Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Artyści chcą mówić o pieniądzach

Jarosław Jakubowski
Dlaczego domaganie się przez twórcę honorarium za jego pracę jest dziś traktowane jak puszczenie bąka w salonie, podczas gdy w innych wolnych zawodach, choćby prawniczych, swoją cenę ma każda usługa?

Dlaczego domaganie się przez twórcę honorarium za jego pracę jest dziś traktowane jak puszczenie bąka w salonie, podczas gdy w innych wolnych zawodach, choćby prawniczych, swoją cenę ma każda usługa?

<!** Image 2 align=none alt="Image 197371" sub="Marcin Świetlicki (w środku) oraz Irek Grin (z prawej) i autor artykułu podczas ubiegłorocznego spotkania w Bydgoszczy. Świetlicki to jeden z nielicznych polskich poetów, żyjących z pisania. Duża część jego dochodów to honoraria za spotkania autorskie. Mimo to twórca zapewnia, że nie ma nawet konta w banku i nie zamierza go założyć. [Fot. Andrzej Maziec]">Niedawno zadzwonił do mnie pewien człowiek i zaproponował czytanie wierszy w Miejskim Centrum Kultury w Bydgoszczy. Powiedziałem, że to świetnie i zapytałem, jakie proponują honorarium. Mój rozmówca natychmiast zmienił ton. Szybko się pożegnał. Odniosłem wrażenie, że moje pytanie uznał za niestosowne. Opisałem to na Facebooku, a wtedy posypały się komentarze znajomych twórców, że „mają tak samo”. Co się u licha stało, że artysta musi tłumaczyć się z tego, że za własną pracę chce otrzymywać płacę?<!** reklama>

Pieniądze są gdzie indziej

- Od dłuższego już czasu piszę niewiele, publikuję jeszcze mniej i z roku na rok coraz rzadziej. Dlaczego? Wysiłek twórczy jest niewspółmierny do płynących z tego korzyści materialnych. Prawdę mówiąc są one śmieszne. Nie widzę powodów, by przyjmować śmieszne pieniądze, gdy pieniądze poważne mogę zarobić gdzie indziej. Gałczyński powiadał: „Dla idei pisze tylko grafoman. Prawdziwy artysta pisze dla pieniędzy”. Miał absolutną rację - uważa Krzysztof Ćwikliński, poeta i literaturoznawca z Torunia.

<!** Image 3 align=none alt="Image 197371" sub="Krzysztof Ćwikliński (po prawej, na zdjęciu z Pawłem Huelle) : - Gałczyński powiadał: „Dla idei pisze tylko grafoman. Prawdziwy artysta pisze dla pieniędzy”. Miał absolutną rację. [Fot. Adam Zakrzewski]">Grzegorz Pleszyński, multimedialny artysta mieszkający w Berlinie, od czasu do czasu sprzedaje swoje obrazy. Najczęściej prace na papierach, rysunki, akwarele, ponieważ są dużo tańsze niż duże obrazy. - Bez tego nie utrzymałbym się w Berlinie, gdzie jest kilkaset tysięcy artystów z całego świata i każdy myśli, że jest najlepszy, każdy chce sprzedać i zrobić wystawę. Większość z tego, co robię, to praca nieopłacana - twierdzi artysta.

Również Krzysztof Derdowski, pisarz i dziennikarz z Bydgoszczy, nigdy nie nastawiał się na to, że będzie zarobkował jako literat. - W sumie przez około 30 lat zajmowania się literaturą zarobiłem na pisaniu kilkadziesiąt tysięcy złotych. Jakieś dwa-trzy lata lichej pensji. Większość tych pieniędzy miało pochodzenie uznaniowe; to były nagrody w konkursach literackich, stypendium w latach 80., itp. Większość miesięczników i tygodników kulturalnych płaciła wtedy za teksty krytycznoliterackie. Poważne wydawnictwa płacą także dzisiaj. Właśnie odebrałem całkiem przyzwoite pieniądze za pracę redaktorską i zamieszczenie dwóch arkuszy wydawniczych w książce „Antropologia podmiotu lirycznego” - przyznaje Krzysztof Derdowski.

Kierujący Związkiem Literatów Polskich w Toruniu i Bydgoszczy Dariusz Lebioda uważa, że wszystkim pisarzom żyje się bardzo trudno. - Zdobywanie pieniędzy w tym kraju jest wynaturzone, a ludzie, którzy są elitą społeczeństwa, najczęściej żyją w nędzy. Wygłaszamy wykłady, mamy spotkania autorskie, jeździmy na festiwale literackie, wspomagają nas rodziny, a książki najczęściej rozdajemy. Publikacja niedochodowych tomików przynosi straty, nawet jeśli wydawane są z jakichś dotacji, zaangażowania własnych skromnych środków. Kiedyś Związek Literatów Polskich załatwiał stałe stypendia dla pisarzy, teraz związek ma ogromne problemy finansowe i dramatycznie próbuje przetrwać w czasach kryzysowego kapitalizmu.

Zmaganie się z głodem

Frustracja wynika nie tylko z niskich dochodów. Również, a może przede wszystkim, z poczucia niskiej pozycji społecznej twórców. - Kultura nie zarabia na społeczeństwo, nie przynosi wymiernego dochodu. Myślę, że tego nie zmienimy, mentalność „tutejszych” jest taka, że wszystko z zewnątrz jest lepsze. A czy my sami siebie cenimy wzajemnie, czy potrafimy bez zazdrości cieszyć się sukcesem innych, czytać z podziwem? Albo kółka wzajemnej adoracji, albo milczenie - gorzko wyrokuje Jolanta Baziak, pisarka i eseistka.

Twórcy narzekają na instytucje. Niby powołane do wspierania kultury, a tak naprawdę hermetyczne. Od takich ścian odbija się Robert Tadeusz Nowak, młody grafik: - Zmagam się z zimnem, czasami głodem, szukam pieniędzy i chwytam sie różnych zajęć. Ostatnio była myjnia samochodowa, jakieś szkolenia, na których mogę sobie zarobić, a co do sztuki, to ostatnio sprzedałęm obraz za 50 zł i nic więcej...

Pokolenia łączą się w ponurej diagnozie.

- Organizuje się niewiele poważnych spotkań z pisarzami. Brak wykształconych, rzetelnych krytyków i recenzentów literatury współczesnej, a ci, którzy mogliby się tego podjąć, wolą bez ryzyka zajmować się Miłoszem lub Herbertem, bo to przynosi im kolejny artykuł czy esej na drodze kariery naukowej. Ale cóż - ich wybór - mówi Wojciech Banach, prezes bydgoskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.

Związana z toruńskim środowiskiem literackim młoda poetka Karolina Sałdecka nie kryje wściekłości: - Nikt nie traktuje poetów serio. Wiele razy spotkałam się nie tyle z oczekiwaniem, ile z wymogiem pracy za darmo. I dziwi to, że ten cichy niepisany nakaz widać w oczach ludzi, którzy w kulturze pracują, jakkolwiek to brzmi, są szefami domów kultury, prowadzą stowarzyszenia i jasne - pewnie niekiedy sami pracowali charytatywnie, ale czy naprawdę o to chodzi? Dlaczego jako lektorka języka francuskiego czy polonistka dostaję pieniądze i nikogo nie dziwi, że ma mi je dać, a Karolinie S. - poetce - kasy nikt wypłacić nie chce?

W Toruniu stawki za prowadzenie spotkań autorskich rzadko przekraczają 300 zł. Grzegorz Giedrys, poeta i dziennikarz, w ciągu roku prowadzi średnio trzy takie spotkania. - To są relatywnie duże stawki. Za to jednak trzeba kupić np. książki zaproszonego gościa. Przyzwyczaiłem się do tego, że większość pism nie płaci za publikację. Pracuję za darmo, kiedy wymagają tego ode mnie okoliczności, np. nie pozwala na to budżet imprezy. Podejrzewam, że inaczej bym do tego podchodził, gdyby to było moje główne źródło utrzymania.

Jacek Soliński, artysta plastyk, robi projekty programów operowych, wystrojów wnętrz, czasem sprzeda grafikę czy obraz. Średnio na miesiąc osiąga dochód, który często nie wystarcza na opłacenie miesięcznej składki ZUS, wynoszącej prawie 1000 zł. - Ale jeśli ktoś ma coś istotnego do zrobienia, to zdaje sobie sprawę, że niezależność kosztuje - mówi. - Ważne, by nie przekraczać granicy pogoni za sukcesem.


Warto wiedzieć

Ile można zarobić na sztuce?

W Bydgoszczy i Toruniu za spotkanie autorskie dostaje się ok. 300 zł na rękę. Gość o znanym nazwisku - kilka razy więcej.

Wydanie tomiku wierszy kosztuje ok. 3000 zł. W ramach honorarium dostaje się od wydawcy książki.

Za pracę plastyczną można otrzymać od kilkudziesięciu do kilku tysięcy złotych.

Są też nagrody, np. Strzała Łuczniczki w Bydgoszczy to równowartość 10 tys. zł, w toruńskim konkursie poetyckim o Liść Konwalii pula nagród wynosi 8 tys. zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska