Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ABLER - Wszystko musi trybić

Jan Oleksy
Napotykane trudności nas wzmocniły. Dziś współpracujemy z liderami światowymi, jak Swiss Krono czy Blum - z Piotrem Nowackim i Michałem Przepierskim, właścicielami toruńskiej firmy Abler, obchodzącej jubileusz 20-lecia, rozmawia Jan Oleksy.

Abler znalazł się w gronie 2000 najlepszych firm w Polsce, według rankingu „Rzeczpospolitej”. To spore wyróżnienie.
Piotr Nowacki: To powód do satysfakcji, ale trzeba powiedzieć, że sukces nie spadł z nieba... Miejsce na liście najlepszych to dowód na to, że nasza determinacja w rozwoju firmy dała efekty nie tylko na poziomie toruńskim, ale w skali makro.

Dostrzeżono potencjał firmy?
Michał Przepierski: Abler w tym roku kończy 20 lat. Do tego sukcesu dochodziliśmy powoli, małymi kroczkami, dlatego wydaje się on trwałym osiągnięciem. Potwierdzają to satysfakcjonujące wyniki firmy, które z roku na rok są coraz lepsze. Zaprocentowała zasada „małej chochelki” i skutecznego działania, a to, że znaleźliśmy się w gronie 2000, jest tą przysłowiową „kropką nad i”.

Co było motywacją do powstania firmy?
MP: Niezadowolenie! W zasadzie nie moje, a mojego wspólnika, który już w latach 90. prowadził działalność handlową i wówczas miał gigantyczny problem ze znalezieniem podestów do ekspozycji towarów. Objechał Toruń i okolice i nigdzie nie znalazł odpowiedniego dekoru, nie mówiąc już o tym, że nie było stolarzy, którzy by te elementy odpowiednio pocięli. Dzisiaj można się z tego śmiać, natomiast w tamtym czasie było to irytujące. Skoro realia rynku były takie, że nie było szansy na to, by kupić „od ręki” płytę meblową, pociąć ją i okleić, to należało pomóc społeczeństwu i taką firmę uruchomić. Wówczas mój dzisiejszy wspólnik zaproponował wspólną realizację swojego pomysłu. I tak w 1997 roku założyliśmy firmę Adler, którą w późniejszych latach przemianowaliśmy na Abler.

Jak wyglądały początki?
MP: Firma powstawała w bólach. Nie mieliśmy odpowiednich środków, nie byliśmy zatem partnerami dla banków, ale za to byliśmy zdeterminowani celem. Zaczęliśmy szukać dostawców. Przyjęliśmy założenie, że mają to być solidne firmy. Jeździliśmy po Polsce do czołowych producentów płyt, niestety wszędzie spotykaliśmy się z oporem. Nikt nie chciał z nami rozmawiać o podjęciu współpracy. W końcu trafiliśmy na firmę Kronopol w odległych Żarach, której przedstawiciele dali wiarę naszym słowom. Obdarzyli nas nie tylko zaufaniem, ale dali nam kredyt handlowy wraz z zapewnieniem współpracy, jeśli spełnimy standardy tego producenta. Aby prowadzić działalność, trzeba mieć stosowne lokum. Znaleźliśmy takie miejsce w starych barakach przy ulicy Batorego w Toruniu. W skrajnie trudnych warunkach przetrwaliśmy kilka lat, pamiętając o dewizie, że „z naszą firmą musi się wiązać zadowolenie klienta”.

Przekorne w przypadku firmy, która powstała z niezadowolenia...
PN: To nie przekora, a przesłanie, które obowiązuje w firmie do dzisiaj. Każdy z naszych pracowników wie, że jeżeli zaczyna czynić źle dla klientów, to nasze drogi muszą się rozejść. My dla naszych partnerów mamy być nienarzucającym się przyjacielem, solidnym na każdym poziomie, oferującym doskonałej jakości produkty, rzetelną obsługę klientów i świadczącym profesjonalnie usługi.

Wspomnienia trudnych początków przypominają opowieści z innej epoki.
PN: Bo tak było. W tamtych czasach płytę meblową oklejano za pomocą taśmy i żelazka! Było to satysfakcjonujące na poziomie lat 90. Jednak już wówczas staraliśmy się dowiadywać, jak ten obszar działalności wygląda poza naszymi granicami, na zachód od Odry. Była to niebotyczna różnica standardów. Postanowiliśmy równać do najlepszych. Napotykane trudności nas nie osłabiły, tylko wzmocniły i doprowadziły do miejsca, w którym jesteśmy w tej chwili. Dziś współpracujemy z liderami światowymi, pośród których znajdują się m.in. Swiss Krono, producent płyt meblowych, czy firma Blum produkująca okucia meblowe o najwyższym standardzie. Na pewno mieścimy się w ścisłej czołówce największych polskich firm, które współpracują z tymi koncernami. Chcemy, aby klienci kupowali u nas produkty, które są doskonałej jakości. To przecież warunek zadowolenia klienta!

Wróćmy do początków. Od czego zaczęliście?
MP: Pierwszym produktem, który pojawił się w naszej ofercie, była płyta meblowa, a w ślad za nią poszły podłogi. Skoro mieliśmy podłogi, to potrzebne były listwy, a także różnego rodzaju podkłady. A gdy już mieliśmy „na półkach” te produkty, to pomyśleliśmy, aby naszym klientom te podłogi układać. Stały rozwój firmy, dzięki determinacji naszej i naszych pracowników, stał się faktem.

Jedno ciągnęło drugie?
MP: Właśnie tak, bo jak już pojawiły się podłogi, to ludzie pytali, kto je położy sprawnie, solidnie i weźmie za to odpowiedzialność. Więc w ślad za produktem pojawiła się konieczność rozszerzenia oferty o usługi. Rozwój ilościowy asortymentów, rodzaju i jakości usług jest zawsze wynikowy. Wraz z nim nieuchronnie następowała ewolucja wyposażenia technicznego firmy. Tanie okleiniarki zostały z czasem zastąpione nowoczesnymi, a proste piły-formatyzerki - piłami panelowymi.
PN: To życie podsuwa inspiracje. Podam przykład: klient kupuje u nas blat, my wycinamy mu otwór pod zlewozmywak, to dlaczego nie ma kupić u nas zlewozmywaka? Kolejnym krokiem będzie chyba wyposażenie naszych magazynów w ten asortyment. Zatem perspektywa rozwoju jest nieograniczona. Ciągle istnieje pokusa…

...ale, w którymś momencie trzeba powiedzieć „stop”.
PN: Oczywiście, my dwaj jesteśmy po to, żeby weryfikować coraz to nowe inicjatywy naszej kadry zarządzającej, która z jednej strony ma „rozpiętego spinakera”, a z drugiej nas - właścicieli, którzy dbają o to, aby nasze biznesowe dziecko nie dostało zadyszki. W pewnym momencie trzeba zwolnić, żeby ustabilizować opanowany zakres. Nic na szybko.

„Małą chochelką”, jak wspominał Pan Michał?
PN: Powoli, ale stabilnie, zgodnie z naszą zasadą - dobierzmy sobie partnerów, nauczmy się produktu, zatrudnijmy wykwalifikowanych, mocnych merytorycznie branżystów, przygotujmy wszystko tak, by klienci byli w pełni zadowoleni. Z myślą o nich zrealizowaliśmy ciekawy projekt. Wraz z firmą Blum otworzyliśmy salon wyposażony w mobilną kuchnię, wzorowany na innowacyjnej koncepcji. Zainteresowani z pomocą projektanta mogą w niej dowolnie ustawiać panele kuchenne, aż uzyskają zadowalający efekt. Wszystko w skali 1:1. Podobnej oferty nie ma w promieniu 170 km od Torunia. Klienci są zachwyceni pomysłem.

Z zadowoleniem klientów wiąże się następny element sukcesu, czyli odpowiednia kadra...
MP: To jest dzisiaj w Polsce trudny obszar. Mamy w tej chwili do czynienia z rynkiem pracownika, a nie z rynkiem pracodawcy. To pracownik narzuca swoje standardy wymagań. My oczywiście organizujemy konkursy, poszukujemy ludzi do pracy, wykorzystujemy headhunterów, ale okazuje się, że coraz więcej kandydatów nie ma kwalifikacji. To, co się stało z naszym szkolnictwem zawodowym przez ostatnie kilkanaście lat, jest czystym dramatem. Nie mamy rzemieślników, brakuje specjalistów, techników i inżynierów. Dzisiaj znalezienie pracownika obsługującego np. skomputeryzowaną piłę panelową jest niezwykle trudne.

Jakie jeszcze, oprócz braku fachowców na rynku, widzicie Panowie bariery?
MP: Myślę, że mentalne. Duża w tym wina polityki medialnej. W mediach już w czwartek mówi się o weekendzie. Panuje fetysz niepracowania.

A do tego długie weekendy?
MP: To prawdziwy dramat. Nie stać nas, mówię w skali makro, na tyle różnych świąt, dni wolnych od pracy. Każdy taki dzień wolny oznacza mniej pieniędzy w obrocie. Na zysk pracujemy przez ostatnie dni miesiąca, a w pozostałe na koszty firmy. Tak wygląda handel.

Na sukces wpływa też dobra atmosfera w firmie.
PN: Staramy się stworzyć rodzinną atmosferę. Nikt przecież nie chce być mobbingowany czy źle traktowany. Co roku organizujemy wyjazdy integracyjne dla kadry zarządzającej, dla pracowników branżowych, kierowników oddziałów, przedstawicieli handlowych. Nie mamy węża w kieszeni, choć cały czas inwestujemy w firmę. Poświęcamy środki, aby nasi ludzie mieli okazję integrować się w komfortowych warunkach, czy to na nartach, czy w SPA. To ludzi wiąże…

Dzięki temu zespoły są stabilne?
MP: Na poziomie zarządzania możemy mówić o małej fluktuacji załogi. Staramy się dobrze dobierać pracowników. Zatrudniając nowych, pytamy ich o zainteresowania, pasje, hobby. Bo jeśli ktoś ma pasję, to ma w sobie pokłady energii, które pozwalają mu zrobić wszystko dla realizacji celów, wynikających z danej pasji. To zwykle mocni ludzie, o szerokich horyzontach i kreatywni. Jest niemalże pewne, że będą rewelacyjnymi pracownikami, którzy będą walczyć każdego dnia, by zrealizować zadany plan. W Ablerze wszystko musi trybić, współgrać ze sobą, a poszczególne oddziały powinny skutecznie współpracować. To są naczynia połączone.

Czy robicie wewnętrzne rankingi oddziałów w Toruniu, Brodnicy, Płocku, Kaliszu, Inowrocławiu, Bydgoszczy, Słupsku i Gdyni?
MP: Nie da się zarządzać firmą wielooddziałową bez wielopoziomowego monitorowania codziennych efektów. Na bieżąco wiemy, jaki wynik osiągnął konkretny oddział, a nawet poszczególni pracownicy. Są różnice, które wynikają albo ze specyfiki rynku, albo ze sprawności pracowników. Oczywiście, każdy oddział chce być najlepszy, bo to się przekłada na wynagrodzenie.

Czy oddziały konkurują ze sobą?
PN: Nie, bo kierownicy nie znają wyników poszczególnych oddziałów. To byłoby niezdrowe i budowałoby frustrację. Są granice, których nie można przekroczyć. Rywalizacja byłaby dodatkowym, niepotrzebnym stresem.

Jacy mają być pracownicy, już wiem. A jakie cechy powinien mieć dobry szef?
MP: Na pewno powinien mieć przygotowanie merytoryczne w dziedzinie zarządzania, wysokie kwalifikacje, doświadczenie i bardzo mocno rozbudowaną odpowiedzialność. Powinny cechować go autodyscyplina i umiejętność organizowania czasu pracy. Zatrudniamy ponad 200 osób, bierzemy tym samym odpowiedzialność za 200 rodzin, więc musimy zarządzać w sposób wyważony. Dobry szef firmy, która przynosi zyski, powinien też mieć dystans do pieniędzy. Życie niestety pokazuje, że są ludzie, którzy nie powinni ich mieć! Ponadto dobry szef nie powinien bać się zatrudniania lepszych i mądrzejszych od siebie. My jesteśmy już bardziej strategami niż taktykami bezpośrednio zarządzającymi firmą. Czasami tylko „przeszkadzamy” dyrektorowi zarządzającemu.

Uważacie się Panowie za ludzi sukcesu?
PN: Byłoby nieuczciwe, gdybym powiedział, że nie. Za nami kilkadziesiąt solidnie przepracowanych lat. Obecnie mamy tego efekty.

A co Wam się w biznesie nie udało?
MP: Dotychczas szczęśliwie realizujemy wszystko to, co razem zaplanowaliśmy. A poza tym złych rzeczy się nie pamięta. Po co je przypominać? Lepiej pamiętać dobre strony biznesu, np. to, że nasz sukces w dużej mierze mógł zaistnieć dzięki panu profesorowi Leszkowi Dziawgo, który kiedyś bardzo nam pomógł swoją radą, ciepłą refleksją i podjętą decyzją. W owym czasie pan profesor pełnił funkcję dyrektora banku Reifeisen. Zaufał nam, a my go nie zawiedliśmy.

Jaki prezent przygotowuje sobie Abler na 20. urodziny?
PN: Na 20-lecie nie robimy sobie wycieczki dookoła świata, tylko inwestujemy, budując nowy oddział w Toruniu. Firma się rozrosła, potrzebujemy nowej przestrzeni, chcemy skroić coś na miarę czasów. Budowa już się zaczęła. Na wiosnę przyszłego roku chcemy przeprowadzić się do nowej siedziby. To będzie kilka tysięcy metrów kwadratowych pod dachem przy zbiegu Grudziądzkiej i Polnej. Polak lubi być obsługiwany w dobrych wnętrzach, czasy sprzedaży w ciemnych halach minęły bezpowrotnie.

właściciele firmy Abler, którą prowadzą wspólnie od 20 lat.

*Piotr Nowacki - prezes zarządu
*Michał Przepierski - wiceprezes zarządu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: ABLER - Wszystko musi trybić - Express Bydgoski

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska