- Let’s go, chodźmy! - toruński aktor Radosław Smużny daje sygnał do startu i ponad dwadzieścia osób na przystanku przy alei Solidarności próbuje zmieścić się w jednym wąskim wagoniku tramwaju, od tego momentu zwanego tolerancją.
Zobacz galerię: Tramwaj zwany tolerancją
W stronę uniwersytetu
- A to znacie? - muzyk i pedagog Maciej Korzeniowski intonuje włoski przebój, a pasażerowie podchwytują i chóralnie odpowiadają „Lasciatemi cantare”. Po chwili śpiewa pół wagonika polityków, społeczników, wykładowców, lokalnych przedsiębiorców, radnych oraz zwykłych torunian, młodych (jedzie cała klasa gimnazjalistów) i starszych.
Radna Magdalena Olszta-Bloch z oryginałem „Dr Jekyll i Mr Hyde” w ręku po angielsku konwersuje z przewodniczącym Rady Miasta, wykładowcą z toruńskiego uniwersytetu Marcinem Czyżniewskim, sprawcą całego zamieszania.
Wczoraj w południe w tramwaju na trasie centrum miasta - UMK torunianie śpiewając, czytając i rozmawiając po angielsku, włosku, rosyjsku, francusku, czesku, pokazali, że nie zgadzają się na agresję, jaka spotkała w stołecznym tramwaju profesora Jerzego Kochanowskiego z Uniwersytetu Warszawskiego, pobitego tylko dlatego, że rozmawiał po niemiecku.
Kurs na tolerancję
Ukrainka Oksana Lytwynenko włączyła się w happening, bo jak mówi, także tu w Toruniu, który jest domem dla jej rodziny, chce czuć się bezpiecznie.
- Rozmawiając po rosyjsku i ukraińsku ze swoimi dziećmi, zdarzało mi się usłyszeć od przypadkowych osób, że mam używać polskiego - przyznaje i podkreśla. - Chcę czuć się bezpiecznie jako Ukrainka i dumna jako mieszkanka Polski. Jako obcokrajowcy mamy prawo używać swojego języka.
- Mieliśmy mieć normalną lekcję historii, ale wybraliśmy tę akcję. Dlaczego? Przecież każdy ma prawo mówić w Polsce w jakim języku chce, prawda? - mówi jedna z uczennic toruńskiego Gimnazjum nr 3 przy ulicy Żwirki i Wigury, której klasa III h z podręcznikami do niemieckiego i angielskiego też wsiadła wczoraj do niecodziennego tramwaju.
Klasykę literatury dziecięcej, „Un bon petit diable” z pięknym francuskim akcentem czyta obok starsza pani:
- Jestem odważna, nie boję się mówić, co myślę i nie zgadzam się, żeby w moim kraju bito ludzi za to, jakim językiem mówią, jaką religię wyznają albo dlatego, że są uchodźcami. Nie ma na to mojej zgody - mówi stanowczo.
Motorniczy na ratunek
Happening budzi zdumienie pasażerów niezorientowanych, że nagle tramwaj obrał kurs na tolerancję.
- Sienkiewicza strasse! - krzyczy ktoś po niemiecku, gdy tramwaj staje obok siedziby Miejskiego Zakładu Komunikacji. Po chwili do wagoniku wpada pan motorniczy.
- Co się dzieje, pomóc komuś? - chce ratować pasażerów.
Ci odpowiadają śmiechem. Toruński motorniczy dostaje oklaski. W Warszawie na pobicie profesora nie zareagował nikt, włącznie z motorniczym, który odmówił pomocy pobitemu, wyrzucił go z tramwaju, a napastnikowi pozwolił uciec.
Kalinka na koniec
Przedstawiciele Miejskiego Zakładu Komunikacji zapewniają, że gdyby to w Toruniu doszło do podobnej agresji, motorniczy skontaktowałby się z dyspozytorem, a ten natychmiast wezwałby odpowiednie służby ratunkowe.
Kurs kończy się chóralnie odśpiewanym ludowym rosyjskim przebojem „Kalinka, Kalinka, Kalinka moja!”.
Czytaj także: Pobicie tureckiego studenta w Toruniu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?