Bartłomiej Chmielowiec, rzecznik praw pacjenta, wszczął postepowanie w sprawie pani Katarzyny z Inowrocławia w czerwcu br., po naszej publikacji "Mówili mi, że musi boleć". Opisaliśmy w niej, jak cierpiała kobieta po porodzie swojego pierwszego dziecka. W inowrocławskiej lecznicy bagatelizowano zgłaszane przez nią bóle. Radzono łagodzić je np. przykładaniem butelek z zimną wodą. Tymczasem okazało się, że w drogach rodnych matki zaszyto opatrunek gazowy.
Ubezpieczyciel szpitala w Inowrocławiu uznał krzywdę pani Katarzyny. Stwierdził jednak, że wystarczy jej 2500 zł odszkodowania i tyle przelał na konto. Kobieta nie odpuściła i pozwała Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych PZUW na drodze cywilnej o 40 tys. zł zadośćuczynienia. Sprawa jest już w Sądzie Rejonowym w Inowrocławiu.
Na jakim etapie natomiast jest postępowanie wyjaśniające Rzecznik Prawa Pacjenta wszczęte z podejrzeniem, że szpital w Inowrocławiu naruszył prawa pacjentki? Jego celem prowadzonego postępowania jest ustalenie, czy doszło do naruszenia praw pacjenta do świadczeń zdrowotnych, które odpowiadają wymaganiom aktualnej wiedzy medycznej oraz czy zostały one udzielone z należytą starannością.
- 24 czerwca br. otrzymaliśmy odpowiedź szpitala, który zaprzeczył zarzutom. W opinii podmiotu leczniczego, gdyby pozostawiono gazik, powstałby stan zapalny, a takiego nie zaobserwowano podczas hospitalizacji. Otrzymaliśmy również dokumentację medyczną. W dniu 27 lipca br. wystąpiliśmy do pacjentki z informacją o możliwości uczestnictwa jako strony w toczącym się postępowaniu. W odpowiedzi pełnomocnik prawny pacjentki potwierdził udział oraz przesłał dodatkowy materiał dowodowy - przekazuje "Nowościom" Bartłomiej Chmielowiec, rzecznik praw pacjenta.
Jak podkreśla rzecznik, obecnie oczekuje na kluczową w sprawie ekspertyzę, którą wykonuje konsultant wewnętrzny. To kształt tej opinii zdecyduje o dalszych podejmowanych w tym postepowaniu czynnościach.
Zobacz także: Pierwsze chwile po porodzie. Jak wspierać młodą mamę? WIDEO
Za co pani Katarzyna domaga się w sądzie 40 tys. zł zadośćuczynienia? Za bóle i dyskomfort fizyczny, który matka odczuwała po porodzie. Za potencjalne zagrożenie dla zdrowia, które przez ubezpieczyciela obecnie w ogóle nie jest brane pod uwagę. Wreszcie - za krzywdę w wymiarze życiowym, rodzinnym, psychicznym. Pani Katarzynie nie dane było cieszyć się z narodzin pierwszego, wyczekiwanego dziecka. Do dziś też ma awersję do lekarzy. Z niepokojem też myśli o planowanym kiedyś powiększeniu rodziny w przyszłości.
Trzydziestolatka w lutym br. urodziła w Inowrocławiu swoje pierwsze dziecko - zdrowego synka. Poród odbył się siłami natury, z nacięciem krocza, rzekomo bez komplikacji. Niestety, przez półtora miesiąca kobieta cierpiała z bólu. Nie mogła siedzieć, załatwiać się, normalnie zajmować się maleństwem. Zgłaszane przez nią dolegliwości były bagatelizowane przez medyków lecznicy. Pierworódce tłumaczono, że "musi boleć". Tymczasem 21 marca pani Katarzyna w domu... urodziła gazik. Wszystko wskazuje na to, że opatrunek zaszyto jej przy porodzie - podczas zszywania krocza.
Do sprawy będziemy wracali.
Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?