Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Błagałem innych o pomoc

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Artur Gadziomski, student UMK w Toruniu, uratował życie 50-letniemu mężczyźnie, który dostał zawału na chodniku. Inni stali i nie reagowali na jego błagania o pomoc.

Artur Gadziomski, student UMK w Toruniu, uratował życie 50-letniemu mężczyźnie, który dostał zawału na chodniku. Inni stali i nie reagowali na jego błagania o pomoc.

To był poniedziałek, około godziny 16.30. Artur Gadziomski, student IV roku prawa UMK, przebrał się w sportowe ubranie i ze swego domu na Koniuchach wyruszył na codzienną rundkę joggingu. Na ul. Długiej zauważył nietypowo zachowującą się grupę ludzi na przystanku autobusu nr 34. Debatowali nad mężczyzną leżącym na chodniku.<!** reklama>

- Mówili, że jest nietrzeźwy, ale nikt tak naprawdę tego nie sprawdził. Pochyliłem się nad tym panem, ale nie wyczułem woni alkoholu. Miał zamknięte oczy, był dosłownie fioletowy. Tętno miał niewyczuwalne - relacjonuje pan Artur. - Nie przechodziłem żadnych kursów ratownictwa. Trochę wiedzy łyknąłem na lekcjach z przysposobienia obronnego, trochę z akcji społecznych. W głowie telepało mi się „trzydzieści uciśnień klatki piersiowej i dwa wdechy”... Znałem te liczby chyba z jakiegoś plakatu.

Zdjął koszulkę i podłożył ją mężczyźnie pod głowę. Zaczął reanimować. Tak jak potrafił. Mężczyzna był nadal fioletowy. - Dosłownie błagałem o pomoc ludzi stojących nad nami. Niestety, nikt mi nie pomógł. Jak przez sen pamiętam swoje wysiłki. Reanimowałem nieustannie przez jakieś 10-15 minut. Twarz mężczyzny nabrała najpierw sinej, potem żółtawej barwy. Otworzył oczy na chwilę, znów zamknął... Przyjechała karetka pogotowia - kontynuuje swoją opowieść student.

Ekipa ratunkowa nie ma wątpliwości: to ten młody człowiek uratował życie 50-latkowi. Postawę pana Artura fachowcy uznają za wzór do naśladowania. Inaczej oceniają zachowanie pozostałych uczestników zdarzenia. - Gdy przyjechaliśmy na ten przystanek (od momentu otrzymania zgłoszenia szybko, bo akurat byliśmy na Bielanach), nie tylko przejęliśmy pacjenta od reanimującego go studenta, ale musieliśmy jeszcze uspokajać agresywnych ludzi. Kłócili się między sobą, dlaczego nikt nie udzielił pomocy. - Ja nie potrafię - wykrzykiwał jeden mężczyzna. - Ja bym zwymiotowała, twierdziła inna kobieta - opowiada ratownik Tomasz Zakrzewski. - Temu studentowi bardzo podziękowaliśmy. Był wykończony ratowaniem. Gdyby nie on, nie wiadomo, czy pacjent by przeżył.

Mężczyznę z nagłym zatrzymaniem krążenia karetka błyskawicznie zawiozła do szpitala na Bielany. Tu trafił pod opiekę kardiologów. Przeszedł zawał. Żyje. - To był najważniejszy dzień w moim życiu. W żadnym wypadku nie czuję bohaterem. Po prostu cieszę się, że stanąłem na wysokości zadania. Taką postawę zawsze wpajała mi mama: że życie ludzkie jest najcenniejsze. Niezależnie, czy należy do eleganckiego biznesmena, czy niezamożnie ubranego człowieka leżącego na chodniku - podkreśla Artur Gadziomski. - Czuję wielką ulgę, ale i wściekłość na tych, którzy zamiast pomóc, robili zdjęcia komórkami. Niestety, i tacy na przystanku byli.

Dr Katarzyna Jaworska, ordynator Oddziału Kardiologii i Intensywnej Opieki Kardiologicznej szpitala na Bielanach podkreśla, że zawsze trzeba sprawdzać, czy ktoś leżący na ulicy potrzebuje pomocy. - Bardzo się cieszę z postawy tego studenta. Dobrze by było, gdyby znieczulica wreszcie ustąpiła z naszych ulic, autobusów i tramwajów. Byśmy mogli wzajamnie na siebie liczyć. W przypadku zawału liczy się każda minuta, każda sekunda. Pacjent miał szczęście, że przed przyjazdem karetki był reanimowany.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska