Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Girzyński: Jak się ma łatwy charakter, to można tylko teczkę za kimś nosić

Lucyna Budniewska, Mariusz Załuski
Zbigniew Girzyński najpierw zdecydował, że nie będzie kandydował na posła, a następnie ogłosił chęć startu w wyborach do Senatu
Zbigniew Girzyński najpierw zdecydował, że nie będzie kandydował na posła, a następnie ogłosił chęć startu w wyborach do Senatu Jacek Smarz
Rozmowa ze Zbigniewem Girzyńskim, byłym posłem Prawa i Sprawiedliwości, obecnie niezrzeszonym.

[break]

Zaskoczył nas Pan pomysłem ubiegania się o mandat senatora jako kandydat niezależny...

Sporo osób namawia mnie na start do Senatu jako kandydata niezależnego. Decyzji jeszcze nie podjąłem, ale moi koledzy zbierają podpisy, żeby można ją było w odpowiednim czasie podjąć.
Koledzy się nie boją? Poseł Łukasz Zbonikowski straszy, że koledzy mogą zostać wykluczeni z PiS, jeśli będą pomagali takim jak Pan.Zobaczymy jeszcze na samym końcu, kto na tego typu działaniach źle wyjdzie. Myślę, że nie ja i nie moi koledzy.
Panie Pośle, co się stało z Pana karierą w PiS? Przez długi czas był Pan jednym z głównych frontmanów partii, przynajmniej w mediach, i nagle na końcu tej drogi nie ma Pana na liście wyborczej.Tych frontmanów w PiS-ie i przede mną bywało wielu i pewnie po mnie przyjdą kolejni. Byli Kurski, Ziobro, Jakubiak, Kowal, Poncyljusz... To były osoby o wiele bardziej znaczące. Ludzie przychodzą i odchodzą, tak w polityce jest i już się z tym oswoiłem.
Ale Pan nie wykonał żadnego spektakularnego ruchu, nie założył partii, nie odszedł do konkurencji...Byłem wielokrotnie namawiany, także przez osoby, o których wspomniałem, ale nigdy tego nie zrobiłem. Dzięki temu mogę zawsze sobie spojrzeć w twarz przy goleniu i widzę faceta, którego w sumie lubię.
Miał Pan okazję porozmawiać z Jarosławem Kaczyńskim o Pana sytuacji w partii, kandydowaniu?Tak, odbyliśmy taką rozmowę 10 lipca, jeśli się nie mylę.
I jak efekty?
I następnego dnia zadeklarowałem, że nie mam zamiaru ubiegać się o mandat posła w najbliższych wyborach.
Czyli mamy rozumieć, że we władzach PiS, tak jak i w innych partiach, jest grupa polityków, która eliminuje silne osobowości z szeregów?Jestem indywidualistą, ale z tezą jednego z polityków PiS, który powiedział, że mam trudny charakter, już bym polemizował. Poza tym, jak się ma łatwy charakter, to można tylko teczkę za kimś nosić i tyle.
Udzielił Pan wywiadu jednej z gazet, w którym o PiS-ie mówi dosyć ostro - choćby to, że zostawia rannych na polu boju. Co się dzieje w takiej sytuacji? Telefon milczy? Czy przeciwnie, dzwonią oburzeni albo wspierający koledzy?Generalnie wszyscy spotykani mówią: „no szkoda”. Niektórzy są troszkę zakłopotani, bo chcieliby pomóc, ale wiedzą, że są „za krótcy” - tak to nazwijmy. Ale są to zazwyczaj ciepłe reakcje. Generalnie w ciągu tych wszystkich lat w parlamencie, z wyjątkiem trzech-czterech osób, z którymi naprawdę nie dało się rozmawiać po ludzku, typu Stefan Niesiołowski, to miałem ze wszystkimi zawsze dobre relacje. Bo poza polityką każdy ma jeszcze hobby, rodzinę, całą paletę swojego życia. Kiedyś na wiele godzin utknęliśmy na lotnisku z marszałkiem Jerzym Wenderlichem, przegadaliśmy sporo czasu i prawie w ogóle nie rozmawialiśmy o polityce.
Bardzo ciepło wypowiada się Pan ostatnio o Pawle Kukizie. Chce się Pan „przytulić” do nowej siły politycznej?Zawsze ciepło wypowiadam się o ludziach, którzy podejmują tematy patriotyczne. Ja trochę w tych sprawach zrobiłem, miałem setki wykładów. Ale mogę dotrzeć tylko do pewnej grupy ludzi. Ten facet poprzez to, że założy patriotyczną koszulkę, że zaśpiewa piosenkę, dociera do masy ludzi, do których ja bym nie dotarł. I coś się w Polsce zmienia. Skrajnie lewacka formacja, którą założył Napieralski z Rozenkiem, nazywa się „Biało-Czerwoni”. Parę lat temu krzyczano by, że to jacyś szowiniści.
Kiedyś ostoją tradycjonalizmu był Roman Giertych - wszechpolak i przywódca LPR. Dziś jest twarzą poglądów zbliżonych do Platformy. W polityce wszystko jest możliwe.Nigdy tego gościa nie lubiłem. Uważam go za skrajnego cynika, który nie wiadomo, czy w ogóle ma poglądy. A to jest najgorsze. Podobnie jak Michał Kamiński.
Z którym nie lubicie się z wzajemnością...Zawsze mnie strasznie zwalczał. Pamiętam, jak w 2010 roku byłem na rozmowie u prezesa Kaczyńskiego. Prezes mówił wcześniej, że jak ktoś w czasie wyborów samorządowych zrobi dużo spotkań, wykaże się, to on go może weźmie do komitetu politycznego. Miałem najwięcej spotkań ze wszystkich, więc zadowolony idę z tym wykazem do prezesa Kaczyńskiego po te spodziewane awanse. A prezes mówi - wie pan, z panem to jest ten problem, że Kamiński i Bielan to zawsze straszne rzeczy o panu opowiadali. No, oni poszli teraz do tego PJN, więc ich wiarygodność zmalała, ale opinia została. Zresztą bardzo mnie wtedy namawiał Paweł Poncyljusz, żebym też poszedł do PJN. Mówię, Paweł, abstrahując od wszystkiego - jak wreszcie ten Kamiński poszedł z partii, jak ja wreszcie tego łobuza - używałem wtedy zdecydowanie mniej parlamentarnych wyrażeń na poziomie „gada” - nie muszę znosić, to ja mam jeszcze iść za nim? Śmiałem się, że choćby tam cała partia poszła, to ja nie pójdę.
Podobno miał Pan propozycję przejścia do obozu Platformy. Od kogo?Mogę powiedzieć tylko, że propozycja była poważna i nie pochodziła ze struktur lokalnych PO. O takich rzeczach można rozmawiać dopiero po upływie pewnego czasu. Dzisiaj mogę powiedzieć na przykład, jak wyglądało konstruowanie koalicji z prezydentem miasta pięć lat temu. Po wyborach zaprosili mnie politycy Platformy Obywatelskiej, pan Grzegorz Karpiński i pan Waldemar Przybyszewski. Zaproponowali, żebyśmy zawiązali koalicję PiS-u i Platformy i zwalczali Michała Zaleskiego. To było wtedy 15 mandatów przeciwko 10, które łącznie mógł mieć prezydent, nawet jeżeli wsparłoby go SLD. Taka propozycja padła w biurze pana posła Karpińskiego - powalczymy z nim, żeby nie dostał absolutorium, będzie zarząd komisaryczny itd.
I dlaczego się Pan nie zdecydował?
Mieszkańcy Torunia poparli wtedy pana prezydenta w pierwszej turze na poziomie około 70 procent. Byłoby to więc szkodliwe dla miasta i niezgodne z regułami demokracji. Zwłaszcza że politycy PO powiedzieli mi wtedy, że nie mam innego wyjścia, bo z SLD się nie dogadam. Kiedy przypomniałem, że oni w Bydgoszczy się dogadali, odpowiedzieli, że oni to co innego, im wolno. Wyszedłem, zadzwoniłem do posła Wenderlicha i powiedziałem, że jednak trzeba porozmawiać, bo to jest nasze miasto.
Ale może przez to wejście w koalicję z postkomunistami PiS nie może w Toruniu wygrać wyborów?Toruń to typowe duże miasto akademickie, pokażcie mi inne miasto akademickie, gdzie PiS wygrywa wybory. Ale już na przykład w ostatnich wyborach do Rady Miasta zdobyliśmy najwięcej głosów i mandatów.
A propos akademickiego miasta. Jak czuje się na UMK osoba z Pańskimi poglądami?Wszyscy wiedzieli, jakie mam poglądy, jeszcze od czasów studenckich. Niezwykle sobie cenię środowisko uniwersyteckie, bo w ogromnej mierze jest ono oazą tolerancji. Naukowcy z natury rzeczy dyskutują, spierają się, więc odmienne poglądy, także polityczne, nie wykluczają wzajemnego szacunku. To wpływa pozytywnie na klimat całego Torunia. Nikt mi w życiu nie pomógł tyle, gdy jako doktorant po raz pierwszy znalazłem się w Paryżu, jak świętej pamięci Andrzej Nieuważny, który miał poglądy socliberalne. A byłem wtedy młodym, 28-letnim chłopakiem, który wysiadł z autobusu na placu Concorde i nie wiedział, w którą stronę iść do metra.
A jaki jest obecnie Pana status na UMK?Jestem adiunktem na urlopie bezpłatnym.
I blokuje Pan etat, jak prezydent Duda...
Tak, tak, to ostatnio modne... Tyle że prezydent Duda blokował tylko jeden, ja, ponieważ jestem bardziej zapobiegliwy, blokuję aż dwa, bo jeszcze w Wyższej Szkole Humanistyczno-Ekonomicznej we Włocławku.
Czy toruńskiemu PiS-owi grozi rozłam? Może to daleko idąca analogia, ale kiedyś SLD nie chciało obecnego prezydenta Zaleskiego, on założył Czas Gospodarzy i trwa do dziś....... w odróżnieniu od SLD. Czy może dojść do powtórki? Nie wiem. Przyszłość pokaże. Historię Michała Zaleskiego i Krzysztofa Makowskiego doskonale pamiętam, choć pewnie mało kto dziś pamięta, kto to był Krzysztof Makowski, zresztą przy całym moim dla niego szacunku. I on, i jego formacja popełnili wtedy potworny błąd i już się z niego nie podnieśli.
A gdybyśmy tak pobawili się w prognozy... Gdyby prezydent Zaleski po tej kadencji udał się na emeryturę - co wydarzyłoby się na scenie politycznej Torunia?Przede wszystkim życzę mu, żeby startował ponownie, bo jest naprawdę dobrym prezydentem. Zazdroszczą nam go w wielu miastach w Polsce. Idę o zakład o spore pieniądze, że jakby wystartował na prezydenta Bydgoszczy, to wygrałby z każdym, mimo trudnych relacji toruńsko-bydgoskich. Bo jest doceniany jako menedżer.
Jeżeli jednak by się nie zdecydował kandydować...
Wtedy pewnie będzie próbował marszałek Całbecki. Nie jest żadną tajemnicą, że to jest cel, jaki sobie stawia. Teraz nie miał łatwo, żeby w ramach tej swojej formacji się wyratować, więc nie wiadomo, jak będzie. Spróbuje więc powalczyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska