Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksander Sotnik. 35 lat szedł do niepodległej Polski

Krzysztof Błażejewski
Defilada wojsk polskich po zajęciu Wilna w październiku 1920 roku na ul. Mickiewicza.
Defilada wojsk polskich po zajęciu Wilna w październiku 1920 roku na ul. Mickiewicza. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Droga do Polski ciągnęła się niemiłosiernie długo, przez wywózkę w głąb Rosji, zamęt rewolucji bolszewickiej, wojnę polsko-sowiecką 1920 roku, internowanie na Litwie i kolejną zsyłkę do łagrów na bezkresnych terenach ZSRR. Ale doszedł.

Aleksander Sotnik urodził się we wsi Ostrowie na Podlasiu, blisko ówczesnej wschodniej granicy z Prusami, jako obywatel i mieszkaniec wielkiego carskiego imperium. W młodości świata nie poznał poza rodzinną wsią i pobliskimi miasteczkami, Dąbrową Białostocką i Sokółką. I nagle los go wysłał daleko, bardzo daleko.

W sierpniu 1914 roku, gdy Niemcy i Rosja wypowiedziały sobie wojnę, mieszkańcy przygranicznego pasa po rosyjskiej stronie na mocy specjalnego carskiego ukazu zostali wysiedleni. Kiedy 17 sierpnia wojska carskie zaatakowały Prusy, 15-letni Sotnik z rodzicami i rodzeństwem jechał już w głąb Rosji. Najpierw konną furmanką dotarli z całym dobytkiem do Mińska, a stamtąd pociągiem do Moskwy. Tam po dłuższym oczekiwaniu Sotnikowie odebrali „przydział” na nowe miejsce osiedlenia. Była to wieś Pogosowo, oddalona o 14 kilometrów od Niżnego Nowogrodu, kilkaset kilometrów za Moskwą. Tam rodzina dostała mieszkanie i „pensję”, po trzy ruble tygodniowo na głowę. Na wiele to nie wystarczało, więc mężczyźni musieli pójść do pracy.

Aleksander Sotnik
Aleksander Sotnik w swoim mieszkaniu w Toruniu na dwa lata przed przejściem na emeryturę. Zdjęcie wykonane zostało w 1962 roku. Fot. Archiwum K. Błażejewskiego

Sotnik pracował początkowo w polu, u bogatego gospodarza. Po roku przeniósł się do młyna, stojącego już za wsią, na odludziu. Pracowali tam właściciel, stary już młynarz i jeniec austriacki, którego miejsce, jako robotnik, zajął właśnie Sotnik. Przez sześć dni w tygodniu mielił przez cały dzień mąkę, nocując w młynie, a w niedziele chodził pieszo do Pogosowa, do rodziców, z którymi szedł do cerkwi na nabożeństwo.

„Będziesz gospodarzem”

To właśnie w Pogosowie w grudniu 1917 roku Sotnik po raz pierwszy zobaczył tych, przed którymi wszyscy drżeli od niedawna ze strachu i o których krążyły przerażające wieści. Bolszewików. Ich oddział wpadł w niedzielę do Pogosowa, zabrał, co mu w ręce wpadło, obrabował cerkiew, przepędzając modlących się ludzi, a następnie zniszczył doszczętnie wielki magazyn maszyn do szycia Singera.

Tydzień później, w czasie kolejnej wizyty we wsi Sotnik znów zobaczył bolszewików, rabujących Pogosowo. Chłopi stanęli jednak wówczas w obronie swojej własności. Rozegrała się regularna bitwa na polu nad Wołgą, po której paru pokonanych czerwonych zamknięto do aresztu. Niebawem zjawiły się jednak bolszewickie posiłki. Więźniów uwolniono, zabrano nie wiadomo dokąd władze wiejskie i co bogatszych właścicieli ziemskich, skonfiskowano hodowane zwierzęta i zboże; także z młyna. „Teraz ty będziesz tu gospodarzem” - usłyszał 18-letni wówczas Sotnik po aresztowaniu starego młynarza. Bardzo był tym przerażony.

W czasie głodu, który zapanował zimą, jego młyn stał się najważniejszym miejscem we wsi. Wszyscy domagali się mąki, której nie było, bo brakowało ziarna na polach, którego nie miał kto zasiać. Zwykle nocami w tajemnicy przywożono przechowywane w schowkach zboże na przemiał i natychmiast je zabierano. Kiedy znów nadeszli bolszewicy, oskarżyli Sotnika o ukrycie mąki i postawili go pod ścianą, grożąc rewolwerem. Kiedy jednak mąkę znaleźli, odjechali. Do następnej takiej sytuacji Sotnik już nie dopuścił. Znajomy chłop podwiózł go za cudem ocalały worek mąki konnym zaprzęgiem do Niżnego Nowogrodu. Jechali nocą, uciekając przed watahami wygłodniałych wilków. Szczęśliwie ominęli posterunki wojskowe.
Na dworcu, po trzech dniach oczekiwania, Sotnikowi udało się dostać do pociągu jadącego do Moskwy, a stamtąd po tygodniu dojechał w okolice rodzinnej wsi, pod którą akurat znajdował się front. Nocą, jakimś cudem nie zauważony przez patrole z obu stron, przedarł się przez okopy i zasieki. Był u siebie.

Czekając na powrót rodziny, odbudował zrujnowany dom, zasiał pole. Czuł się jednak bardzo samotny, bał się o los bliskich. W listopadzie 1918 roku ktoś przyniósł do wsi wiadomość, że w Warszawie powstała Polska i można iść za nią walczyć. Sotnik tej nocy nie mógł zasnąć z wrażenia. Następnego dnia zgłosił się do niedawno powstałego punktu rekrutacyjnego w pobliskiej Sokółce. Po krótkim przeszkoleniu już w kwietniu ruszył na front w składzie kompanii, dowodzonej przez majora Świerczyńskiego. Swój chrzest bojowy przeszedł pod Wilnem, które zostało zdobyte po kilku dniach walk z bolszewikami tuż przed Wielkanocą 1919 roku.

Potem żołnierski los rzucił Sotnika do Nowej Wilejki, do koszar pierwszego wileńskiego pułku piechoty. Na wiosnę znów przyszło mu wyruszyć na front. Najpierw wędrował na wschód, potem z powrotem, na zachód. Podczas bolszewickiego kontrataku latem 1920 roku pod Wyszogrodem, gdzie dostał zadanie obrony drewnianego mostu przez Wisłę, został poważnie ranny po wybuchu artyleryjskiego pocisku.

Z żołnierza... buntownik

Czas wielkiego zwycięstwa Polaków i triumfalnej ofensywy na wschód spędził Sotnik w szpitalu polowym, ulokowanym w twierdzy Modlin. Wyszedł z niego pod koniec września, kiedy już obowiązywał rozejm. Ale na wojnę jeszcze udało mu się wrócić. Dowiedział się, że generał Żeligowski poszukuje żołnierzy, którzy urodzili się w Wilnie i okolicach. Zgłosił się do punktu rekrutacyjnego w Ponie-chówku pod Warszawą i dowiedział się wówczas, że zostanie... buntownikiem. Jego oddział zająć miał Wilno wbrew międzynarodowym paktom i oficjalnemu stanowisku polskich władz. Nie zawahał się jednak i znalazł się w gronie kilku tysięcy żołnierzy, którzy zajęli ukochane miasto Piłsudskiego. Potem przyszło mu pełnić służbę na linii rozejmu pod Szyrwintami. Po miesiącu przeniesiony został do Mejszagoły, a zimą do Wilna, do koszar na Zwierzyńcu. Potem jeszcze służył w Nowej Wilejce w pierwszym wileńskim pułku piechoty w 29 kompanii, skąd w 1922 roku został zwolniony do cywila. Nie wrócił już do Ostrowia. Osiadł w Wilnie, założył rodzinę, kupił pod miastem ziemię...

I znowu na wschód

Ale polski los w tamtym czasie nie był łatwy. Sotnik, zmobilizowany ponownie w sierpniu 1939 roku, miał ze swoim oddziałem bronić przed Niemcami mostu w Jaszunach. Tymczasem podeszli tam bolszewicy. Sotnik przedostał się na neutralną wówczas Litwę, został internowany, a po miesiącu uciekł z obozu i wrócił do domu. Kiedy doczekał wyzwolenia latem 1944 roku, zdawało mu się, że wreszcie udręka się skończy. Los chciał jednak inaczej. Aresztowany przez NKWD 28 grudnia 1944 roku, uwięziony został na osławionych Łukiszkach. Stamtąd 15 maja 1945 roku, kiedy Polacy cieszyli się z odzyskania wolności, specjalnym transportem, przez Moskwę, trafił po miesięcznej podróży do obozu Jełszanka pod Saratowem, gdzie budował most przez Wołgę. Kiedy zadanie zostało wykonane i wszyscy oczekiwali zwolnienia, kolejny pociąg zawiózł w październiku tego roku Sotnika na południe, aż do dalekiej Gruzji, do Kutaisi. Kolejnym etapem pobytu okazał się międzynarodowy łagier Borowiczi, położony w połowie drogi pomiędzy Moskwą a ówczesnym Leningradem.

Przez wszystkie dni pobytu w łagrach Sotnik marzył o Polsce. Jednak, by ją zobaczyć, musiał czekać długo. Bardzo długo. Z Borowiczi zwolniony został dopiero w lutym 1949 roku. Dzięki przedwojennemu sąsiadowi z Wilna, który pozostał w tym mieście, dowiedział się, że jego rodzina wyjechała do Torunia. Droga do Polski znów ciągnęła się niemiłosiernie długo. Kiedy Sotnik przejechał granicę w Terespolu, rozpłakał się. Był znów w Polsce, ale na ziemiach, których kompletnie nie znał. W marcu 1949 roku po raz pierwszy zobaczył tak dziwne dla niego gotyckie sylwetki toruńskich kościołów. Tu odtąd miał być jego dom.

Aleksander Sotnik dwadzieścia lat później przeniósł się do Bydgoszczy. Tam zmarł w wieku 91 lat. Po powrocie z zesłania nigdy już nie opuścił Polski.

Dzięki ośrodkowi „Karta”
Losy Aleksandra Sotnika po aresztowaniu w Wilnie od niedawna, dzięki pracy ośrodka „Karta”, można szczegółowo prześledzić w dokumentacji, udostępnionej w „Indeksie represjonowanych” na stronach Instytutu Pamięci Narodowej. Teczki personalne, listy konwojowanych i imienne wykazy transportów do sowieckich łagrów zostały skopiowane w sowieckich archiwach i ich kopie znajdują się obecnie w Centralnym Archiwum Wojskowym w Rembertowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Aleksander Sotnik. 35 lat szedł do niepodległej Polski - Express Bydgoski

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska