Dwie domowe porażki
Przed sezonem mówiło się, że Grudziądz będzie straszyć własnym specyficznym torem, na którym wielu ekstraligowców nie jeździło dawno. Co więcej, po pierwszym meczu przy Hallera Krzysztof Kasprzak z Gorzowa stwierdził, że w Grudziądzu nie wygra nikt. Gdyby słowa wicemistrza świata okazały się prorocze, dziś żużlowcy MRGARDEN GKM Grudziądz cieszyliby się z zasłużonych wakacji.
Bo gdyby tylko dopisać im cztery oczka, w tabeli bylibyśmy przed Rzeszowem i Gorzowem, a więc na bezpiecznej szóstej lokacie. I trochę żal, bo wygrana z Fogo Unią była na wyciągnięcie ręki, a i pewnie tarnowskie "Jaskółki" można było spróbować objechać, choć akurat tutaj naszych jeźdźców dopadła dziwna niemoc.
Juniorzy
Fatalna postawa grudziądzkiej młodzieży była największym problemem zespołu. Pokazały to mecze domowe, kiedy brak wsparcia ze strony juniorów powodował, że wszyscy seniorzy musieli zakręcić się wokół dwucyfrowych zdobyczy punktowych. Zresztą o słabych juniorach wiedzą też coś w Zielonej Górze, gdzie z tej formacji wsparcie było znikome, a drużynie przepadły play-offy.
Właściwie tylko tarnowska Unia, gdzie też z młodzieżą był problem, załatała sobie tę dziurę i była druga w tabeli. Brak dobrego juniora skutkował tym, że właściwie zawsze od początku meczu trzeba było gonić wynik, a i pole manewru przy okazji rezerw (patrz: Gorzów, Leszno, Toruń czy nawet Wrocław) za słabiej dysponowanego seniora było po prostu żadne.
Brak wartościowej ławki
Wiadomo było jeszcze przed sezonem, że na punkty juniorów nie ma co liczyć i że siła grudziądzkiej drużyny opierać się będzie na seniorach. Niby więc zbudowano w miarę szeroki skład, bo w końcu zawsze jeden zawodnik pozostawał w rezerwie. Ale czy tak naprawdę ktoś poważnie liczył na Juricę Pavlica?
Skoro sam trener w trakcie rozgrywek przyznawał, że Chorwat jest bez formy? A to oznacza, że pozostali byli właściwie pewni miejsca w składzie. Szkoda jest tym większa, że w trakcie sezonu była możliwość kontraktowania kolejnych jeźdźców, jednak w Grudziądzu postanowili do końca ufać wybrańcom zakupionym zimą.
Kompletna bezradność na wyjazdach
Sezon ułożył się tak, że już w jego początkowej fazie MRGARDEN GKM poniósł straty u siebie w starciu z tarnowianami. I było wiadomo, że gdzieś na wyjeździe trzeba będzie poszukać wygranej lub chociaż korzystnego rezultatu punktowego, by pomyśleć przynajmniej o bonusie. Nic z tych rzeczy.
Trzy porażki różnicą większą niż trzydzieści punktów to najlepsze podsumowanie tegorocznych wojaży grudziądzan. W innych klubach generalnie potrafili dopasowywać się do obcych nawierzchni. U nas nie. Zrozumiałe byłoby to, gdyby w ekstralidze ścigali się ci, którzy długo w niej nie jeździli. Ale przecież przed sezonem przyszło czterech zawodników właśnie z elity, a i Rafał Okoniewski regularnie w przeszłości w niej startował.
Brak lidera z prawdziwego zdarzenia
Zachwycaliśmy się formą Artioma Łaguty, Krzysztofa Buczkowskiego, nawet Tomasza Golloba czy Rafała Okoniewskiego w ostatnich meczach u siebie. Na wyjazdach właściwie wszyscy jechali mizernie. Ale i w tych domowych potyczkach każdy notował dość regularnie mniejsze lub większe pojedyncze wpadki. Nie było kogoś takiego, jak choćby Greg Hancock w Rzeszowie.
Owszem, z liderami problem miał też w końcówce KS Toruń, ale tam te niedociągnięcia łatano młodzieżą. Dlatego - choć nie jest to powód kluczowy - to jednak gdyby w MRGARDEN GKM był niekwestionowany lider, być może dziś zespół jednak cieszyłby się z utrzymania.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?