Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biznes rzucony na kolana

Grażyna Ostropolska
Ojciec Marka Woźniaka był żołnierzem wyklętym i w Peerelu musiał się ukrywać pod zmienionym nazwiskiem. - Dziś ja czuję się wyklętym obywatelem, bo zniszczono mnie i zaszczuto w wolnej demokratycznej Polsce - twierdzi pan Marek.

<!** Image 2 align=none alt="Image 216116" sub="Marek Woźniak: - Urząd Skarbowy robił ze mną, co chciał. Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego w Gdańsku nie powstrzymał egzekucji
[Fot. Dariusz Bloch]">

Ojciec Marka Woźniaka był żołnierzem wyklętym i w Peerelu musiał się ukrywać pod zmienionym nazwiskiem. - Dziś ja czuję się wyklętym obywatelem, bo zniszczono mnie i zaszczuto w wolnej demokratycznej Polsce - twierdzi pan Marek.

Jest jedną z ofiar skarbówki i złej ordynacji podatkowej, która doprowadziła do upadku setki polskich przedsiębiorców. Zanim rozpatrzono ich odwołania od skarbowych decyzji, urzędy już naliczały kary i odsetki. Firmy padały i nawet późniejsza wygrana właściciela z fiskusem nie była w stanie ich wskrzesić.<!** reklama>

Marek Woźniak czuł się w swojej branży pewnie. - Na początku lat 90. zeszłego wieku artykuły chemiczno-kosmetyczne szły na rynku jak woda - wspomina. Brał w dzierżawę kolejne budynki i lokale na terenie całego województwa, tworzył hurtownie, sklepy. - W 1992 roku zarobiłem milion złotych netto i zapłaciłem 40 tys. zł podatku dochodowego - wspomina.

To były czasy wprowadzania w Polsce podatku od towarów i usług, i to na nim Woźniak się przejechał. Za rok 1993 jego firma PPH-U Interkosmex miała sporą nadwyżkę VAT. - Było tego ponad 37, 5 tys. zł. Nie występowałem o zwrot, bo podatek należny fiskusowi za styczeń oraz luty 1994 roku wynosił 33 tys. zł i miał być skompensowany z należnej mi nadpłaty za ubiegły rok - tłumaczy Marek Woźniak.

W marcu Ryszard Zientara, naczelnik I Urzędu Skarbowego w Bydgoszczy, przysłał mu decyzję z dopiskiem „korekta”, która go zszokowała. - Naczelnik poinformował, że ogranicza mi zwrot nadwyżki za 1993 rok do 4,5 tys. zł (przelano ją następnego dnia na moje bankowe konto), a reszta moich pieniędzy - 33 tys. zł - przepada - dodaje Marek Woźniak. Jak na to zareagował?

- Najpierw ogarnął mnie śmiech,

bo decyzję o przepadku moich pieniędzy uznałem za absurd, kosmiczny błąd, ale trzy miesiące później już nie było mi do śmiechu - przyznaje.

Fiskus orzekł, że Woźniak nie zapłacił podatku VAT za I kwartał 1994 roku, naliczył mu karę i przystąpił do egzekucji. W tym czasie ustawowe odsetki wynosiły 54 proc., więc dług przedsiębiorcy wobec Urzędu Skarbowego rósł w błyskawicznym tempie. Woźniak nadal był przekonany, że to błąd i Izba Skarbowa, do której się odwołał, go wyprostuje. Ta jednak utrzymała decyzję naczelnika US w mocy.

Marek Woźniak napisał skargę do NSA i zanim ten unieważnił obie decyzje - Urzędu i Izby Skarbowej - płacił wszystko, co mu fiskus naliczał. Najpierw sprzedał nowy dom w Fordonie. - Dzień przed zawarciem umowy z nabywcą, napisałem do US, że nazajutrz dostaną pieniądze z tytułu tej „bezprawnej egzekucji”. Musiało to określenie poborcę zdenerwować, bo ktoś ze skarbówki dotarł do osoby, która miała mój dom kupić, i postraszył ją, że jeśli to zrobi, może mieć kłopoty - opowiada historię, która trąci spiskiem. Twierdzi, że nabywca się przestraszył, a miesięczna zwłoka w sprzedaży domu znacznie powiększyła jego dług wobec fiskusa.

- Pozbywałem się hurtowni i sklepów, a

fiskus wciąż był głodny

- mówi Marek Woźniak i oblicza, że krociowe odsetki od podatku VAT i odsetki od odsetek, naliczane jego firmie przez skarbówkę, kosztowały go ponad 300 tys. zł.

Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego w Gdańsku z października 1995 roku przyjął z ulgą, bo uchylał on obie decyzje: Urzędu i Izby Skarbowej.

Trzyosobowy skład sędziowski uznał, że w zaskarżonej przez Woźniaka sprawie nie było „żadnego rozstrzygnięcia w sprawie przepadku kwoty, stanowiącej nadwyżkę VAT, zatem zawarte w uzasadnieniu decyzji Izby Skarbowej argumenty, mające to usprawiedliwić są niedopuszczalne (&) a te same zasady, jakie determinowały organ podatkowy do orzeczenia zwrotu 4,5 tys. zł muszą być zastosowane do całej kwoty nadwyżki VAT, czyli 37, 5 tys. zł, bo w przeciwnym razie rozstrzygnięcie kłóci się ze zwykłym rozsądkiem”.

- Na rozprawie sędzia zapytał pełnomocnika Izby Skarbowej, jak to możliwe, że podjęto decyzję o przepadku pieniędzy obywatela, który przecież żyje, ale nie usłyszał rozsądnej odpowiedzi - relacjonuje Marek Woźniak. Wierzył, że ten wyrok wyprostuje jego życie - fiskus zwróci mu to, co niesłusznie zabrał i zapłaci odsetki w tej samej wysokości, jakie od niego pobierał. Tymczasem...

- Miesiąc po wyroku przyjeżdżają do mojej hurtowni poborcy podatkowi z kolejnym tytułem wykonawczym, dotyczącym sprawy osądzonej w Gdańsku i wszczynają egzekucję - dodaje wzburzony przedsiębiorca. Chwycił za telefon, wykręcił numer do prawnika, który reprezentował Izbę Skarbową w NSA, i pyta, dlaczego Urząd Skarbowy nie szanuje wyroku. - „Izba nie ma obowiązku informowania Urzędu Skarbowego o wyroku NSA”, usłyszałem - przytacza słowa radcy i konkluduje:

- Urząd Skarbowy nadal robił ze mną, co chciał. Wyrok sądu nie powstrzymał egzekucji, a ja

byłem bezsilny wobec bezprawia

- przyznaje Marek Woźniak. Dopiero w 2000 lub 2001 roku I Urząd Skarbowy w Bydgoszczy zawiadomił przedsiębiorcę, że 31 grudnia 1996 roku (czyli rok po rozprawie w NSA) uznał wyrok, a odebrane mu 33,5 tys. zł nadpłaty za 1993 rok zaliczył w poczet rozliczeń podatku VAT.

- I przedstawiając jakieś pokrętne kalkulacje domagał się jeszcze... 20 tys. zł podatków i odsetek, których rzekomo nie zapłaciłem - wspomina Woźniak. Przez kolejne 10 lat przedsiębiorca kwestionuje te należności i domaga się ich umorzenia. - Odbijam się o mur niemocy i dopiero przedawnienie uwalnia mnie od zapłaty tego haraczu - mówi.

Tu nie koniec jego starć z fiskusem. Krótko po tym, jak NSA wydał korzystny dla Woźniaka wyrok, bank wypowiedział przedsiębiorcy umowę kredytu obrotowego i wezwał do natychmiastowej spłaty 45 tys. zł. - Nie miałem ani jednego opóźnienia w spłacie raty kapitałowej ani odsetek, ale w umowie był zapis, że bank może rozwiązać umowę w każdej chwili, więc nie protestowałem - wspomina. Bank miał zastaw na jego volvo, jedynym przejawie luksusu, jaki Woźniak zachował.

- Chcieli to auto przejąć - sugeruje przedsiębiorca i tak przedstawia: - W piątek, 23 lutego 1996 roku o godz. 11.15 jestem u naczelnika ds. kredytów trudnych Marka Marca i podpisuję wezwanie do zapłaty. Mam na spłatę kredytu tydzień, ale jeszcze tego samego dnia naczelnik jedzie do I Urzędu Skarbowego i

zaczyna się zabawa w kotka i myszkę

- Kilka razy zabierają mi auto na policyjny parking, a kiedy po nie przyjeżdżam oddają, kasując za garażowanie. „Może pan sprzedać volvo”, słyszę drwiące uwagi od urzędnika skarbówki, który nakłada na moje auto drugi zastaw (na rzecz US) i na pytanie: „Kto kupi samochód, na którym jest bankowy i skarbowy zastaw?” znacząco rozkłada ręce - dodaje Marek Woźniak.

W końcu znajduje sposób i sprzedaje auto bratu. - Kupiec chce wpłacić 50 tys. zł do kasy lub na konto US, ale naczelnik kieruje go do poborcy skarbowego, który pobiera... 14,7 tys. zł kosztów egzekucyjnych - wspomina przedsiębiorca. Denerwuje się, gdy dociera do tytułów wykonawczych, dotyczących egzekucji bankowego kredytu i widzi przeróbki w odbitce stempla skarbowego komornika. - Z pieczątki wynika, że wystawiono je 21 lutego 1996 roku, a więc... dwa dni przed wręczeniem mi wezwania do spłaty kredytu, a potem długopisem poprawiono datę na 23 lutego - pokazuje kopie. Uznaje to za fałszerstwo i zawiadamia prokuraturę. Ta śledztwo umarza, wywodząc, że... urzędnik zapomniał przestawić datownik.

- To znaczy, że dzień wcześniej też błędnie stemplował dokumenty? - pyta Woźniak i nie dostaje odpowiedzi. - To, jak się ze mną bawiono, dowodząc, że nikt nie wygra z fiskusem i lokalnym układem, spowodowało, że po sprawiedliwość idę do Strasburga.

Skargę: Woźniak przeciw Polsce zarejestrowano w Europejskim Trybunale Praw Człowieka pod numerem 15575/08.


Opinia

Maciej Cichański,

rzecznik Izby Skarbowej w Bydgoszczy

Izba Skarbowa z uwagi na przepisy o tajemnicy skarbowej i ochronę praw podatnika nie może udzielać szczegółowych informacji na temat konkretnych postępowań. Zaznaczyć należy, że izba działa w ramach obowiązujących przepisów prawa, a spór w jednej sprawie, nawet jeśli zostanie przez podatnika wygrany, nie zwalnia go z obowiązku płacenia bieżących zobowiązań ani nie stanowi przesłanki do umorzenia innych jego zaległości.

Podatnik, który nie zgadza się z decyzjami, ma prawo zaskarżyć je do właściwych sądów administracyjnych. Jeśli sąd przyzna rację podatnikowi, otrzymuje on zwrot podatku wraz z oprocentowaniem i zasądzonymi kosztami postępowania. Wyroki NSA są ostateczne w polskim systemie prawnym i Izba Skarbowa nie podejmuje się ich komentować, niezależnie od tego czy zapadają na korzyść podatnika, czy organów podatkowych.

Wyroki, które przytoczono, dotyczą różnych spraw podatkowych, choć zapadły one wobec jednego podmiotu i pośrednio związane są z jego rozliczeniami z przełomu lat 1993-94. Działania organów podatkowych w przedmiotowej sprawie każdorazowo podlegały ocenie sądów administracyjnych.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska