W marcu 2014 roku miasto przegrało w drugiej instancji sprawę o eksmitowanie Małgorzaty Rybackiej z komunalnego lokum. Do tej pory jednak nie zapłaciło lokatorce, choć tak kazał sąd, 467 zł kosztów sądowych. ZGM tłumaczy, że nie wie, jak pieniądze przekazać, bo lokatorka nie podała numeru konta. Tymczasem ona co miesiąc z tegoż konta przelewa ZGM-owi czynsz...
[break]
Gdy tylko „Nowości” opisały to kuriozum, w ogródku Małgorzaty Rybackiej pojawił się geodeta.
„Na cele statutowe”
Geodeta, jak objaśnił, został przez Urząd Miasta wybrany w przetargu i przyszedł dokonać pomiarów, służących rozgraniczeniu działki. - Było to dla mnie szokiem, bo ani Zakład Gospodarki Mieszkaniowej, ani żadna inna komórka magistratu wcześniej o czymś takim mnie nie poinformowała - podkreśla lokatorka.
Z wydruku, który geodeta kobiecie zostawił, wynika, że miasto zamierza zostawić wokół domku pas ziemi o szerokości 3-4 metrów, a pozostały teren wyodrębnić. Stanowi on około 40 procent działki, układa się w literę „L” i w przyszłości mógłby posłużyć co najwyżej za dwa miejsca parkingowe.
- Geodeta zapowiedział dalsze pomiary. Nie potrafił też wyjaśnić mi, w jakim celu dzieli grunt. Rozumiem, że wykonuje tylko zlecone zadanie. Działalność magistratu odbieram jednak jako szykanę. To albo próba zastraszenia mnie, albo rzeczywisty zamiar zabrania
części ogrodu - skarży się Małgorzata Rybacka.
„Nowości” o wyjaśnienia poprosiły magistracki Wydział Gospodarowania Nieruchomościami, który wysłał geodetę. - Celem podziału działki jest dostosowanie powierzchni gruntu do powierzchni i funkcji stojącego tam budynku (dom ma ok. 60 mkw). Proporcje powinny być racjonalne. Wydzielamy to, co dla nieruchomości jest niezbędne - mówi Wiktor Krawiec, dyrektor wydziału.
Urzędnik potwierdza, że geodeta do tej usługi (podział gruntu przy ul. Bartkiewiczówny 102) został specjalnie wybrany. Co prawda nie w przetargu, ale na drodze zapytania ofertowego. Koszt usługi: około 1000 złotych.
- Na co przeznaczony zostanie wydzielony grunt? Na cele statutowe gminy. Albo na inne cele, na przykład pod dzierżawę. Decydować będzie ZGM, jako administrator terenu - dodaje Wiktor Krawiec. - Decyzje o tego typu podziałach, które nie są w mieście rzadkością, podejmujemy na naradach z ZGM-em.
Po dobroci, albo sąd
Wojna nerwów zatem trwa, a sprawa kosztów sądowych i procesowych pozostaje nierozwiązana. Te pierwsze (467 zł) są bezsporne. Drugie, opiewające na 10 tys. zł, a stanowiące koszt usług adwokata lokatorki w ciągu dwóch lat boksowania się z urzędnikami, magistrat zdecydowanie podważa (patrz ramka obok). - Trudno - rozkłada ręce adwokat Andrzej Grądzki. - Albo miasto odda pieniądze po dobroci, albo znów wkroczymy na drogę sądową.
Prezydent oświadcza
Nieprawdą jest, że na gminie ciąży obowiązek zwrotu 10 tys. zł lokatorce z Bartkiewiczówny 102 tytułem pokrycia kosztów, które pozwana poniosła na pomoc prawną w związku z procesem sądowym. Jedyne koszty, jakie ZGM w Toruniu zobowiązany jest zwrócić lokatorce, to 467 zł, stanowiące łączną wartość zwrotu kosztów postępowania pierwszej i drugiej instancji. Co istotne, od zakończenia procesu nie wpłynęło do ZGM żadne pismo ze wskazaniem, na jaki rachunek ma nastąpić zwrot pieniędzy. Bez pisemnego oświadczenia strony, która poda numer rachunku bankowego, nie można przelać pieniędzy.
Aleksandra Iżycka, rzecznik prezydenta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
