Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chińczykowi już dziękujemy

Piotr SChutta
Dorosłemu Polakowi gra planszowa przeważnie kojarzy się z nudą i rzucaniem kostką. O świecie nowoczesnych gier wie niewiele. Wkrótce jednak może się to zmienić. Planszówkowa moda opanowuje kraj.

Dorosłemu Polakowi gra planszowa przeważnie kojarzy się z nudą i rzucaniem kostką. O świecie nowoczesnych gier wie niewiele. Wkrótce jednak może się to zmienić. Planszówkowa moda opanowuje kraj. <!** Image 2 align=none alt="Image 185540" >

Podczas ostatniej Nocy Planszówek w Bydgoszczy trudno było znaleźć wolny stolik. Blisko 150 osób - starych, młodych, samotnych i w towarzystwie, z dziećmi i bez - przyszło do auli Wyższej Szkoły Gospodarki, żeby spotkać się, pogadać, a przede wszystkim zagrać. Organizator imprezy dostarczył ponad 90 tytułów, ale wiele osób przyniosło własne gry, by zarazić nimi innych. Ostatni gracz wyszedł o trzeciej nad ranem. Podobne spotkania organizowane są od niedawna w całej Polsce, w Toruniu, Siedlcach, Zielonej Górze, Gdańsku.<!** reklama>

„Gramajda” idzie do sądu

W Poznaniu fani gier stolikowych poszli nawet do sądu, by zaznaczyć oficjalnie swoje istnienie. Zarejestrowali się jako Poznańskie Stowarzyszenie Miłośników Gier Planszowych. W Internecie można ich znaleźć pod hasłem „Gramajda”.

- Zaczęło się 6 lat temu od prywatnych spotkań w małym gronie. Dziś spotykamy się regularnie w każdy poniedziałek w klubie „Alibi”. Przyjść może każdy. Osobowość prawna była nam potrzebna do załatwiania formalności przy organizowaniu naszych imprez - mówi Jakub Głazik, matematyk, programista. Wśród członków „Gramajdy” są przedstawiciele rozmaitych profesji - lekarze, murarze, prawnicy, marketingowcy, lingwiści i gospodynie domowe. „To kim jesteśmy i ile mamy lat, traci znaczenie w chwili, gdy siadamy do stołu, by wspólnie pograć, ponegocjować, pomyśleć, pośmiać się i po prostu miło spędzić czas” - piszą w Internecie.

W co grają? Na pewno nie w chińczyka, grzybobranie, monopoly czy scrabble, czyli nie w to, co kojarzy się przeciętnemu Polakowi z grą planszową. Współczesny rynek oferuje tak bogatą gamę o wiele ciekawszych gier, że trudno nawet byłoby wyliczyć ich tematykę. Ale weźmy kilka bardziej popularnych. W K2 zdobywamy jeden z najbardziej niedostępnych szczytów świata; w Deadwood dowodzimy bandą kowbojów i terroryzujemy miasteczko na Dzikim Zachodzie; w Neuroshimie Hex musimy pokonać armie wroga w postapokaliptycznym świecie, opanowanym przez maszyny; w Superfarmerze po prostu hodujemy zwierzęta, w tym głównie króliki; a w Carcassonne budujemy średniowieczne zamki, drogi i klasztory.

- Długa jeszcze przed nami droga, żeby było tak jak w Niemczech, gdzie całe rodziny regularnie spędzają czas przy planszy, ale rozwija się to w dobrym kierunku - mówi Łukasz Woźniak, maniak planszówek, recenzent i od niedawna twórca. Ma 22 lata, studiuje finanse i teologię. W Internecie można obejrzeć kręcone przez niego zabawne wideorecenzje gier. Kilka miesięcy temu ukazała się pierwsza gra jego autorstwa Szalone małpy, którą wymyślił i rozrysował - jak sam mówi - w ciągu kilku minut na uczelnianym korytarzu, czekając na narzeczoną.

Zaczęło się od Osadników

W Polsce moda na gry planszowe nowej fali to kwestia kilku ostatnich lat. Przełomu dokonała gra rodzinna Osadnicy z Catanu, stworzona przez Klausa Teubera, wydana po raz pierwszy w Niemczech w 1995 r. W polskiej wersji językowej pojawiła się dopiero 10 lat później, stając się z miejsca grą roku 2005. Tajemnicą jej sukcesu są proste zasady i uniwersalna tematyka. Odkrywając nowe światy ocieramy się o ekonomię i o przygodę jednocześnie. Do tej pory sprzedano ok. 10 mln egzemplarzy tej gry na całym świecie. Doczekała się kilkudziesięciu wersji językowych, wielu dodatków i wielotysięcznej rzeczy fanów, którzy rozgrywają nawet mistrzostwa świata. Żaden polski wydawca czy autor nie doczekał się jeszcze sukcesu tej rangi, ale wielu jest na dobrej drodze. Choćby Ignacy Trzewiczek i jego gliwickie Wydawnictwo Portal, istniejące od 1999 r., mające na koncie, m.in., taktyczną grę Neuroshima Hex, która podbija rynki całego świata - sprzedano kilkadziesiąt tysięcy egzemplarzy.

- Problemem nie jest wymyślenie gry, lecz stworzenie takiej planszówki, która dotrze do szerokiego odbiorcy - mówi 41-letni Adam Kałuża, na co dzień programista w Kompanii Węglowej, jeden z najbardziej znanych polskich twórców gier planszowych. Jego Hooop, przeznaczone dla dzieci, sprzedaje się w nakładzie kilkunastu tysięcy egzemplarzy rocznie. Jak na polskie warunki taka sprzedaż to sukces.

- W Niemczech, by mówić o sukcesie, potrzebna jest sprzedaż dziesięciokrotnie wyższa - mówi Łukasz Woźniak, tłumacząc, że jedną z przeszkód w upowszechnianiu się planszówek w Polsce jest ich cena. - Ale chyba warto wydać 100 zł na grę, w którą zagramy 50 razy, niż kupić tanio coś klasycznego i schować to do szuflady po jednej rozgrywce.

Na razie alternatywą dla tych, których nie stać na zakup drogiej gry, są wypożyczalnie planszówek, których coraz więcej powstaje przy sklepach z grami. Nie trzeba kupować w ciemno, można najpierw sprawdzić grę w domu, płacąc kilka lub kilkanaście złotych za wypożyczenie. - Można też zagrać na miejscu w sklepie - mówi Michał Marchwiński, właściciel toruńskiego sklepu „Grajfer”, który istnieje od września, a klientów wciąż przybywa. - Jestem zaskoczony, że tak dużo ludzi zaczyna poświęcać się tej rozrywce.

Po planszówki sięgają nie tylko młodzi, ale i osoby dorosłe, szukające nowych pomysłów na spędzanie wolnego czasu. Bywa i tak, że zagranie w Carcassonne czy Deadwood jest dla rodzica jedyną szansą nawiązania kontaktu z dzieckiem. Coraz więcej dorosłych widzi też, że gry planszowe to alternatywa dla komputera i telewizora. Dzisiejsze gry planszowe, które od tych klasycznych różni to, że decyzje podejmuje gracz, a nie kostka rzucona na planszę, wymagają jednak sporej dawki zaangażowania.

Grają po nocach

- Nie da się rzucić kostką i iść do kuchni. Trzeba usiąść, pomyśleć i przede wszystkim spotkać się z drugim człowiekiem twarzą w twarz - mówi Lucyna Karpińska-Chrobak, socjolog. Razem z mężem prowadzą w Bydgoszczy sklep „Pegaz”, który jest również miejscem spotkań graczy. Od roku organizują raz w miesiącu Noc Planszówek, imprezę, na którą przychodzi coraz więcej osób. Dwie pierwsze edycje odbyły się w sklepie, ale dla kolejnych trzeba już było szukać większej przestrzeni.

- Lubię grać, ale najważniejsze jest to, że mogę się z kimś spotkać i że nie jest to spotkanie w Internecie - mówi Adam Kałuża, twórca, m.in., gry K2, w której uczestnicy spotykają się ze sobą w ekstremalnych warunkach wspinaczki wysokogórskiej.

Jak mówią sami twórcy, nad grą pracuje się od 6 miesięcy do roku. Zaczyna się od rozpoznania rynku i wybrania odpowiedniej tematyki. Potem wymyśla się mechanizm gry i buduje prototyp, który trzeba przetestować i ewentualnie poprawić. Czasami ten ostatni etap pracy bywa dla twórców najbardziej żmudny.

W Polsce pisanie gier staje się coraz bardziej popularnym zajęciem. Przybywa też wydawnictw i sklepów z grami. Jak oceniają znawcy tematu, branża ta w ciągu ostatnich 6 lat rozwinęła się w naszym kraju w nieprawdopodobnym tempie.


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska