<!** Image 3 align=none alt="Image 211557" sub="Pnie drzew przed żarłocznością bobrów można zabezpieczyć zwykłą siatką ogrodniczą. Trzeba ją jednak rozpinać dość wysoko, ponieważ zwierzęta nie ograniczają się wyłącznie do dolnych partii drzew
[Sławomir Kowalski]">
Kiedyś obecność bobrów miała być dowodem czystości wód, nad którymi te rzadkie dawniej zwierzaki się osiedlały. Dziś sytuacja radykalnie się zmieniła. Ślady ich zębów widać na drzewach niemal w centrum miasta.
<!** reklama>
Jak wyglądają oznaki wiosny w okolicach rzek, jezior i innych zbiorników wodnych? No, kwitną kwiaty, śpiewają ptaki, zieleni się trawa i liście na drzewach. Jeśli tylko zdążyły się zazielenić, zanim runęły podcięte zębami małych sympatycznych zwierzątek. Bobry pustoszą brzegi Drwęcy, nad Wisłą nie odpuściły nawet wielkim topolom w okolicach Nieszawki, dotarły do Stawów Przysieckich. Od dawna też sprawiają problemy opiekunom miejskiej zieleni, nad Martówką czując się jak u siebie w domu.
- Drzewa musimy chronić zakładając na ich pnie siatki. Dość wysoko, bo bobry są bardzo przedsiębiorcze - mówi Tomasz Kozłowski, kierownik referatu kształtowania zieleni w magistrackim Wydziale Środowiska i Zieleni. - Staramy się im zostawiać kilka mniej wartościowych drzew, aby miały z czego żyć.
Siatki, mogą to być zwykłe ogrodnicze, są jedynym stosowanym w Toruniu sposobem na żarłoczne stworzenia. Bobry, choć ich populacja przestała być zagrożona, a powoli sama staje się zagrożeniem, nadal są pod ochroną, więc nie tylko nie wolno na nie polować, ale w świetle przepisów, podcinającego pień głodomora nie można nawet przestraszyć.
Straszyć więc nie mamy zamiaru, broń Boże nie nawołujemy również do bezprawnych polowań. Z kronikarskiego obowiązku i zamiłowania do różnego rodzaju ciekawostek odnotowujemy jednak, że bobry, a szczególnie ich ogony, były kiedyś cenionym przysmakiem.
- Uważano je za zwierzęta zimnokrwiste, a poza tym, choć nasi przodkowie naturalnie zdawali sobie sprawę z tego, że bobry są ssakami, ich ogony kojarzyły im się raczej z rybami, stad też podawane były jako potrawy postne - tłumaczy profesor Jarosław Dumanowski, historyk z UMK i badacz staropolskich smaków.
Patrząc na spustoszenie dokonywane przez bobry nad okolicznymi rzekami, z pewnym sentymentem można pomyśleć o dzikach naprzykrzających się mieszkańcom toruńskich przedmieść. Wobec nich można przynajmniej zastosować bardziej radykalne sposoby, czyli wyłapać i wywieźć daleko poza miasto. Władze Torunia do tego właśnie się przymierzają.
- Wyłoniliśmy firmę, która się tym zajmie - mówi Tadeusz Wierzba, dyrektor Wydziału Ochrony Ludności Urzędu Miasta Torunia. - Jej pracownicy przystąpili już do roboty, zanim jednak zaczną zwierzęta wyłapywać, muszą je obłaskawić, dzik przecież sam z siebie do klatki nie wejdzie. To może kilka tygodni potrwać.
Widok dzikich zwierząt w mieście nie powinien być już chyba dla nikogo zaskoczeniem. No, chyba że w samym centrum, między najbardziej ruchliwymi ulicami pojawia się nagle lis. Taki gość został jakiś czas temu zauważony w toruńskim Muzeum Etnograficznym. Na tle krytych strzechom chat prezentować się jednak musiał całkiem naturalnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?