Według ustaleń sanepidu i prokuratury, z ogniska w opisywanym zakładzie w Toruniu zaraziło się 25 osób. Narażonych natomiast na zakażenie koronawirusem było przynajmniej 127 osób. - Pracowników, współpracowników i ich osób najbliższych - wylicza prokurator Andrzej Kukawski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Toruniu.
Zobacz wideo: Kalkulator kolejki szczepionkowej Covid-19.
Stąd właśnie poważne zarzuty i akt oskarżenia, który z Prokuratury Rejonowej Toruń Centrum Zachód trafił już do sądu. Mieczysław G., wiceprezes spółki, odpowie przed nim za przestępstwo jakim jest sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób (art. 165 par. 1 pkt. 1 kk). Grozi za to kara od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Przedsiębiorca miał zawinić tym, że mimo świadomości zagrożenia i poleceń sanepidu nie współpracował z urzędnikami, m.in. nie przekazując Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej listy wszystkich pracowników.
Czytaj także
Co się dokładnie wydarzyło? Oto ustalenia, które poczyniła prokuratura. Oskarżony do winy się nie przyznaje, więc swoją wersję wydarzeń zarówno on, jak świadkowie, przedstawią w sądzie.
Czerwiec. Zakażenia jak domino
Mieczysław G. jest współudziałowcem i wiceprezesem spółki prawa handlowego z siedzibą w Toruniu, której przedmiotem działalności było włókiennictwo oraz produkcja skarpet. W czerwcu 2020 roku spółka zatrudniała w swoim zakładzie łącznie 48 osób. Było to 31 osób na klasyczną umowę o pracę, a kolejnych 17 - na umowę-zlecenie. Praca odbywała się w systemie trójzmianowym, czterobrygadowym, po dwóch pracowników w jednej brygadzie.
Kiedy na przełomie maja i czerwca stwierdzono u jednego z pracowników obecność wirusa SARS-CoV-2, poinformował on Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Toruniu (sanepid) o swoim miejscu pracy. Zakażenie zgłosił też prezesowi spółki.
4 czerwca 2020 roku sanepid zawiadomił Mieczysława G. o zagrożeniu epidemiologicznym. Wówczas nie podjęto jeszcze decyzji o zamknięciu zakładu z uwagi na jednostkowy przypadek zakażenia. Zastosowano tylko kwarantannę dla pracownika, który był na jednej zmianie z zakażonym. Niestety, w kolejnych dniach doszło jednak do ujawnienia podejrzenia zakażenia następnych pracowników i ich rodzin.
Czytaj także
10 czerwca ub. roku pracownik sanepidu poinformował Mieczysława G. o sytuacji epidemicznej i poprosił o przekazanie listy wszystkich pracowników spółki, celem nawiązania z nimi kontaktu. -W trakcie rozmowy Mieczysław G. twierdził, że w przypadku zamknięcia zakładu nastąpi przestój w produkcji. tymczasem on musi dotrzymywać umów, bo w przeciwnym wypadku będzie musiał płacić kary umowne - relacjonuje rzecznik prokuratury.
Po tej rozmowie wiceprezes Mieczysław G. poprosił prezesa spółki o wysłanie do sanepidu danych czterech pracowników, których sam wskazał. Prezes tak właśnie uczynił. Jednak jeszcze tego samego dnia pracownik PSSE, tym razem w formie pisemnej, zwrócił się do Mieczysława G. o nadesłanie listy wszystkich pracowników. W tej sprawie samej sprawie dwukrotnie też do niego telefonował...
"Jestem w Bieszczadach. Zatrudnionych tylko 10 osób"
12 czerwca 2020 roku Mieczysław G. poinformował sanepid, że w zakładzie zatrudnionych jest około 10 osób. -Następnego dnia, pomimo otrzymania ustnej informacji o kolejnych dwóch zakażonych, nadal podawał liczbę 10 zatrudnionych. Twierdził przy tym, że przebywa aktualnie w Bieszczadach, a w sprawie osób zatrudnionych należy kontaktować się z prezesem spółki - relacjonuje prokurator Andrzej Kukawski.
Po trzech dniach, 15 czerwca, pracownik sanepidu skontaktował się z prezesem spółki, od którego natychmiast uzyskał dane wszystkich pracowników. Ostatecznie, tego samego dnia decyzją sanepidu nakazano zamknięcie zakładu z uwagi na potwierdzenie ogniska SARS-CoV-2 oraz konieczność dezynfekcji jego pomieszczeń. Łącznie z tego ogniska zakażonych zostało 25 osób.
Polecamy
Teraz w akcie oskarżenia prokurator zarzucił Mieczysławowi G., że w okresie od 4 do 15 czerwca 2020 r. w Toruniu, w warunkach czynu ciągłego, mając świadomość zakażenia wirusem SARS-CoV-2, sprowadził niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia wielu osób - co najmniej 127 (pracowników, współpracowników i ich osób najbliższych).
- Przesłuchany w charakterze podejrzanego Mieczysław G. nie przyznał się do winy. Początkowo składał wyjaśnienia zmierzające do umniejszenia własnej odpowiedzialności. Potem odmówił składania wyjaśnień w ogóle. Dodać wypada, że wskazani przez podejrzanego kontrahenci spółki nie potwierdzili swoich rzekomych roszczeń z powodu braku realizacji bądź opóźnień dostaw. Inni wskazywali, że nie wiązały ich w tamtym okresie ze spółką żadne umowy - zaznacza prokurator Andrzej Kukawski.
Trafił nawet do aresztu
Kurs toruńskiej prokuratury wobec Mieczysława był i jest twardy. W początkowej fazie śledztwa był nawet tymczasowo aresztowany. Potem zastosowano wobec niego zabezpieczenie majątkowe. Przedsiębiorca nie był dotąd karany. O sprawstwie i winie oskarżonego orzeknie Sąd Okręgowy w Toruniu. Grozi mu kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?