Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Minął tydzień: To nie był wymarzony początek

Piotr Bednarczyk
Dariusz Bloch
Na pewno nie takiej inauguracji sezonu żużlowego oczekiwaliśmy w Toruniu. O mało nie przegraliśmy z Betardem Spartą Wrocław i to przy pustawych trybunach Motoareny.

Patrząc na to, co się działo przed w trakcie meczu, remis powinniśmy przyjąć z ulgą, choć powtórzę to, co pisałem wcześniej - dla mnie jest to jednak strata punktu. Bo tabela nie pyta, w jakich to wszystko było okolicznościach. Aczkolwiek pozostaje żal do samego Pana Boga - dlaczego akurat do Aniołów nie uśmiechnęło się choć trochę szczęście? Pecha mieli okrutnego. Najpierw kontuzja Adriana Miedzińskiego jeszcze przed zawodami, potem, już w ich trakcie: wykluczenie Grigorija Łaguty, defekt motocykla Jasona Doyle’a i kontuzja najlepszego zawodnika, czyli Pawła Przedpełskiego. I gdy pojawia się szansa na wygranie meczu po upadku Taia Woffindena na ostatnim okrążeniu ostatniego wyścigu, sędzia przerwał bieg i nakazał powtórkę. A w niej zamiast 5:1 było 4:2 i wygrana przeszła koło nosa. Przy tak nagromadzonym niekorzystnym splocie okoliczności może faktycznie cieszmy się, że skończyło się tak, jak skończyło.
* * *
Gorzej z pytaniem - co dalej? Adrian Miedziński i Paweł Przedpełski są kontuzjowani, a tu za osiem dni mecz w Zielonej Górze. I - tak naprawdę, nie wiadomo, co z nimi będzie. Paweł raczej szybko wyleczy kciuk i wróci na tor. A miał ostatnio życiową chyba formę - i nie mówię tego tylko po meczu z Betardem, ale i choćby sparingu z Orłem, w którym osiągał lepsze czasy niż inni zawodnicy. Gorzej może być z Adrianem - jego lewa dłoń była w dużo gorszym stanie. Wprawdzie lekarze uspokajają, ale na pewno dojście do pełnej sprawności przy obrażeniach, jakich doznał Adrian, musi trochę potrwać. Wprawdzie jest to twardziel, który potrafił swego czasu wystartować w meczu tydzień po tym, jak złamał obojczyk, ale organizmu nie da się bez końca bezkarnie oszukiwać. Co nie zmienia faktu, że życzę „Miedziakowi” szybkiego powrotu do zdrowia i na tor, bo jednak zespół go potrzebuje, jak pokazał mecz z Betardem.
* * *
Zmartwiła mnie też postawa juniora Oskara Fajfera. Jeszcze po sparingu z Orłem przekonywał mnie, że ma odstawiony na spotkanie z Betardem świetny motocykl. Ale w minioną niedzielę przegrywał nawet z absolutnymi debiutantami w ekstralidze - Maksymem Drabikiem i Adrianem Gałą. Coś wybitnie nie zagrało. Pytanie tylko - czy był to przypadek, czy jakiś dłuższy kryzys?
* * *
Frekwencja na Motoarenie była naprawdę niemiłą niespodzianką. Nikt się chyba nie spodziewał, że inauguracyjny mecz obejrzy z trybun niecałe siedem tysięcy osób. Sami fani wymienili wiele przyczyn - ceny biletów, późną porę rozegrania meczu, relację telewizyjną, słaby marketing (choć - jak na mój gust - prawdziwy kibic chyba wie, że w niedzielę jest mecz jego drużyny i nie musi dowiadywać się tego z plakatu na Szerokiej?), wiejący wiatr, przeciwnik nie z najwyższej półki... A może po prostu wszystko nałożyło się na siebie? A może... (o, zgrozo!) rację mają ci, którzy twierdzą, że Toruń odkochał się w żużlu? Kiedyś nieważne było, kto jest rywalem - na pierwszym meczu były komplety widzów. A teraz? Na pierwszy trening przed sezonem przyszło sto osób. To też była niespodzianka, bo poprzednio przychodziło ponad tysiąc. Żartowaliśmy sobie w tym roku, że w sobotę o tej godzinie kibice zostali zaciągnięciu przez żony do hipermarketów, ale chyba po meczu z Betardem już nikomu nie jest do śmiechu.
* * *
Koszykarze Polskiego Cukru przegrali w ciągu kilku dni dwa mecze - w Zielonej Górze ze Stelmetem i u siebie z Energą Czarnymi Słupsk. Jakże jednak były to dwa różne spotkania. Porażka z liderem, jednym punktem, w jego hali, na pewno nie jest powodem do wstydu. Mało tego - dawała powody do optymizmu przed meczem ze słupszczanami. Ale w nim spotkał kibiców srogi zawód. Torunianie przegrali 63:79. Chyba Twarde Pierniki za bardzo chciały wygrać. A już zwłaszcza William Franklin, były gracz Czarnych, za bardzo chciał się pokazać swoim byłym kolegom. Zdobył wprawdzie 20 pkt, ale co z tego, skoro na siedem rzutów za trzy punkty trafił raz, a na na 13 za dwa tylko cztery? W ogóle skuteczność, zwłaszcza w rzutach z dystansu (trzy celne na 21 prób) w drużynie wołała o pomstę do nieba. Teraz sytuacja zrobiła się jasna. Aby awansować do play off, w dwóch ostatnich kolejkach torunianie muszą wygrać dwa razy (w Tarnobrzegu i u siebie z Polfarmeksem Kutno), a sopocianie dwa razy przegrać (u siebie z PGE Turowem Zgorzelec i na wyjeździe z Wikaną Startem Lublin). O wyniki Polskiego Cukru byłbym raczej spokojny, gorzej wygląda sprawa ewentualnych porażek Trefla. Szkoda, że już nic nie zależy w tym przypadku od nas...
* * *
Koszykarki Energi nie podniosły się po dwóch porażkach w Bydgoszczy i przegrały również trzeci mecz w Toruniu. Trzeba przyznać, że zasłużenie. Artego na tym etapie rozgrywek było w lepszej formie. Katarzynkom pozostała walka o brązowy medal z CCC Polkowice, co chyba wszyscy w naszym mieście przyjęli z niedosytem. Bo był to sezon, w którym liczyliśmy na więcej. Aczkolwiek gdybyśmy przenieśli się myślami jeszcze kilka lat wstecz, grę o brąz uznalibyśmy za historyczny sukces. A teraz narzekamy. Czasy się zmieniają - chyba jednak na lepsze, skoro marudzimy w takiej sytuacji. A może chodzi tu o to, że nosa utarła nam Bydgoszcz?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska