Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

70-latek w świetnej formie. Apator, nasz stary dobry znajomy

Szymon Spandowski
Planowaną zdolność produkcyjną zakład osiągnął w 1954 r. Pracowało w nim wtedy 2000 osób
Planowaną zdolność produkcyjną zakład osiągnął w 1954 r. Pracowało w nim wtedy 2000 osób Z archiwum Apatora
Jednym z największych skarbów toruńskiego Apatora od początku była zgrana załoga. Dzięki niej zakład wyszedł na prostą z zakrętu historii.
70 lat minęło... Powspominajmy!
  • Podzielcie się Państwo swoimi wspomnieniami związanymi z zakładem. Część z nich opublikujemy na łamach „Nowości”, autorzy tych najciekawszych mogą liczyć na nagrody. Może to być kilka zdań, może być kilka stron. Wspomnienia prosimy kierować na adres: Redakcja „Nowości” ul. Podmurna 31, 87-100 Toruń, bądź [email protected]
  • Na kopercie czy w temacie e-maila prosimy napisać: Apator.
    Regulamin dostępny > TUTAJ <

Zarządzenie ministra przemysłu i handlu z dnia 9 kwietnia 1948 roku. (...) Tworzy się przedsiębiorstwo państwowe prowadzone w ramach narodowych planów gospodarczych według zasad rozrachunku gospodarczego pod nazwą Pomorskie Zakłady Wytwórcze Aparatury Niskiego Napięcia - przedsiębiorstwo państwowe. Przedsiębiorstwo ma siedzibę w Toruniu. Przedmiotem działalności przedsiębiorstwa jest produkcja aparatury rozdzielczej niskiego napięcia...

Najpierw jednak głównym przedmiotem działalności przedsiębiorstwa była jego budowa. Akt erekcyjny na placu przy ulicy 22 lipca (przed wojną i obecnie Żółkiewskiego) został wmurowany 26 kwietnia 1949 roku. Pod koniec listopada pracownicy PZWANN weszli do oddanej w stanie surowym hali A. Drugiego grudnia 1949 rozpoczęli tam produkcję skrzynek bezpiecznikowych T550 w obudowach żeliwnych i zbieraczy prądu.

Planowaną zdolność produkcyjną zakład osiągnął w 1954 roku. Firma zatrudniała dwa tysiące pracowników i rozpoczęła produkcję urządzeń dla górnictwa. Był to jeden z pierwszych punktów zwrotnych w długiej historii Apatora. Jeśli już o nazwie mowa - znak firmowy został przyjęty w roku 1957.

- To był piękny zakład, z dużymi możliwościami zawodowymi - wspomina Zdzisław Wiśniewski, który w Apatorze przepracował 45 lat. - Zacząłem 8 września 1969 roku. Początkowo byłem kontrolerem jakości. Zarobki na tym stanowisku były dobre dla kawalera, kiedy jednak przyszedł czas, aby zmienić stan cywilny, poszedłem na produkcję, konkretnie na odcinek podzespołów i obudów kopalnianych. Tam pracowało się na akord. Zarobki zwiększyły mi się kilkukrotnie, ale trzeba było naprawdę ciężko pracować.

Czujesz bluesa?

- Obecny Apator i ten, który znajdował się przy ul. 22 lipca, to dwa zupełnie różne zakłady. Ja pracowałem na dziale, gdzie z grubej blachy wycinało się pokrywy pomp do kopalń - mówi Sławomir Wierzcholski, wirtuoz harmonijki ustnej. - Potężne prasy o nacisku 800 ton… Pracowaliśmy z człowiekiem, który wyrabiał dziennie 180 procent normy. My mu podawaliśmy arkusze tej blachy. Po jednym dniu nowiutkie rękawice były do wyrzucenia. Pamiętam, że gdy szef był zadowolony, to robił przerwę, wyciągał zatłuszczoną od smarów paczkę sportów i mówił do nas: po całym chłopaki, jak stare chłopy.

To była pierwsza praca przyszłego lidera Nocnej Zmiany Bluesa. Epizod, ale o dość dużym znaczeniu. - Wspominam o tym na koncertach - dodaje Wierzcholski. - Prawdziwy bluesman musi mieć do czynienia z ciężką robotą.

Weterani PZWANN na ogół mówią o swoim zakładzie ze wzruszeniem. Chwalą atmosferę, wspominają wielkie zaangażowanie załogi. Dzięki temu, z jednej strony, wielu pracowników zdobywało nowe kwalifikacje - Apator był nazywany kuźnią kadr, z drugiej - Toruń zyskał m.in. zbudowany w czynie społecznym stadion żużlowy i tor tramwajowy wzdłuż ulicy Skłodowskiej-Curie. Pracownicy Apatora pomagali budować połączenie z Elaną... Wznieśli także przyzakładowe osiedle, nazywane do dziś działkami PZWANN.

- Powstawało sposobem gospodarczym - wspomina jeden z jego mieszkańców. - Sąsiad pożyczał sąsiadowi cement, gdy ten czekał na przydział. Było to osiedle kolegów z pracy, obok siebie budowali się inżynierowie i robotnicy.

Własnymi rękami zbudowali także zakładowy ośrodek wypoczynkowy w Rowach.

Blade twarze w Rowach

- To była cała wyprawa - opowiada nasz redakcyjny kolega Krzysztof Lietz. - Rano wszyscy zbierali się przed zakładem i czekali na firmowy autobus. Ten jechał do Słupska, gdzie na dwie godziny się zatrzymywał. Zastanawiałem się po co, skoro cel podróży był już tuż. W tym czasie jednak uczestnicy wcześniejszego turnusu jedli obiad i szykowali się do powrotu.

W Słupsku, korzystając z postoju, wpadało się na obiad do restauracji „Pod Kluką”. Niektórzy robili też zapasy słodyczy. Blade twarze, jak byli nazywani przyjezdni, odbierali domki bezpośrednio od twarzy opalonych. Te ostatnie zawsze były zobowiązane po sobie posprzątać.

- Bardzo się tam pozmieniało - wspomina syn wieloletniego dyrektora zakładu. - Pamiętam, że najpierw jadło się w wiejskiej chacie, a posiłki przygotowywali miejscowi gospodarze. Później doczekaliśmy się stołówki. Za ośrodkiem był już wtedy tylko las.

Cywilizacja się rozprzestrzeniła, Rowy nie są już nadmorską mieściną, ośrodek nadal jednak należy do Apatora. Niektórzy stali bywalcy odpoczywają tu regularnie od ponad 50 lat.

Zakładowy autobus woził pracowników również na wycieczki krajoznawcze bądź do Dzikowa, gdzie Apator także miał swój ośrodek.

Skoro już opuściliśmy fabryczne hale, powinniśmy zatrzymać się w dwóch miejscach, niezwykle ważnych dla zakładu i całego Torunia. PZWANN były gospodarzem jednego z trzech domów kultury w mieście - obok Młodzieżowego Domu Kultury oraz osiedlowego domu kultury na Podgórzu. Przy ulicy Bydgoskiej, w miejscu gdzie kiedyś był ogród „Tivoli”, grała muzyka, odbywały się różnego rodzaju spotkania i zabawy. Zakładowi weterani do dziś wspominają działającą tam bibliotekę, a kino „Echo” budzi echo wspomnień w sercu każdego, kto ma dostatecznie dużo lat, aby mógł je pamiętać.

Początki żużla przy PZWANN sięgają 1961 r. Już w 1966 r. zespół - wtedy jeszcze Stali z Marianem Rose w roli głównej, zdobył złoty medal drużynowych mistrzostw świata. Historia czarnego sportu to osobny rozdział czy raczej materiał na kilka tomów. Drużyna Apatora sięgała po najwyższe laury, wspierana, między innymi, przez członków fanklubu, który na początku lat 90. założył Zdzisław Wiśniewski.

Wróćmy jednak do fabryki i do lat pierwszych dekad jej istnienia. Zakład się rozwijał i rozbudowywał. Produkowane w nim urządzenia, w tym nazywane kioskami przenośne stacje transformatorowe, popłynęły na Wschód. To znaczy płynęły wtedy, gdy były wagony, bo bywały z tym problemy. To, że zakład przygotował dostawę, można zresztą było zauważyć. Wspomniane kioski zajmowały wtedy niemal każdy fragment wolnej przestrzeni.

Zakład klasy A

Na początku lat 70. toruński przemysł został podzielony na trzy kategorie. W grupie A, czyli zakładów przeznaczonych do intensywnej rozbudowy, znalazły się tylko Elana i PZWANN. Z okazji jednej z rocznic podpisania porozumień sierpniowych powstał film poświęcony toruńskim wydarzeniom 1980 roku. Ich bohaterowie opowiadają przed kamerą, jak z zakładu do zakładu przenosiła się iskra buntu. Niemal wszystkie te fabryki były już jednak przeszłością. Pracownicy Apatora również mieli spory udział w walce o wolność. Poza tym udało im się coś jeszcze. Przetrwali zmiany ustrojowe, chociaż na wirażu historii zarzuciło ich bardzo mocno.

Rynek się zawalił

Wraz z upadkiem komunizmu zawaliły się rynki wschodnie, gdzie do tej pory trafiała większość produkcji Apatora. Trzeba było szybko znaleźć nie tylko nowe rynki, ale przede wszystkim atrakcyjne produkty, za pomocą których można by było je podbić. Mądrych głów nie brakowało, zakład przecież bardzo dbał o rozwój kadry, poza tym od samego początku wspierał wynalazców i innowatorów, zresztą robił to z dużym powodzeniem. Nowa rzeczywistość gospodarcza była jednak tak różna od starej, że trudno w niej się było odnaleźć nawet wizjonerom.

Zespół Apatora szukał szans wszędzie. Przy ulicy Żółkiewskiego powstała na przykład automatyczna wylęgarnia dla kur. Jej twórcy podobno perfekcyjnie wszystko obliczyli, ale ile takich cudów techniki można jednak było sprzedać? Nad zakładem zaczęły się zbierać ciemne chmury. Konieczne były przekształcenia, nie dało się uniknąć zwolnień.

Pracę straciło kilkaset osób, dziejową burzę Apator jednak przetrwał. Państwowy zakład został sprywatyzowany, stał się spółką pracowniczą. Kto wie, czy ten proces zakończyłby się powodzeniem, gdyby nie to, że załoga była niezwykle zgrana.

Pierwsze walne zebranie akcjonariuszy firmy Apator SA odbyło się w 1993 roku. W tym samym czasie zakład rozpoczął produkcję aparatury pomiarowej. Posypały się nagrody, dyplomy, rodzina Apatora zaczęła się powiększać o kolejne zakłady. 24 kwietnia 1997 roku spółka zadebiutowała na Giełdzie Papierów Wartościowych, jako 102 podmiot, jaki się pojawił na parkiecie w dawnym Domu Partii w Warszawie. Pierwsze notowania okazały się wyższe od prognozowanych.

Apator, jako pierwszy w Polsce i jeden z pierwszych w Europie, zajął się produkcją przedpłatowych liczników energii. Zostały one nazwane Lwami i rzeczywiście takimi się na rynku stały.

Dziś w halach produkcyjnych nie słychać już łomotu maszyn. Wśród produktów toruńskiej firmy króluje elektronika, a ta powstaje w ciszy. Jak wiadomo, nie jest już produkowana w samym Toruniu, zakład przeniósł się do Ostaszewa. Z krajobrazu ul. Żółkiewskiego najpierw zniknęły budynki produkcyjne.

- Pracowałem wtedy na wydziale elektrotechnicznym i razem z kolegą byłem tym, który gasił światło - wspomina Zdzisław Wiśniewski. - Mam nawet film, na którym kolega zdaje klucze.

Drugie życie Apatora

W 2012 roku opustoszał budynek biurowca i zgasł znajdujący się na nim charakterystyczny napis Apator. Litery zdemontował Stefan Kornacki, artysta zafascynowany toruńskimi szyldami z czasów PRL. On również uratował przed zniszczeniem napis znad bramy stadionu żużlowego przy ul. Broniewskiego, gdy stadion przestał być stadionem, a stał się placem budowy centrum handlowego.

Apator kończy 70 lat i czuje się świetnie. Jego obecni i dawni pracownicy nadal spotykają się w Rowach i nie tylko tam. Inne wielkie zakłady z dawnych lat tyle szczęścia nie miały, a może po prostu nie miały takich zgranych i odważnych załóg?

W związku z jubileuszem wspólnie z Apatorem ogłaszamy konkurs. Opiszcie Państwo swoje wspomnienia związane z Apatorem i się nimi z nami podzielcie. Część tych wspomnień opublikujemy, autorki bądź autorzy czterech najciekawszych dostaną nagrody. Objętość nie ma znaczenia. Adres i inne szczegóły organizacyjne przedstawiamy poniżej.

Ślad Waserki

Na koniec mała ciekawostka, w dość może niecodzienny sposób dotycząca zasług Apatora dla Torunia. Swego czasu pisaliśmy o wodociągach i gazowni na Mokrem. Oba budynki powstały na Dębowej Górze jeszcze w czasach, gdy Mokre było samodzielną gminą. Dość szybko przestały pełnić swoją funkcję, woda i gaz dostarczane z miasta okazały się lepsze. Budynek starej gazowni przetrwał do dziś. Wieża ciśnień, nazywana na Mokrem Waserką, przez lata stała pusta. Decyzja o jej rozbiórce zapadła jeszcze przed wojną, wyrok miał jednak zostać wykonany podczas okupacji. Okazuje się, że było inaczej. Apator nie podzielił losu innych dużych zakładów. Firma przetrwała, podobnie jak jej archiwum. Jedno z najstarszych zdjęć w dziejach założonego w 1949 roku zakładu zostało zrobione z dachu wybudowanej właśnie hali. Widać na nim Dworzec Wschodni, a w tle charakterystyczną bryłę wieży ciśnień na Mokrem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska