Kolejne napięcie na Bliskim Wschodzie, gdzie winowajcą znów jest Iran. Ameryka oskarża Teheran o niedawny atak na dwa tankowce w Zatoce Omańskiej oraz groźbę zamknięcia Cieśniny Ormuz, co dla eksporterów ropy byłyby potężnym ciosem.
W tej sytuacji Waszyngton zdecydował się wysłać dodatkowe 1000 żołnierzy na Bliski Wschód. To odpowiedź na wrogie działania Iranu - oświadczył pełniący obowiązki sekretarza obrony USA Patrick Shanahan. Dodał on, że Stany Zjednoczone nie dążą do konfliktu z Iranem, ale podjęto działania by zapewnić bezpieczeństwo amerykańskiego personelu wojskowego pracującego w tym regionie oraz chronić interesy Stanów Zjednoczonych. Zdaniem Shanahana sytuacja jest klarowna, bo z danych wywiadu wynika, że to właśnie Iran dokonuje groźnych ataków, które mogą sprawić, że konflikt rozleje się na cały region.
Są również podejrzenia, że to oddziały irańskiej milicji działające w Iraku ostrzelały niedawno rakietami amerykańską bazę wojskową położona na północ od Bagdadu. Na szczęście nie było ofiar. Podobne napięcie w tym rejonie miało miejsce w maju tego roku, wtedy Ameryka też oskarżyła Iran o atakowanie tankowców i innych jednostek. Iran stanowczo zaprzeczał i nadal zaprzecza by miał cokolwiek wspólnego z terrorystycznymi atakami, a ostatnie amerykańskie oskarżenia nazwał „bezpodstawnymi”.
- Będziemy uważnie monitorować sytuację i odpowiednio dostosowywać do niej poziom naszych wojsk w regionie - zapewnia Shanahan.
Wcześniej w podobnym tonie wypowiadał się amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo. Przyznał, że Stany Zjednoczone nie chcą wojny z Iranem, ale dodał, że Waszyngton „rozważa pełną gamę opcji”. W tej gamie, jak wielu sądzi, kryje się użycie siły.
Napięcie w rejonie jest dodatkowo podsycane pojawiającymi się informacjami Teheranu, że jego zapasy wzbogaconego uranu za kilka dni (mowa o 27 czerwca) przekroczą poziom ustalony w porozumieniu nuklearnym z 2015 roku. Wtedy to Iran zgodził się na zawarcie przełomowej umowy ze światowymi potęgami ( w tym ze Stanami Zjednoczonymi), aby ograniczyć rozwój swojego programu nuklearnego. Teheran zgodził się ograniczyć wzbogacanie uranu, który jest wykorzystywany do produkcji paliwa reaktorowego, ale także broni jądrowej, oraz inne środki w zamian za zniesienie sankcji. W ubiegłym roku Donald Trump zrezygnował jednak z porozumienia nuklearnego, wróciły surowe sankcje na Iran. Spowodowało to niemal paraliż irańskiej gospodarki, która opiera się na ropie naftowej, Iran zaś zareagował zmniejszeniem swoich zobowiązań nuklearnych.
Wielu analityków zachodnich zadaje sobie teraz pytanie czy Iran jest w stanie zablokować eksport ropy naftowej przez cieśninę Ormuz. Teheran jest wystarczająco silny militarnie, by to zrobić - oświadczył szef sztabu generalnego irańskich sił zbrojnych generał Mohammad Bakeri, cytowany przez agencję Fars.
Cieśnina Ormuz to najważniejsza trasa transportu ropy naftowej z Zatoki Perskiej. Transportowana jest przez nią jedna piąta światowego zużycia tego surowca.
POLECAMY W SERWISIE POLSKATIMES.PL:
- Najgłupsze zachowania kierowców na drogach. Też wam się to zdarza?
- Kto rządzi w polskim Internecie? Ranking 100 najbardziej wpływowych Instagramerów
- Wille i pałace najbogatszych Polaków. Zobacz, jak mieszkają milionerzy!
- 10 dochodowych zawodów, do których nie potrzeba studiów. Sprawdź, czy się nadajesz!
- Polska mafia w latach 90. Luksusowe życie bossów i gangsterów [PRYWATNE ZDJĘCIA]
- Dawid Kubacki wziął ślub! Wśród gości znani sportowcy [ZDJĘCIA]