Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Były lekarz toruńskiego pogotowia na ławie oskarżonych

Waldemar Piórkowski
Waldemar Piórkowski
- Do babci często przyjeżdżało pogotowie, ale z tym, że mam się nie odzywać, spotkałam się pierwszy raz - zeznała w sądzie wnuczka zmarłej 75-latki. Na ławie oskarżonych znalazł się lekarz, który ją badał.

- Do babci często przyjeżdżało pogotowie, ale z tym, że mam się nie odzywać, spotkałam się pierwszy raz - zeznała w sądzie wnuczka zmarłej 75-latki. Na ławie oskarżonych znalazł się lekarz, który ją badał.

To 61-letni Edward J., były medyk wojskowy, który dorabiał do emerytury w pogotowiu ratunkowym. Postawiono mu zarzut narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Nie przyznał się do winy na pierwszej rozprawie i odmówił składania wyjaśnień. Wczoraj natomiast zeznawała rodzina kobiety, do której przyjechał z pomocą we wrześniu 2010 roku.<!** reklama>

Do kogo przyjechałem?

Pogotowie wezwała wówczas do 75-letniej mieszkanki Torunia jej wnuczka. Jak później zeznała podczas śledztwa, lekarz nie dopuścił jej do głosu, nie słuchał, gdy mówiła o przebytych przez babcię zawałach, a na potwierdzające to szpitalne wypisy nawet nie spojrzał. Według jej wersji, Edward J. chciał rozmawiać wyłącznie z 75-latką, tymczasem ta była już bardzo słaba i z trudem znajdowała siły, by informować go o swoich dolegliwościach. Miała duszności i bóle w klatce piersiowej. Lekarz pogotowia nie zabrał jej do szpitala. Zalecił, by chora więcej piła, a rano powinna pójść do przychodni. 75-latka zmarła kilka godzin po wizycie oskarżonego lekarza.

Wczoraj w toruńskim Sądzie Rejonowym wnuczka podtrzymała to, co mówiła wcześniej w prokuraturze.

- Kiedy zaczęłam mówić oskarżonemu, na co babcia choruje, ile razy była w szpitalu i że mamy przygotowaną dokumentację z jej chorób, którą może przeczytać, powiedział do mnie: „Do kogo przyjechałem? Do pani czy do pacjentki? - zeznawała wczoraj w sądzie wnuczka 75-latki.

Inni członkowie rodziny, którzy wówczas byli w tym mieszkaniu, mówili nawet o aroganckim zachowaniu lekarza.

- Z takimi rzeczami to się idzie do przychodni, a nie zawraca głowę pogotowiu - tak, według jednego ze świadków, miał skwitować swoją wizytę u 75-latki Edward J.

Biegli na przesłuchanie

Prokuratura oparła akt oskarżenia nie tylko na zeznaniach świadków, ale również na opinii biegłych. Ich zdaniem, duszności i bóle w klatce piersiowej wskazywały co najmniej na rozwijającą się u niej niewydolność krążenia, a niewykluczone, że na ostry zespół wieńcowy (jedną z jego postaci może być zawał serca). Biegli orzekli, że w czasie wizyty Edwarda J., kobieta była w stanie bezpośredniego zagrożenia życia, a zgłoszone przez nią symptomy były przesłanką do niezwłocznego przewiezienia jej do szpitala na kompleksowe badania.

Oskarżony podważa słuszność tej opinii biegłych. Twierdzi, że nie mieli oni takich samych informacji o zdrowiu kobiety, jak on. Prawdopodobnie więc dojdzie do przesłuchania biegłych na sali rozpraw. Obrońca lekarza zapowiada również powołanie innych świadków.

Sąd wyznaczył następną rozprawę w tym procesie na koniec listopada tego roku. Edward J. nie pracuje już w pogotowie ratunkowym od listopada 2011 r.


Drugi proces lekarza

W 2011 roku zapadł już jeden prawomocny wyrok dotyczący innego błędu lekarskiego Edwarda J.

Skazano go na 4 tys. zł grzywny za narażenie życia lub zdrowia pacjenta, któremu podczas przewozu karetką nie zabezpieczył drożności oddechu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska