Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Buntownik z wyboru [ROZMOWA Z TYMONEM TYMAŃSKIM]

Paulina Błaszkiewicz
Rozmowa z TYMONEM TYMAŃSKIM, gościem inauguracji nowego sezonu w klubie Od Nowa w Toruniu.

Rozmowa z TYMONEM TYMAŃSKIM, gościem inauguracji nowego sezonu w klubie Od Nowa w Toruniu.
<!** Image 3 align=none alt="Image 221839" sub="Tymon Tymański (z prawej) z Robertem Brylewskim fot. MWMedia">
- Jest Pan jednym z bohaterów filmu „Miłość”, który opowiada o muzycznej rewolucji. Czy Tymon Tymański nadal jest buntownikiem?
- Trudno komuś, kto ma 45 lat, myśleć o sobie jak o buntowniku. Energia buntownika bardziej pasuje do młodego człowieka, który drze koty z całym światem, ale mnie też często się to zdarza. Robię to w sposób bardziej dyplomatyczny, bo nie chcę przypominać pana Macierewicza z jego odlotem i intrygami. Zauważyłem też, że lubię wyobrażać sobie świat jako walkę przeciwieństw.
<!** reklama>
- Na czym polega ta walka?
- Walka z konstrukcją, z gnuśnością, z tym, że w radiu mamy taką muzykę a nie inną, że mamy do czynienia z odwróceniem kultury. Ja się czuję człowiekiem kultury, sztuki i offu, które mają wspólny mianownik, w mediach dostrzegam coś takiego, co nazywam bułeczką paryską  i w tym sensie jest to ewidentna walka. Ja nie walczę ze światem, bo potrafię zaakceptować chociażby to, że na scenie wciąż gra i trąbi zespół Kombii.
- Nie tylko o zespołach. Bydgoszczy też się oberwało...
- To niechcący. Nie jest tak, że topię wszystko w jednym szambie. Jest w tym trochę złośliwości, bo znam Bydgoszcz od podszewki i ona zawsze wydawała mi się takim typowym polskim miastem, gdzie jest paru Indian i mnóstwo kowbojów. Kultura zawsze była dla Bydgoszczy trudnym tematem. Była taka wysepka jak Mózg, gdzie ludzie w tym zblazowanym biało-czarnym świecie usiłowali robić sztukę, ale dla mnie ta sztuka to niestety łysi dresiarze. To sytuacja miasta, w którym nie ma ośrodka akademickiego. Bydgoszcz to duże miasto z klimatem małego miasta. Toruń zawsze wypada w tym zestawieniu korzystniej, choć i tu zdarzają się studenci, którzy nie kumają, w jakim sosie się znajdują. Z kolei w Bydgoszczy od zawsze mamy Dziki Zachód - relacje biało-czarne. Albo jesteś człowiekiem kultury, albo dyskopatką w różowym.
- Skąd wziął się taki obraz?
- Na kacu wymyśliłem postać Jerzego Bydgoszcza, którego pierwowzorem był Jerzy Grunwald. Przejeżdżałem obok Grunwaldu i powiedziałem do chłopaków w busie, że można się nazywać Jerzy Bydgoszcz i oni to podłapali i tak zostało. Teraz wszyscy myślą, że to zaczepka Bydgoszczy, której tak naprawdę nie piętnuję. Znam ją lepiej niż przeciętny niebydgoszczanin, ale bardziej śmieję się z polskiej rzeczywistości w ogóle.
- Czemu służy ta krytyka?
- Staram się nie krytykować bez przerwy. Kocham Polskę i jestem patriotą w gombrowiczowskim ujęciu, a moja krytyka służy pewnej posłudze patriotycznej. Trudno wyobrazić sobie, że to w czymś pomoże albo coś zmieni, bo to syzyfowa praca. Wierzymy w to, że ludzie się zmieniają i następuje ukulturalnienie społeczeństwa, ale jak to powiedział jeden z moich złośliwych kolegów - Jacek Dehnel - fanów poezji mamy zawsze tyle samo, czyli 1154 osoby. Zawsze wielbicieli tej opozycji wspomnianej przeze mnie bułeczki paryskiej będzie mniej.
- Wielu Pana kolegów z branży odnajduje się w tej rzeczywistości, biorąc udział w popularnych programach, a Pan?
- Bez bicia w dzwony ta niezależność artystyczna jest małą wysepką na oceanie i to się czuje. Miałem różnorodne propozycje i nadal je mam. Dwa razy odmawiałem „The Voice Of Poland”. Nie wiem, czy zrobiłem dobrze, ale nie zgadzam się z taką sytuacją, gdzie z dnia na dzień robi się z człowieka artystę. Rozumiem, dlaczego Marek Piekarczyk poszedł do takiego programu. Marek miał kiedyś trzy tysiące ludzi na koncertach, a teraz ma sto i nie może się z tym pogodzić. Chce utrzymać rodzinę, a jego profesją jest muzyka. Ja mam różne sposoby utrzymania się, a jeśli chodzi o takie programy, to mam wewnętrzny zgrzyt, kiedy widzę jak polska rodzina włącza telewizor i mówi: A teraz trochę kultury: „The Voice Of Poland” a wcześniej „Jaka to melodia”. Jest też coś takiego jak film „Wesele”, więc mamy do czynienia ze sztuką i sztuczką. Staram się bronić swojego terytorium, czyli tej malejącej wyspy, choć wiem, że dla punków jestem komercjuszem, bo dosyć często pojawiam się w mediach, które do alternatywnych nie należą.**

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska