Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bracia żeglarze, płyniemy na igrzyska!

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
O śmiałym planie trzech synów szkutnika z Torunia mówiła niemal cała przedwojenna Polska. Torunianie sami zbudowali jacht pełnomorski „Polonia”, którym zamierzali opłynąć świat. Po drodze chcieli zajrzeć do Tokio, gdzie w 1940 roku miały odbyć się igrzyska olimpijskie.

O śmiałym planie trzech synów szkutnika z Torunia mówiła niemal cała przedwojenna Polska. Torunianie sami zbudowali jacht pełnomorski „Polonia”, którym zamierzali opłynąć świat. Po drodze chcieli zajrzeć do Tokio, gdzie w 1940 roku miały odbyć się igrzyska olimpijskie.

<!** Image 2 align=none alt="Image 193728" sub="Najstarszy z braci Rupińskich, Edmund, był duszą całego przedsięwzięcia. Po lewej jego podobizna na tle „Polonii”. [Fot. Słowo Pomorskie]">Marzenia o dalekich morzach, długich rejsach pod żaglami, nieznanych lądach, są wspólne dla większości chłopców pod każdą szerokością geograficzną. Jednym mijają wcześniej, innym później. Mieli takie marzenia również synowie toruńskiego cieśli, Bronisława Rupińskiego, który pracował w toruńskim Rejonie Dróg Wodnych, gdzie zajmował się też szkutnictwem.

<!** reklama>Rupiński mieszkał na Rybakach. Z domu do portu zimowego i nad Wisłę było parę kroków. Nic dziwnego, że trzej jego synowie Edmund, Feliks i Leonard nad brzegiem królowej polskich rzek i na jej wodach spędzili właściwie całe dzieciństwo. Żeglowali na ojca „łupinach” między wiślanymi łachami, bawili się w chowanego na zakolu w Złotorii, zapuszczali się na Martówkę i do portu drzewnego. To właście ci trzej bracia pod wpływem opowieści podróżników z przeczytanych książek i gazet coraz częściej rozmawiali o dalekiej wyprawie na łodzi zbudowanej w ojca warsztacie. Wyprawie tak dalekiej, jak sięgała ich wyobraźnia. Nie tylko w dół Wisły, do Gdańska. Nie tylko na polski Bałtyk. Dookoła świata.

<!** Image 3 align=none alt="Image 193728" sub="Jedne z wielu regat żaglówek na Wiśle z udziałem jachtu „BR”.[Fot. Sport Wodny]">BR jak Bracia Rupińscy

Edmund jako pierwszy poszedł w ślady ojca. W 1927 roku zbudował w swoim warsztacie pierwszą w Toruniu większą wiślaną łódź żaglową „Śmigła”. W jego ślady poszli inni. Niebawem regaty na Wiśle w Toruniu zaczęły gromadzić po kilkadziesiąt zbudowanych w mieście łodzi. Wtedy Edmund wraz z ojcem i braćmi zbudowali jacht morski, któremu nadali nazwę BR (Bracia Rupińscy). Miał tylko 25 m kw. żagla. To była niewielka jednostka, pozbawiona nawet kabiny. Na więcej stać ich nie było.

<!** Image 5 align=right alt="Image 193728" sub="Na pierwszym planie „Polonia”, zbudowana w Toruniu przez braci Rupińskich. [Fot. Słowo Pomorskie]">Marzenia o morzach i oceanach były jednak silniejsze od wszelkich trudności. Popłynęli do Gdańska. W ówczesnym Wolnym Mieście jacht budził zainteresowanie, pytano głównie z uśmieszkiem o to, jak „to coś” utrzymuje się na wodzie. Rupińscy nie przejmowali się, dumni z powiewającej na rufie biało-czerwonej bandery obok flagi toruńskiego Polskiego Klubu Żeglarskiego. Zgłosili się do do udziału w regatach jachtów w Zatoce Gdańskiej. Potem do kolejnych zawodów. Nawet do wyścigów wokół duńskiej wyspy Bornholm i regat na Pregole w Królewcu. Bałtyk, a przede wszystkim „BR”, przestawał mieć przed nimi tajemnice.

Na Bałtyku Rupińscy wygrali aż 21 wyścigów, raz zajęli drugie miejsce. Przez całą drogę powrotną do Torunia snuli plany na przyszłość. Doszli do wniosku, że muszą zbudować naprawdę potężną jednostkę, którą nazwą „Polonia”. Taką, która mogłaby urzeczywistnić ich marzenia, umożliwić podróż dookoła świata. Jednocześnie musiała być na tyle mała, by można było spławić ją Wisłą z Torunia do Gdańska. Budowa jachtu w stoczni na Wybrzeżu odpadała ze względu na koszty.

Był rok 1935. Wczesną wiosną Rupińscy zaczęli szukać odpowiedniego pomieszczenia do budowy jachtu. Musiało znajdować się w miarę blisko Wisły, aby potem wodowanie nie nastręczało zbyt wielkich kłopotów. Bardzo im pomógł ówczesny dyrektor Państwowego Urzędu WF kpt. Kwiatkowski, który wynalazł miejsce w magazynach wojskowych, mieszczących się przy dworcu Toruń Miasto.

Toruń żegna śmiałków

Budowa łodzi o ożaglowaniu gaflowym (pow. żagla 65 m kw.) trwała dwa lata. Przez cały ten czas bracia dzień w dzień po pracy w Toruńskiej Fabryce Wodo- i Gazomierzy, również we wszystkie niedziele dreptali wzdłuż Wisły do dworca miejskiego i swojej łodzi.

Jacht miał ostatecznie 10 m długości, 3,5 szerokości. W kabinie znalazło się miejsce na trzy koje. Z tyłu umieszczono kuchnię naftową, umożliwiającą gotowanie nawet przy dużej fali. Obok ulokowano magazyn na prowiant, 12 litrów nafty i 850 litrów wody. Żagle bracia szyli najpierw w Chojnicach u mistrza Weilandta, później zamówili w Środzie Wlkp. w fabryce o nazwie „Tkaniny Wielkopolskie”. Jak potem wyliczyli, na swój jacht wydali w sumie 2,5 tysiąca ówczesnych złotych. Podobny z renomowanej stoczni można było nabyć za jakieś 9-10 tysięcy.

W marcu 1937 roku łódź była gotowa. Pod magazyny podjechał masywny wóz. Trzeba było wyburzyć kawał muru, bo „Polonia” nie chciała w żaden sposób zmieścić się w bramie magazynu. Potem jacht załadowano na platformę, zawieziono siłą koni na skarpę, skąd po specjalnie zbudowanej pochylni, usytuowanej tuż obok starego mostu, jacht zsunął się na wiślane wody.

Do jesieni bracia Rupińscy żeglowali z zapałem po Wiśle, oswajając się z jachtem. Gromadzili też morskie mapy, rozpisywali szczegóły planu swojej wyprawy dookoła świata. Początek zaplanowali na kwiecień 1938 roku. Najpierw mieli opłynąć dookoła Bałtyk, potem przez cieśniny duńskie wyjść na Atlantyk. Po przepłynięciu przesmyku panamskiego planowali dotrzeć w lipcu 1940 roku do Jokohamy, skąd chcieli dotrzeć do Tokio na planowane tam igrzyska olimpijskie z udziałem - jak się zapowiadało - aż kilku sportowców z Torunia. Dalsza droga wieść miała Oceanem Indyjskim i Kanałem Sueskim. Całość podróży potrwać miała nawet cztery lata.

Uroczystość pożegnania Rupińskich odbyła się 16 kwietnia o godz. 13, w Wielką Sobotę, w porcie zimowym, a żegnało ich kilkaset torunian. Obszernie o wyprawie napisało „Słowo Pomorskie”. 21 kwietnia zdjęcie trójki zamieścił „Przegląd Sportowy” informując o ich pomyśle.

Urząd postawił na swoim

Jeszcze w tym samym miesiącu dopłynęli do Gdyni. Wizyta w tamtejszym Urzędzie Morskim, gdzie żeglarze usiłowali załatwić niezbędne formalności, była dla nich przygnębiająca. Okazało się, że do żeglowania na pełnym morzu nie posiadają odpowiednich uprawnień. Przez całe lato 1938 roku, zamiast pruć już przez Atlantyk, chodzili do szkoły morskiej w Gdyni, pływali szkolnymi jednostkami po Bałtyku i kompletowali wyposażenie nawigacyjne dla „Polki” (urząd wymusił zmianę nazwy). Przemalowali też statek na biało i zakupili niezbędne wyposażenie. Zabrakło tylko dwóch wymaganych elementów. Nowego masztu i książeczki czekowej z wkładem 10 tys. zł. Mieli jedynie 1300 zł i list polecający dyrektora toruńskiej Fabryki Wodo- i Gazomierzy.

Urzędnicy byli nieugięci. Bracia szykowali się do nielegalnego wyjścia w morze, ale ostatecznie Edmund i Feliks nie zdecydowali się na to w obawie przed utratą pracy i zaufania dyrektora zakładu, w którym byli zatrudnieni. Wrócili do Torunia. Tylko najmłodszy, Leonard, został na statku. Powierzono mu misję sprzedaży jachtu. Dobrał sobie załogę, z którą popłynął do Calais w Francji. Tam przezimował, wiosną sprzedał jacht i wrócił do Torunia. Na krótko. Wstąpił do marynarki. W 1943 roku zatonął na ORP „Orkan”, gdy ten niszczyciel został storpedowany przez niemieckiego U-boota w pobliżu Grenlandii. Po wojnie żaden z dwójki pozostałych braci do żeglarstwa już nie wrócił.


Warto wiedzieć

Wiślani żeglarze z Torunia znani byli w kraju

W Toruniu Polski Klub Żeglarski powstał krótko po odzyskaniu niepodległości, już w 1920 roku. Wieloletnim jego prezesem aż do 1939 r. był Bartosiewicz.

Do 1936 r. działalność klubu ograniczała się do turystyki żeglarskiej, której sprzyjał fakt, że wielu miejscowych rzemieślników, członków klubu, posiadało własne łodzie. W 1936 r. klub zaczął uczestniczyć także w regatach organizowanych w Bydgoszczy na akwenie pod Łęgnowem. Wspólnie z żeglarzami z Bydgoszczy pływano także po Wiśle z Torunia do Bydgoszczy, z nurtem rzeki.

W Toruniu w międzywojniu działała także sekcja żeglarska przy Wojskowym Klubie „Sęp” oraz pod opieką prof. Witkowskiego w Gimnazjalnym Klubie Sportowym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska