Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zostałam szkolną „gwiazdą”, bo radia słuchali wówczas wszyscy [ALBUM RODZINNY]

red
Wspólna fotografia po jednym z koncertów w zakładzie pracy. W środku Zenon Jaruga
Wspólna fotografia po jednym z koncertów w zakładzie pracy. W środku Zenon Jaruga Archiwum
- Kiedy po wojnie w Toruniu odradzało się Polskie Radio, ja też miałam swoje pięć minut przed mikrofonem - wspomina BARBARA TOBOLEWSKA. Audycje szły na żywo, o żadnych poprawkach nie było mowy.

[break]
W Toruniu studio radiowe znajdowało się przy ulicy Warszawskiej na wprost kościoła św. Katarzyny.

Pewnego dnia do naszej szkoły, gimnazjum im. Królowej Jadwigi przyszedł pan z radia, Zenon Jaruga, z prośbą, by nauczyciel języka polskiego wskazał jakieś uczennice z dobrą dykcją.

To był chyba 1946 rok. Padło m.in. na mnie. Mogę powiedzieć, że wygrałam ówczesny casting. Głoś mój okazał się „radiowy”. Miałam wtedy 15 lat i od razu zostałam szkolną „gwiazdą”, bo radia słuchali wówczas wszyscy. To było jedyne źródło przekazu.

I tak zaczęła się moja artystyczna kariera. Audycje szły na żywo, o żadnych poprawkach nie było mowy. Brałam udział w słuchowiskach dla dzieci, ale nie tylko. To były adaptacje baśni Konopnickiej czy Andersena, fragmenty wielkiej literatury np. „Dziadów” - byłam pasterką, „Balladyna” - ja to Alina w scenie w chacie wdowy, jakieś sierotki, królewny itd.

Najważniejsze było to, że partnerowałam późniejszym wielkim aktorom. Obok mnie stał Tadeusz Fijewski, Maria Masłowska, Tadeusz Rosiński - wszyscy z teatru im. W. Horzycy. Onieśmielali mnie, choć byli niesłychanie komunikatywni i pomagali w interpretacji.

To było jak magia

Nauczyli mnie, że gdy kartka z tekstem upadnie, to trzeba ją nadepnąć przed podniesieniem, że jak pomylę tekst, to nie wracam, tylko improwizuję itd. To wszystko była jak magia. Wyciszone studio, my wokół jednego mikrofonu, każdy ze swoim tekstem w ręku, chrząkanie, wycieranie nosa i czerwone światełko się zapala. Pan Jaruga daje znak - start i wszystko od nas zależy. Na wyczucie stajemy bliżej, dalej, tupniemy w dywan, z którego się kurzy.... No i koniec. Ostatnie słowo padło, więc ja radośnie pytam: Dobrze było? Tylko, że teraz dopiero światełko zgasło i moje pytanie usłyszeli wszyscy przy odbiornikach.

Wspólna fotografia po jednym z koncertów w zakładzie pracy. W środku Zenon Jaruga
Wspólna fotografia po jednym z koncertów w zakładzie pracy. W środku Zenon Jaruga
Archiwum

Mój flirt z radiem trwał chyba 2 lata. Potem pojawiła się w nim nasza starsza koleżanka, Urszula Modrzyńska, przyszła Jagienka w „Krzyżakach”. Nabrałam ochoty do występów, co zaowocowało wieloma rolami w szkolnych przedstawieniach, bardzo popularnych w tamtych latach. Żadnych kabaretów wówczas nie było, a w szkołach wystawiano sztuki programowe. Tak samo na studiach. Aktorką nie zostałam z powodu braku zgody rodziców i pieniędzy. Ukończyłam filologię polską na UMK w rodzinnym Toruniu i w wyniku nakazu pracy wylądowałam w szkole w Częstochowie. Przez ponad 40 lat zawsze miałam pełną widownię w swoich klasach.

Zenon Jaruga był też twórcą pierwszych w Toruniu zespołów muzycznych. Moja najbliższa przyjaciółka, Jola Bączkowska (dziś Jędrzejewska) także trafiła do rozgłośni radiowej.

Kształciła głos w Szkole Muzycznej i tą drogą znalazła się w utworzonym ok. 1950 r. zespole „Sekstet Jarugi”. Równocześnie czterech chłopaków grających na gitarach stworzyło zespół „Rytm”. Szybko podbili serca mieszkańców Torunia i okolic. Dołączył do nich aktor Tadeusz Rosiński i jako konferansjer i wykonawca satyrycznych skeczów i tak powstał│ cały spektakl cieszący się wielkim powodzeniem. Poza występami w radio byli oni zapraszani przez zakłady pracy jako wyjątkowa atrakcja na akademii „ku czci”, a z czasem występowali także w domach kultury zawsze przy pełnej entuzjazmu widowni.

Zwrócone życzenia

To trwało kilka lat, do około 1952 lub 1953, kiedy życiowe drogi wykonawców rozeszły się. Moja śliczna, najładniejsza w zespole, przyjaciółka wyjechała do Wrocławia. „Ziemie Odzyskane” - zapewniały pracę i mieszkanie.

Dla Torunia to była wielka atrakcja, kiedy z występem przyjechał Janusz Gniatkowski, a Sekstet Jarugi wystąpił u jego boku jako ”chórek”.

Trzecia moja opowieść jest ilustracją atmosfery pierwszych powojennych lat. Wszyscy byli podejrzani o brak lojalności wobec władzy, a moja rodzina też była „trefna”.

W 1947 wrócił z Anglii mój ojciec po zdemobilizowaniu tam armii polskiej. Wielokrotnie wzywany do Urzędu Bezpieczeństwa musiał z uporem tłumaczyć, że wrócił, bo kocha Polskę, bił się za nią, tu ma żonę i troje dzieci.

Szalenie popularny był w tym czasie radiowy koncert życzeń. Tego słuchali wszyscy. W 1948 roku na listopadowe imieniny kuzyna Andrzeja wysłaliśmy z siostrami do warszawskiej rozgłośni życzenia podpisując je inicjałami naszych imion KaBeeM (Krysia, Basia, Małgosia) żeby było śmiesznie.

Życzeń nie nadano, a po kilku tygodniach zwrócono nam nasz list z adnotacją, że podpis jest niejednoznaczny, a szyfrów się nie nadaje!

To jedyna przykrość jaka mnie spotkała w życiu ze strony Polskiego Radia. Mam już 85 lat, słucham stale I Programu, jestem wierna tej stacji. Chętnie wspominam ze słuchaczami historie z dawnych lat ( ach! te reportaże), dawnych wykonawców. Moja młodość to Koterbska, Zylska, Gniatowski, Szczepanik, Fogg, Marta Mirska i kilku innych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska