Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Autorzy Albumu Rodzinnego opowiedzą o tużpowojennym Toruniu i przedwojennym rzemiośle w Chełmży

Roman Such
W Albumie Rodzinnym opowiemy m.in. o tym, że i sto lat temu rzemieślnikom, ludziom biznesu nie było lekko
W Albumie Rodzinnym opowiemy m.in. o tym, że i sto lat temu rzemieślnikom, ludziom biznesu nie było lekko
Tak, tak, należymy do nielicznych, którzy z dużym prawdopodobieństwem mogą powiedzieć, co ich czeka w nowym roku. Przynajmniej w odniesieniu do naszego Albumu.

Z góry przepraszamy naszych autorów za to, że ich cierpliwość wystawiliśmy na próbę, ale w głębi serca cieszymy się ze zgromadzonego zapasu tekstów i zdjęć.
[break]

Na pomoc repatriantom

I tak podczas najbliższych cosobotnich spotkań pani Barbara Tobolewska opowie o pierwszych tygodniach w powojennym Toruniu.
- W 1945 roku zaraz po oswobodzeniu Torunia rozpoczęły działalność szkoły. Trafiłam do I klasy Gimnazjum Królowej Jadwigi - opowiada pani Barbara. - Równocześnie zaczęły się organizować drużyny ZHP, oparte o przed wojenne ideały. Szacunek do munduru wyniosłam z domu, więc przynależność do harcerstwa uważałam za zaszczyt i zobowiązanie. Już w lipcu część drużyny wyjechała na pierwszy obóz do Otłoczyna, ja miałam przydzielone obowiązki na miejscu. Właśnie przez Toruń przetaczała się fala repatriantów ze wschodu, głównie z Wilna. Otrzymałam od drużynowej rozkaz, aby w tym czasie, w połowie lipca, pełnić dyżur i pomagać tym uchodźcom. Po przekroczeniu mostu gromadzili się na placu przed spichlerzem (dzisiejszy hotel „Bulwar”) tam otrzymywali pierwsze informację. Wojskowa kuchnia serwowała posiłki i wodę, trzeba było to roznosić, udzielać informacji, gdzie są te ulice, na których otrzymali skierowania do tymczasowego zamieszkania. Ta misja bardzo mi odpowiadała, rozumiałam tych ludzi, gdyż podobny los spotkał naszą rodzinę w 1939 roku. I tak stanęłam przed kolejną grupą osób, składającą się z trzech kobiet i dwóch dziewczynek. Najstarsza z pań siedziała na pokaźnym fotelu, reszta na krzesełkach. Podobnie jak pozostali tułacze wokół nich były liczne paczki, walizki, toboły, kartony. Zwróciłam uwagę na najmłodszą z tej grupy dziewczynkę, chyba trochę młodszą ode mnie, ale mającą przykuwające wzrok oczy. Buzia okrągła, rumiana (mimo wszystko!). To była Ewa, siostrzenica prof. Wilhelminy Iwanowskiej. Wyznaczono tej rodzinie tymczasową kwaterę na ulicy Mickiewicza w salce, w której przecież jeszcze kilka tygodni temu odbywały się lekcje! Wytłumaczyłam, jak tam dotrzeć, skąd wziąć dorożkę. Dowiedziałam się, że przyjechały z Wilna. Skąd mogłam wiedzieć, że właśnie wtedy los zetknął mnie z osobami, z których jedna będzie do końca swoich dni moją najserdeczniejszą przyjaciółką, a druga - p. Wilhelmina Iwanowska - odciśnie wyraźne piętno na kierunku polskiej astrofizyki i astronomii UMK.
Pełna opowieść pani Barbary już niebawem.

Z Torunia na koniec świata

Wojennych czasów dotyczą też wspomnienia Wojciecha Wielgoszewskiego o swoich dziadku Mikołaju Pawłowski, sierżancie Baonu Balonowego w Toruniu. Los rzucił go na drugi koniec świata. Spoczywa na brytyjskim cmentarzu wojennym w... Pune we wschodnich Indiach.

O etyce w bizniesie

Myślę, że nikogo z naszych sympatyków nie trzeba też zachęcać do lektury opowieści o dawnych mieszkańcach Chełmży snutych na naszych łamach przez Dariusza Mellera. Tym razem rzecz będzie o reklamie i etyce w biznesie.

- Sto lat temu, gdy rzemiosło kwitło w najlepsze, a na terenie Pomorza rozgrywała się w jego łonie również walka narodowościowa, polskim rzemieślnikom dawano następujące rady: fachowość powinna iść w parze z nowoczesnością, przestrzegano przed hołdowaniem złudnej zasadzie: „Ojciec mój był również tym samym rzemieślnikiem, co ja, nie pracował inaczej, a jednak miał z czego żyć i dobrze mu się wiodło” - bo czasy się zmieniają, a wraz z nimi warunki. Radzono jeszcze, by zdobywać doświadczenie praktyczne podróżując po Europie i podpatrując najlepszych majstrów. I dopiero potem otworzyć własny zakład, bowiem „mamy wielu młodych rzemieślników, którzy otwierają sobie warsztat, a nigdzie nie byli w świecie, a więc nie za wcześnie, nie przed wojskiem, bo nieopierzonemu młokosowi trudno zdobyć zaufanie, nawet gdyby był dobry w swoim fachu. A jak już się ma ten własny warsztat (mówiło się wtedy warstat), to jeszcze pierwsze zyski należy inwestować w zakup narzędzi i maszyn (obcążki, żagi, raszple, formy, modełka, słowem rozmaite materklosy). No i to, co gubiło Polaków w konkurencji z Niemcami, a zwłaszcza z Żydami - cena. Uczulano, że „cena przy robotach rzemieślniczych powinna być koniecznie zastosowana do pracy i do danego materiału”.

I tym przesłaniem zachęcamy do odwiedzin naszego albumu w rozpoczętym nowym roku. Autorom i Czytelnikom wiele przyjemności i ciekawych opowieści.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska