Chyba się nie zrozumieli

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/piotrowska_ewelina.jpg" >Komunikacja na linii radni-prezydent kuleje. Co do tego nikt nie ma najmniejszych wątpliwości. Trudno jednak wywnioskować, z czego wynika ten brak porozumienia, czy aby nie jest on celowy. Gdyby wszystko szło gładko, wtedy nie byłoby o co się kłócić, może ktoś „niewłaściwy” postawiłby na swoim i zgarnął za to uznanie wyborców. Problem w tym, że na tym mijaniu się najbardziej tracą mieszkańcy, których reprezentują zarówno radni jak i prezydent.

<!** reklama>Osobiście uważam, że nawet jeśli się kogoś bardzo nie lubi lub nie wierzy się w czyjeś dobre intencje, w sytuacji, gdy dana osoba ma ciekawy pomysł, powinno się przyznać jej rację. Próby udowodnienia, kto jest lepszy, dla dobra społeczeństwa lepiej odsunąć na bok. Ale to jest zbyt idealistyczna wizja lokalnego samorządu. Jakiś czas temu pytałam znajomego, radnego w innym kujawsko-pomorskim mieście, jak zapatruje się na to, co dzieje się u nas.

Usłyszałam, że to naturalna sprawa, bo prezydent nie może zgadzać się z opozycją, przyznawać jej racji i odwrotnie. Jedni i drudzy dążą przecież do zdobycia, a później utrzymania władzy. Słysząc coś takiego, trudno wierzyć w opowieści, że samorząd jest wolny od polityki, co próbuje się społeczeństwu co jakiś czas wmawiać. Gdyby tak było, każda opcja umiałaby w odpowiednim momencie przyznać sobie nawzajem rację. A tak interpelacja goni interpelację i żadnych wniosków.