Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciągle za mało migania

PIotr Schutta Fot. Tymon Markowski
Rozmowa z Karoliną Ziębą, tłumaczką języka migowego, o problemach osób niesłyszących i o tym, czego nie można zamigać.

Rozmowa z Karoliną Ziębą, tłumaczką języka migowego, o problemach osób niesłyszących i o tym, czego nie można zamigać.

<!** Image 3 align=none alt="Image 188177" sub="Tłumaczka języka migowego, Karolina Zięba, pokazuje znak określający słowo „urząd” FOT. Tymon Markowski">Dlaczego zna Pani język migowy?

Mam niesłyszących rodziców. Język migowy leży w mojej naturze, znam go od maleńkości. Ludzie mnie pytają, jak się nauczyłam mówić przy głuchych rodzicach, a ja nie pamiętam. To przyszło samo. Gdy się chce jeść, to migać trzeba (śmiech). Do dziesiątego roku życia wychowywałam się z dziadkami, którzy słyszą i migają.

Dużo Pani gestykuluje.

Tak, wiem. Nie panuję nad tym. (śmiech).

Jak głuchoniemi się kłócą?

Z energią machają rękami i wszystkie emocje mają wypisane na twarzy. Znajomi zawsze mi zazdrościli, że moi rodzice na mnie nie krzyczą, ale to nie tak. Ochrzanić można za pomocą gestów.

Czy w języku migowym są przekleństwa?

Oczywiście. I też stosuje się je jako przerywnik.

Może Pani pokazać?

(Dłoń naszej rozmówczyni ułożona w hak uderza o nadgarstek drugiej ręki)

Co to było?

Nie wiem, czy mogę powiedzieć (śmiech).

<!** reklama>Miganie to język międzynarodowy?

Nie. Każdy kraj ma swój, chociaż część znaków jest uniwersalna. Niesłyszący z różnych krajów potrafią się ze sobą porozumieć. Ale nawet w Polsce są różnice między regionami. Jedno słowo potrafi mieć kilka znaków.

A jeśli głuchy chce coś przekazać słyszącemu, który nie zna migania?

Wtedy przechodzi na kalambury. Mój tato jest w tym świetny. Wykorzystuje przedmioty znajdujące się dookoła i wymyśla skojarzenia, które łatwo zrozumieć.

Jak długo trwa nauka języka migowego?

Każdy uczy się w innym tempie i z różnym skutkiem. Jeżeli ktoś ma ku temu stosowne predyspozycje, to oczywiście ułatwia to ten proces. Czas poświęcony nauce nie ma znaczenia, istotne jest to, czy się potem tego języka używa.

Ile jest znaków w języku migowym?

2800 znaków. To niewiele. Umyka całe bogactwo języka. Wiele abstrakcyjnych, wspaniałych słów zamyka się często w jednym geście.

Ale można te słowa znaleźć w książkach?

Co z tego? Będą niezrozumiałe, bo się ich na co dzień nie używa. Niesłyszący operuje na poziomie konkretu. Gramatyka też jest uproszczona.

Co to jest system językowo-migany?

Jest to język, którego uczymy obecnie w szkołach. To próba połączenia języka polskiego z naturalnym językiem migowym. Według starego systemu ktoś by zamigał: „Ja iść sklep”, a teraz pokaże: „Ja idę do sklepu”. Próbuje się migać każdy wyraz, odmieniając jego końcówkę. To bardzo trudne. Chodzi o to, żeby głuchy lepiej znał język świata słyszących, bo będzie tam szukał pracy, a z tym jest duży problem. Mój tato często mówi: „Gdybym słyszał, byłbym prezesem”. Niesłyszące kobiety przeważnie trafiają do zawodu szwaczki, a mężczyźni na produkcję. Większość kończy naukę na poziomie szkoły zawodowej czy średniej. Maturę trudno zdać.

Wszystko można zamigać?

Są określenia branżowe, na które nie ma opatentowanych znaków, ale zawsze można je wymyślić. Na kursie komputerowym, na którym byłam tłumaczką, młodzi ludzie pokazywali mi znaki, które sami sobie stworzyli.

Co się przekłada na gesty najtrudniej?

Piękne słowa. Górnolotne. To się zawsze ciężko miga. Doświadczyłam tego tłumacząc niedawno na sesji Rady Miejskiej Bydgoszczy.

Ciężko było?

Znalazłam się w sytuacji, gdzie nie tylko język nie był łatwy, ale nikt na mnie nie czekał. Wszyscy lecieli swoim, przeważnie szybkim, tempem. Do tej pory to ja zawsze narzucałam tempo tłumaczenia i mogłam robić przerwy.

Ile godzin Pani migała?

Siedem. Na pełnych obrotach. Wszyscy mnie potem pytali, czy ręce mnie bolą.

Bolały?

Nie. Głowa mnie bolała (śmiech).

Jakie problemy mają niesłyszący?

Jedyne ich problemy dotyczą świata słyszących. Poza tym żyją normalnie. Kochają się, mają dzieci, rozwijają swoje pasje. Kłopoty zaczynają się, kiedy trzeba wyjść na zewnątrz.

Na przykład?

Do lekarza. Można napisać na kartce, co nas boli i tak dalej, ale jak słyszący zacznie głuchemu zadawać pytania, to się zaczyna problem.

Ale przecież głuchy nie słyszy...

No, właśnie. Ludzie o tym zapominają i chcąc pomóc, zaczynają do niesłyszącego krzyczeć. To jest najgorsza rzecz, jaką można zrobić. Bo stawia się osobę głuchoniemą w krępującej sytuacji. Niektórzy próbują pisać, ale używają tak mądrych wyrazów, że głuchy znowu nic nie rozumie.

 

Teczka osobowa

Karolina Zięba

 

  • Karolina Zięba ma 28 lat. Pracuje w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym nr 2 dla Dzieci i Młodzieży Słabo Słyszącej i Niesłyszącej im. gen. Stanisława Maczka w Bydgoszczy.
  • Jest nauczycielką. Uczy w oddziałach specjalnych dzieci niepełnosprawne intelektualnie z ubytkiem słuchu. Ukończyła oligofrenopedagogikę na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu i surdopedagogikę.
  • Jest dyplomowaną tłumaczką języka migowego. Od niedawna można ją oglądać przy pracy podczas sesji Rady Miasta w Bydgoszczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska