Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co wydarzyło się w izbie przyjęć szpitala miejskiego w Toruniu?

Alicja Cichocka
Alicja Cichocka
Andrzej Skurzewski ze złamaną rękąMiejski Szpital Specjalistyczny
Andrzej Skurzewski ze złamaną rękąMiejski Szpital Specjalistyczny Jacek Smarz
Upadek na rozpędzonym rowerze dla Andrzeja Skurzewskiego skończył się złamaniem otwartym I stopnia kości ramiennej i porażeniem jednego z nerwów ręki, czytamy w wypisie szpitalnym.

Choć do nieszczęśliwego wypadku doszło na skrzyżowaniu w pobliżu Specjalistycznego Szpitala Miejskiego przy ulicy Batorego, to nie lekarze z tej placówki ratowali rękę mieszkańca Grabowa.

Najpierw właśnie do tej lecznicy, w bólu, z pogruchotanym ramieniem miał udać się rowerzysta. Tak opisuje swoją wizytę w izbie przyjęć:

- Pokazałem dowód osobisty, przyjmująca zgłoszenie pani widziała, jak nienaturalnie zwisa moja ręka. Mówiłem, że jest złamana i że potrzebuję pomocy - relacjonuje mężczyzna. - Gdzieś zadzwoniła i powiedziała, że lekarz nie przyjdzie, a ja mam jechać na Bielany. Ból był taki, że nie miałem siły na przepychanki z personelem. Stwierdziłem, że pójdę tam, gdzie mi pomogą. Na drogę nie dostałem nawet temblaka usztywniającego złamaną rękę.

Operacja na Bielanach

W Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym na Bielanach krwawiący mężczyzna trafił od razu na stół operacyjny. Przez trzy godziny tamtejsi ortopedzi składali rękę, stabilizując kość ramienia śrubami i płytami.

- Opowiedziałem doktorom z Bielan, co spotkało mnie w szpitalu przy Batorego. Ortopeda nawet zadzwonił do tamtejszych lekarzy, ale odpowiedzieli, że nie słyszeli o moim przypadku - Andrzej Skurzewski zastanawia się, z kim więc rozmawiała pielęgniarka w izbie przyjęć. - Pacjentem widmo nie jestem. Można zapytać ochroniarzy szpitala, u nich zostawiałem rower.

Izba (nie)przyjęć?

Miesiąc temu opisywaliśmy historię właścicielki sklepiku ze szkoły sąsiadującej z Specjalistycznym Szpitalem Miejskim.

Kobieta poczuła się tak źle, że z pomocą koleżanki, szkolnej „agatki”, udała się do tej lecznicy po pomoc. Na izbie przyjęć usłyszała, że powinna zgłosić się do swojej przychodni - Citomedu. Nikt nie zmierzył potrzebującej nawet ciśnienia, a - jak się potem okazało - miała udar mózgu.

Szpital odsyła...

- Izba przyjęć to nie przychodnia, przyjmujemy tylko pacjentów ze skierowaniem lub z zagrożeniem życia przywiezionych przez karetkę - jak stwierdził wówczas dr Andrzej Przybysz, zastępca dyrektora lecznicy miejskiej, jeśli był to nagły przypadek, kobieta powinna od razu zadzwonić po karetkę.

Sprawę mieszkańca Grabowa zastępca dyrektora komentuje tak:

- Pierwsze słyszę o tym. Nazwisko mi nic nie mówi. Być może była taka skarga, zgodnie z procedurami zostanie wyjaśniona - mówi dr Andrzej Przybysz i odmawia choćby wstępnego ustalenia, co stało się na izbie przyjęć, że pacjent ze złamaniem otwartym musiał jechać na Bielanach. - Dyrektor szpitala, który ma 550 pracowników i leczy 15 tysięcy ludzi w roku, nie ma możliwości na gwizdek dziennikarza lecieć i zajmować się sprawą, która zgodnie z określonymi procedurami zostanie wyjaśniona. Dla mnie to jest jeden z 30 tysięcy przypadków rocznie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska