściwe ręce.

Moim zdaniem

Dzisiejszą wycieczkę w dawne czasy dedykuję przede wszystkim autorom kilku stron poświęconych dawnemu Toruniowi, jakie działają na Facebooku i są zapełniane wyłącznie materiałami znalezionymi w sieci. W odróżnieniu od prawdziwych kolekcjonerów, ich gospodarze nie kalają się zakupami. Wyciągają ręce po gotowe, nie przejmując się prawami autorskimi, własności, czy po prostu elementarnymi zasadami przyzwoitości, które wymagają, aby przynajmniej odnotować źródło pochodzenia wykorzystanego materiału. Ich ofiarą padają między innymi stare zdjęcia publikowane w "Nowościach”. Każda z opowiedzianych na naszych łamach historii jest ilustrowana, jest to warunek konieczny, aby można ją było wydrukować. Fotografiami dzielą się Czytelnicy, sporo z nich pochodzi też od zbieraczy, którzy często płacą za swoje skarby spore sumy. Wiem, bo sam też kupuję. Wszystkie są podpisywane tak, jak właściciele sobie życzą, więc przez parę lat nie miałem żadnych problemów, aby potrzebne fotografie zdobyć. Działalność kilku pasożytów niestety zaczyna to zmieniać. Coraz częściej, przeglądając czyjeś ciekawe archiwalia, słyszę, że nie są one przeznaczone do publikacji, bo przecież zaraz ktoś je ukradnie. Mam więc prośbę do działających bez żadnych hamulców internetowych pożeraczy, aby zaczęli szanować źródła, z których tak chętnie korzystają, aby nie zaczęły one wysychać.
Szymon Spandowski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska