Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bydgoszczanin na safari: nie dałem się pożreć lwom

Krzysztof Błażejewski
Zaspany król zwierząt na chwilę podniósł łeb, jakby chciał rzec: „Nie przeszkadzajcie mi w drzemce!”
Zaspany król zwierząt na chwilę podniósł łeb, jakby chciał rzec: „Nie przeszkadzajcie mi w drzemce!” Krzysztof Błażejewski
- One idą polować! Ale będzie widowisko! - kierowca busa podskakuje z wrażenia i przez CB radio natychmiast zawiadamia kolegów. W ciągu kilku minut w okolicy pojawia się kilkanaście aut.

Droga ze stolicy Republiki Południowej Afryki, Pretorii, na wschód, w stronę Oceanu Indyjskiego prowadzi w dół. Przez parę godzin samochody zjeżdżają z 1400-metrowej wyżyny prawie na poziom morza. Dziwnie brzmiące, trochę swojsko, bo po niemiecku i holendersku, nazwy miast i wsi z czasem przybierają coraz trudniejsze do wymówienia formy. To teren dawnego państwa Zulu, zamieszkały głównie przez ludność należącą do tego plemienia.

Za miastem Nelspruit, słynącym z instytutu hodowli szympansów, założonego przez Angielkę Jane Goodall, droga skręca na północ, kilkakrotnie przecinając linię kolejową, łączącą Johannesburg z Maputo, stolicą Mozambiku. Za Whitewater i Rzeką Krokodyli krajobraz upodabnia się do buszu. Pojawia się Numbi Gate, jedna z wielu bram, prowadzących do parku Krugera (jednej z najstarszych i największych na świecie ostoi dzikich zwierząt), dziś rozciągającego się także na tereny Zimbabwe i Mozambiku.

Jestem jak Mandela...

Park powstał już w 1898 roku za sprawą Paula Krugera, prezydenta Transwalu, państwa stworzonego przez europejskich wychodźców, głównie z Holandii, nazwanych Burami. Na tych terenach szalały ongiś malaria i śpiączka, dlatego biali niechętnie tam się osiedlali. Tylko dlatego udało się ekspansję cywilizacyjną zatrzymać. Na szczęście aż do dziś...

- I’m Bussy - przedstawia się wysoki Afrykańczyk o nieco szarawej skórze, kierowca i przewodnik po parku. To jego busem, w części odkrytym, specjalnie przystosowanym, z umieszczonymi wysoko dla dobrej widoczności i dla bezpieczeństwa siedzeniami, będę poruszał się po parku.

- Nie jestem Zulusem - dodaje Bussy, jakby to miało dla mnie znaczenie. - Pochodzę z plemienia Xhosa, tak jak Nelson Mandela - mówi. Teraz rozumiem, co chciał przekazać. - A ja nie jestem Holendrem, tylko Polakiem - mówię, bo i tu, jak niemal wszędzie na świecie, słowo „Poland” jest rozumiane jako „Holland”. - Druga wojna światowa zaczęła się od napaści Niemców i Rosjan na nasz kraj.

Bussy kiwa głową ze zrozumieniem, ale nie mam pewności, czy akurat na tej lekcji historii był w szkole...

Jest 10. rano. W marcu, odpowiedniku naszego września, bramy parku otwarte są do osiemnastej. Tak długo potrwa moje spotkanie z dziką afrykańską przyrodą.

Na tropie kłusowników

Kiedy wsiadam do busa i mijamy bramę parku w towarzystwie samochodów osobowych, które wjeżdżają tu na własną odpowiedzialność, przypomina mi się oglądany niedawno na youtube.com dramatyczny film z wypadku w parku sprzed dwóch lat, kiedy lwica zaatakowała wychyloną z okna amerykańską turystkę. Kobieta zmarła.

- Średnio rocznie lwy zagryzają podczas safari w parku 3-4 turystów - mówi Bussy, przestrzegając, by zachować szczególną ostrożność.

Przez pierwszych kilka kilometrów nic się nie dzieje. Potem jednak uwagę przykuwa latający nisko śmigłowiec. Parokrotnie nawraca, krążąc nad pobliską doliną. Na drodze pojawiają się piesze i samochodowe patrole uzbrojonych po zęby strażników parku. Kierowca zatrzymuje się przy jednym z nich, rozmawiają.

- Ścigają grupę kłusowników, którzy w nocy weszli do parku od strony Mozambiku, aby polować na nosorożce. Z powodu rogów tych zwierząt, bo Wietnamczycy płacą za nie krocie - wyjaśnia Bussy. - To częste zjawisko, od tamtej strony nikt nie pilnuje - dodaje z żalem.

Kłusownicy przestali już w parku Krugera dybać na słoniowe kły, od kiedy Chińczycy wprowadzili zakaz handlu kością słoniową. Dlatego te największe lądowe ssaki mnożą się ostatnio w niesamowitym tempie, niszcząc i objadając parkowe drzewa i krzewy. Próby kontrolowanego odstrzału słoni spotkały się z masowymi protestami obrońców zwierząt, więc w tej chwili przesiedla się te olbrzymy na inne tereny w RPA.

- A może chcesz zabrać parę słoni do swojego kraju? - pyta Bussy. - Dostaniesz je za darmo, tylko musisz opłacić transport.

Do tej pory nie wiem, czy mówił serio, czy żartował...

Po dwóch godzinach „polowania” mamy już na liście kilka gatunków antylop, gazele, likaony, żyrafy, hieny, nosorożce, kilka gatunków ptaków, w tym bociana czarnego i, oczywiście, króla zwierząt, czyli lwa w wydaniu dwóch rodzin, schowanych jak zwykle pod krzewami, choć wcale dzień nie należał do upalnych.
- Lew śpi po 20 godzin dziennie - mówi Bussy. - W dzień raczej się nie rusza, chyba że ktoś się znajdzie blisko. Nigdy w życiu nie widziałem polującego lwa w porach otwarcia parku dla turystów.

Polowanie na zebry

Po lewej stronie pojazdu wynurza się z trawy mała płowa głowa w cętki. To gepardzica. Bussy ostro hamuje. Drapieżnik siada i czeka. Za chwilę z trawy wyłaniają się aż cztery kocięta. To rzadki widok. Zwierzęta powoli, niespiesznie przechodzą przez drogę na drugą stronę, gdzie w spokoju skubią trawę stadka antylop i zebr.

Bussy jest wyraźnie podekscytowany: - One idą polować! Ale będzie widowisko! - aż podskakuje z wrażenia i przez CB radio natychmiast zawiadamia kolegów po fachu. W ciągu kilku minut w okolicy pojawia się kilkanaście aut. Szczękają migawki aparatów, obracają się obiektywy... Gepardzica powoli, ale konsekwentnie podchodzi pod wiatr w stronę pasących się roślinożerców. Nagle rusza. Za nią podnosi się obłok kurzu, a antylopy i zebry rozbiegają się we wszystkich kierunkach. Całe to towarzystwo znika w buszu.

- Dwanaście lat wożę turystów, a jeszcze tego nie widziałem... - Bussy jest pod wrażeniem.

Kiedy znalazłem się za bramą parku, zapadał zmierzch. Trwało sprzątanie. Jutro znów przyjadą tu tysiące turystów z całego świata...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Bydgoszczanin na safari: nie dałem się pożreć lwom - Express Bydgoski

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska