Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wychowywał się na Borewiczu i „Żbikach”

Robert Małecki
W październiku ma się ukazać nowa powieść Ryszarda Ćwirleja, której akcja rozgrywa się w 1924 roku
W październiku ma się ukazać nowa powieść Ryszarda Ćwirleja, której akcja rozgrywa się w 1924 roku Maciej Niesłony
Rozmowa z Ryszardem Ćwirlejem, autorem nagradzanych i nominowanych do nagród literackich kryminałów neomilicyjnych, zastępcą red. naczelnego poznańskiego Radia Merkury.

[break]
Etatowo pracuje Pan w radiu, po godzinach pisze kryminały. Kusi, żeby rzucić robotę i żyć wyłącznie z literatury?
Nie bardzo. Pracuję w regionalnej rozgłośni Polskiego Radia i nie wierzę w życie pozaradiowe. A pisanie to moje hobby. A jak wiadomo czas na hobby, to czas po pracy.
Coraz większą popularnością cieszą się audiobooki. Niestety, poza „Ręczną robotą” i krótkim słuchowiskiem zrealizowanym na podstawie tej powieści w I Programie Polskiego Radia próżno szukać Pana książek w tej wersji.
„Ręczna robota”, to był największy, bo angażujący ponad 130 aktorów, serial słuchowiskowy zrealizowany przez Teatr Polskiego Radia. Co do audiobooków, to mogę tylko powiedzieć, że bardzo bym chciał, ale decyzje podejmują wydawcy, więc to pytanie należy skierować do nich.
A dlaczego postawił Pan na kryminał? Bo o tym, że dobrze Pan zrobił świadczy tegoroczna Nagroda Kryminalnej Piły i nominacje do Nagrody Wielkiego Kalibru.
Zawsze czytałem kryminały, więc wybór wydawał mi się najbardziej naturalny. Za pomocą kryminału łatwiej przemycić, w nienachalny sposób, dodatkowe treści, choćby takie jak swój własny światopogląd. Poza tym współczesny kryminał to już nie tylko opowieść o zbrodni, sprawcy i detektywie. Dziś intryga kryminalna to opowieść o świecie, w którym popełniono przestępstwo i o rzeczywistości, w której mogło do niego dojść. W pewnym momencie pytanie, kto zabił, choć istotne, przestaje mieć pierwszorzędne znaczenie, a na pierwszy plan zaczyna się wysuwać wszystko to, co kiedyś nazwalibyśmy tłem, a dziś to równorzędny bohater, czyli miasto.
Ale wybór padł nie tylko na gatunek. Powrócił Pan do idei pisania kryminałów milicyjnych.
Dla mnie był to prosty wybór. Lata osiemdziesiąte to czas mojej młodości, czyli te chwile, do których wszyscy lubimy wracać we wspomnieniach. O tych latach w naszym kraju piszą przede wszystkim historycy, ukazując je jako czas walki narodu z komuną. Tyle że nie wszyscy w tym czasie walczyli z władzą. Większość walczyła nie z ustrojem, ale z codziennością, a ich największą troską było zapewnienie godnego życia swoim najbliższym. Walczyli więc o dobre miejsce w kolejce u rzeźnika albo o talon na małego fiata. O takich ludziach piszę swoje książki. A że są to kryminały, więc zagadki kryminalne rozwiązują milicjanci, bo w tamtych czasach nie było prywatnych detektywów i profilerów. Tak więc niejako przypadkowo, chcąc pisać o czasach PRL-u, stworzyłem nowy gatunek, czyli powieść neomilicyjną.
Dobrze wspomina Pan ten okres.
Dobrze wspominam pierwsze randki, pierwsze piwo wypite na klatce schodowej, pierwsze wyjazdy pod namiot, świetne wyniki polskiej reprezentacji na Mundialu w Hiszpanii i mojego małego fiata. To jest mój własny PRL do którego zawsze będę wracał z sentymentem.
Patrząc na okładki Pana książek, nie sposób jeszcze nie zapytać o jedną rzecz. Jest Pan fanem komiksów Kapitana Żbika i serialu „O7 zgłoś się”. Prawda czy fałsz?
Oczywiście, że prawda. Na Borewiczu i „Żbikach” się wychowałem. Nic więc dziwnego, że kiedy napisałem pierwszą książkę, wybór był prosty. Szata graficzna musiała nawiązywać do PRL-owskiego komiksu. Okazuje się, że był to strzał w dziesiątkę, bo ci wszyscy, którzy tak jak ja wychowywali się na „Żbikach”, bezbłędnie odczytali to moje przesłanie.
Wróćmy jednak do teraźniejszości. Ostatnio wydał Pan thriller współczesny – „Jedyne wyjście”. To początek nowej literackiej serii?
Gdybym kontynuował moją serię milicyjną rok po roku, to w końcu moi bohaterowie i tak dotarliby do współczesności. Wtedy zapewne wszyscy Czytelnicy przyjęliby to za rzecz naturalną, że moi bohaterowie z lat osiemdziesiątych jakoś się odnaleźli w roku 2012. Ale jako człowiek niecierpliwy z natury, postanowiłem wsadzić kij w mrowisko i trochę nim pogrzebać. No i jest efekt w postaci świetnych recenzji, ale też takich opinii, które delikatnie mówiąc, każą mi posypać głowę popiołem i pokornie wrócić do lat osiemdziesiątych. I dlatego bardzo się cieszę, bo te emocjonalne opinie świadczą o tym, że moje pisanie dla Czytelników nie jest obojętne. Nie mam więc wyjścia, muszę pisać dalej. Będą więc obok siebie seria PRL-owska i współczesna. Ale tak naprawdę wszystkie moje książki to jedna wielka opowieść o dawnych i obecnych czasach.
A teraz nad czym Pan pracuje?
Właśnie skończyłem powieść „Tam będzie ci lepiej”. Jej akcja rozgrywa się w Poznaniu i Schneidemuehl, (dawna nazwa Piły) w roku 1924. Książka ukaże się na początku października tego roku. Wygląda to na początek trzeciej serii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska