Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogoda ducha to recepta na długie życie

Paulina Błaszkiewicz
Paulina Błaszkiewicz
Seweryna Żwańska cały czas prowadzi aktywne życie
Seweryna Żwańska cały czas prowadzi aktywne życie Grzegorz Olkowski
Rozmowa z Seweryną Żwańską, stulatką z Torunia, która aktywnie działa w Stowarzyszeniu Rodzina Wojskowa.

Pani Seweryno, jak to jest, kiedy kończy się sto lat?
[break]
Dobrze jest! Właśnie w tym wieku można się poczuć docenionym człowiekiem. Moje setne urodziny to powód do dumy i radości.
Czego życzyli Pani bliscy z okazji setnych urodzin oprócz kolejnych stu lat?
Rzeczywiście życzyli mi kolejnych, długich lat życia, ale również pogody ducha, która, mam nadzieję, nigdy mnie nie opuści. To jest właśnie recepta na długie i szczęśliwe życie.
Urodziny były okazją do podsumowań?
Tak. Przypomniałam sobie przełomowe momenty w moim życiu, których było wiele, ale najczęściej wspominam przyjazd do Torunia w 1933 roku. Zamieszkałam u jednego z braci mojego ojca – Edmunda Szymańskiego i podjęłam pracę w jednym z jego sklepów. To było coś rzadko spotykanego w tamtych czasach, bo przecież kobiety nie podejmowały się pracy zawodowej, tylko były żonami i matkami.
Ale Pani też później została żoną i matką...
To prawda. W 1936 wyszłam za mąż za podoficera Wojska Polskiego - Adolfa Żwańskiego, a rok później urodziłam córkę Bogusławę.To była miłość i życie w czasach wojny, bo wraz z jej wybuchem w 1939 roku mój mąż został skierowany na front w ramach Armii „Pomorze” jako szef kompanii przeciwpancernej 63. pułku piechoty. W walkach obronnych nad Bzurą został ranny i wraz z innymi uczestnikami walk dostał się na pięć lat do niewoli niemieckiej.
Co działo się z Panią i córką?
Rodziny wojskowe miały być przeniesione pod Warszawę, ale nasz transport został zbombardowany i o własnych siłach musiałam wrócić do Torunia. Tu jednak też nie było bezpiecznie, dlatego wróciłam na wieś do rodziców. Końca wojny doczekałam jednak z rodzicami i córką na Podgórzu, bo nas wysiedlono. Lepsze czasy przyszły po wojnie, kiedy mąż wrócił z niewoli i podjął pracę w Urzędzie Likwidacyjnym. Dwa lata później na świat przyszła druga córka - Mirka.
Córki są z Panią do dziś?
Tak, ale rodzina nam się powiększyła, bo poza córkami mam troje wnucząt i sześcioro prawnuków. Dorastałam w licznej rodzinie. Miałam dziesięcioro rodzeństwa. Byłam najmłodsza, a dziś jestem ostatnią z rodu Szymańskich.
Co Pani sprawia radość?
Szycie. To zawsze była moja pasja. Gdybym była młodsza, mogłabym być projektantką mody. Dziś jestem dobrze ubrana, bo uważam, że kobieta w każdym wieku powinna być zadbana i uśmiechnięta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska