Bydgoski Zawisza bliżej pucharowego finału

Minimalną porażką Olimpii 0:1 zakończył się pierwszy półfinałowy mecz okręgowego Pucharu Polski z Zawiszą Bydgoszcz. Rewanż 23 kwietnia w Grudziądzu.

Na ławce rezerwowych Olimpii mecz rozpoczęli podstawowi dotąd gracze jak choćby bramkarz Daniel Osiecki, Jacek Kalinowski czy Michał Zarembski.

Z kolei gospodarze od początku spotkania przystąpili do ataku, stwarzając sobie kilka dogodnych sytuacji do zdobycia bramki. Skutecznie bronił jednak Andrzej Swakowski. Olimpię uratował też słupek i poprzeczka. Grudziądzanie pierwszą groźną sytuację stworzyli dopiero pod koniec pierwszej połowy, przewagę zyskali po zmianie stron.

<!** reklama>- W 47 minucie sam na sam z bramkarzem był Paweł Piceluk, ale nie wykorzystał okazji - mówi Mariusz Gralak, trener grudziądzan. - Przeważaliśmy i stwarzaliśmy kolejne sytuacje do zdobycia bramki, ale po błędzie Macieja Koczura w środku pola gospodarze w 70 minucie wyszli na prowadzenie.

Bramkę strzelił Piotr Bajera, a Olimpia rzuciła się do odrabiania strat. Po podaniu wprowadzonego po przerwie Michała Zarembskiego groźnie strzelał Koczur. W 88 minucie najlepszą szansę do wyrównania miał Zbigniew Kobus. Będąc sam przed bramkarzem gości, zrobił wszystko jak powinien, oddając atomowy strzał w górny róg bramki, ale Maciej Kowalski instynktownie obronił.

W drugim rozegranym półfinale janikowska Unia uległa Victorii Koronowo 1:2

- Wynik 1:1 byłby idealny przed czekającym nas rewanżem - nie ukrywa trener Gralak. - Szkoda, bo sytuacje były, a tak będzie trzeba strzelić bramki u siebie. Teraz koncentrujemy się na ligowym spotkaniu z Notecianką Pakość i chcemy zrewanżować się za porażkę w pierwszej rundzie. Łatwo jednak nie będzie. Notecianka dwa razy wygrała, ulegając tylko Zawiszy, a my zagramy bez Zbigniewa Kobusa, który tego dnia ma zaplanowany ślub kościelny.