Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co wspólnego mają ze sobą powieść „Fatamrugana” i „Od Nowa?

Redakcja
Robert Kamiński ze swoją najnowszą powieścią
Robert Kamiński ze swoją najnowszą powieścią Sławomir Kowalski
Rozmowa z ROBERTEM KAMIŃSKIM, autorem kontrowersyjnej książki „Fatamrugana”, która opowiada o kulisach funkcjonowania studenckiego klubu.

Zwolnili Pana z klubu „Od Nowa”?
[break]
Odszedłem sam. Nie chciałem tam już dłużej pracować, ale też i mnie nie chcieli. Wiem, że od dawna robiono zakulisowe podchody, żeby się mnie pozbyć. Przyszedłem do „Od Nowy” w 2008 roku na pół etatu na stanowisko portiera. Miałem zostać miesiąc - zostałem kilka lat. Głównie z tego powodu, że zrobiło się bardzo ciekawie.
Pytam o to dlatego, iż czytając Pana książkę, można odnieść wrażenie, że to wypowiedź sfrustrowanego byłego portiera, który postanowił wylać w niej całą swoją żółć.
Scenariusz z nękanym i prześladowanym portierem, który następnie mści się na swoich pracodawcach pisząc o nich książkę, jest dziennikarsko efektowny, ale niestety nieprawdziwy. Po pierwsze dlatego, że nigdy nie doznałem ze strony tych ludzi żadnej krzywdy. To w gruncie rzeczy sympatyczne, choć bardzo pocieszne towarzystwo. Po wtóre, gdybym rzeczywiście pałał żądzą zemsty, to zapewniam Pana, że istnieją prostsze sposoby niż pisanie 500-stronnicowej powieści - wystarczyłyby dwa, trzy zdjęcia na Facebooku plus dwa zdania komentarza. I wreszcie po trzecie, proszę mi wierzyć na słowo, że gdybym naprawdę chciał kogoś pogrążyć, mógłbym ujawnić fakty o wiele ciekawsze. Jakakolwiek zemsta jest mi z gruntu obca. Niezależnie od tego czy ktoś w to wierzy, czy nie.
A bywa Pan jeszcze w „Od Nowie”?
Nie.
Dlaczego?
Zawsze przychodziłem tam z musu. Poza tym to chyba kwestia muzycznego gustu, który jest oczywiście moją prywatną sprawą. W ciągu 5 lat mojej „kadencji” w klubie byłbym w stanie wymienić praktycznie tylko jeden koncert, który trzymał jakiekolwiek artystyczne parametry. To był występ wibrafonisty Karola Szymanowskiego; nawiasem mówiąc były na tym występie aż cztery osoby! Policzyłem. Do tego może jeszcze ze dwóch jazzowych gitarzystów. To jeden z głównych tematów książki: upadek muzyki. Według Alberta Schweitzera kresem muzyki był Jan Sebastian Bach. Później miała się ona staczać w nieuchronną przepaść chłamu. I zasadniczo wiedziałem, że współcześnie osiągnęła dno. Ale że jest to dno i 35 metrów mułu - tego dowiedziałem się dopiero w klubie.
Zapytam wprost. „Fatamrugana” to książka o „Od Nowie”?
Nie. Oscar Wilde powiedział: „Absurdem jest dzielić ludzi na dobrych i złych. Ludzie są albo czarujący, albo nudni.” Bardzo łatwo wyobrazić sobie czarującego mędrca. Moja obserwacja polega na tym, że również ludzie mierni potrafią być czarujący. I o tym jest ta książka.
Dla kogoś, kto zna toruńskie środowisko, analogie Pana bohaterów do postaci, które funkcjonują w rzeczywistości, mogą być nad wyraz czytelne.
Tak. Słyszałem o tym. Ale, jak powiadam, nie o to mi chodziło. Jeśli ktoś jest śmieszny, to bardziej interesuje mnie ta śmieszność sama w sobie niż konkretna osoba. Fascynuje mnie głupota jako taka. Na pewno nie zależało mi na tym, aby kogokolwiek ośmieszać. Na szczęście świat nie składa się wyłącznie z osób, które będą doszukiwać się w bohaterach mojej powieści żywych odpowiedników. Świat jest znacznie szerszy niż ulica Gagarina w Toruniu.
Co jeśli kilka osób doszuka się takich podobieństw do siebie i poczuje się urażona?
Gdybym użył Pana inicjałów i napisał, że np. pracujący w toruńskiej gazecie niejaki Tadeusz Banach kradnie dzieciom cukierki, to bardzo by się Pan tym przejął? Jeśli Pan ich nie kradł, to chyba nie? Jeżeli ktoś się przejął, to znaczy, że miał powód. Przy okazji „Fatamrugany” spodziewałem się, że spotkam się z o wiele większą niechęcią. Nie ukrywam, że byłem gotów przyjąć na siebie nienawiść miłośników i fanów klubu. Tymczasem spotkało mnie srogie rozczarowanie. Spotykam się wyłącznie - proszę to podkreślić - z oznakami sympatii. Nie natrafiłem na ani jeden przejaw niechęci. A do tej pory, w samym tylko Toruniu, rozeszło się ponad 500 egzemplarzy.
Może ludzie się teraz boją, że trafią do Pana kolejnej powieści? Nie oszczędza Pan swoich bohaterów.
„Fatamrugana” to głównie powieść o bardzo ciekawych zjawiskach, w których osobiście miałem okazję brać udział. Były tak absurdalne i śmieszne, że sam nigdy bym nie był w stanie ich wymyślić. Stwierdziłem, że szkoda by było, jeśli odpłyną w otchłań zapomnienia i nikt się o nich nie dowie. Dla większości osób, które przeczytały tę książkę, nie miało żadnego znaczenia czy opisywane historie są prawdziwe, czy wymyślone.
Po co była Panu ta powieść?
Fascynuje mnie to, do czego zdolny jest człowiek i na co go stać. Okazuje się, że ludzie są zdolni do rzeczy niewyobrażalnych. I to mnie ciekawi przede wszystkim. Pewien mój znajomy po lekturze tej powieści stwierdził, że napisałem ją specjalnie dla Jacqueline Blanche, jednej z głównych bohaterek. To oczywiście niemożliwe, skoro ona w rzeczywistości nie istnieje.
Na okładce książki jest adnotacja, że niemalże wszyscy bohaterowie są fikcyjni, ale za to wszystkie wydarzenia opisane wewnątrz naprawdę miały miejsce.
Z grubsza tak. Powtórzę, że takich historii sam nigdy bym nie wymyślił. Przykład: jestem gitarzystą klasycznym od 25 lat, ale żeby kazać mojej oblubienicy nosić za mną gitarę, tego nie wymyśliłbym przez następne 25 lat. Inna scenka: czterech dorosłych facetów malujących farbą olejną sznurki do balonów (żeby były jednakowe), które miały zawisnąć wysoko pod sufitem. Nie wierzyłem własnym oczom. Właśnie przy tej okazji narodził się pomysł, aby napisać tą książkę.
Tej powieści nikt nie chciał dotknąć. Miał Pan problemy z promocją. Dlaczego?
Toruń jest powszechnie kojarzony z katolicką ciasnotą umysłową ze względu na dyrektora pewnego radia. Ja natrafiłem jednak na innego typu umysłowy zaścianek. Wszyscy są tu znajomymi wszystkich, każdy ma jakiegoś wujka albo szwagra, który dużo może. W końcu, gdy o niczym innym nie milczało się tak głośno jak o „Fatamruganie”, zaczęto nasyłać na mnie osoby, aby wydobyły obciążające mnie zeznania. W każdym razie wielu osobom zależało na tym, żeby o tej publikacji było cicho.
Pana kolejna książka też będzie budziła kontrowersje?
Zobaczymy. Jej akcja dzieje się w seminarium duchownym. Dochodzi tam do ostrego intelektualnego konfliktu między dwoma bardzo wybitnymi katolickimi intelektualistami. Swój spór muszą rozstrzygnąć w bardzo konkretny sposób. Jaki? Tego oczywiście teraz nie zdradzę. Książka będzie nosić tytuł
„Fi” i będzie to już 100 proc. czystej fikcji. Od kilku lat pracuję również nad książką o Karolu Wojtyle.

Teczka osobowa
Gitarzysta i pisarz

- Robert Kamiński ukończył filozofię oraz historię na UMK. Studiował również filologię klasyczną. Ma 41 lat. Pochodzi
z Koszalina.
- Jest gitarzystą klasycznym wykonującym muzykę renesansu i baroku.
- Na swoim koncie poza „Fatamruganą” ma również powieść „Melisa”. Na korektę czekają dwie jego kolejne powieści „My Island” oraz „Piękniejsza od Cher”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska