Ciąża w czasach zarazy. Ograniczony dostęp do lekarzy i badań?

- Jestem w 38. tygodniu ciąży. Po raz ostatni na wizycie u mojego lekarza byłam w 31. tygodniu. Teraz nie mogłam do niego pójść, ponieważ dopiero skończył kwarantannę po powrocie z zagranicy. Żaden inny ginekolog nie przyjmie mnie na tym etapie ciąży. Wiem, że teraz powinnam zrobić ktg, ale słyszałam, że to badanie nie jest w czasie pandemii konieczne. Czy to prawda? Czy mogę je ewentualnie zrobić w szpitalu na Bielanach, bo tam zamierzam rodzić? - pyta jedna z naszych Czytelniczek.

Dr Janusz Mielcarek, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu w rozmowie z "Nowościami" tłumaczy, że rzeczywiście pacjentki nie powinny pojawiać się w przychodni ani na oddziale, jeśli nie jest to konieczne.

- Każda ciężarna ma swojego lekarza ginekologa, który prowadzi jej ciążę i to z nim powinna pacjentka w pierwszej kolejności się skonsultować. Ze względu na obecną sytuację epidemiczną badania ktg w naszym szpitalu wykonywane są tylko z powodu pilnych wskazań - tłumaczy dr Janusz Mielcarek.

Ze zrobieniem ktg nie ma problemu w prywatnych przychodniach. Gdy wczoraj zadzwoniliśmy do przychodni "Nowak&Nowak" przy ul. Filtrowej w Toruniu, pierwszy wolny termin był już w środę przed południem.

- Badanie ktg nie jest badaniem obowiązkowym, ale pod koniec ciąży warto je wykonać - tłumaczy położna z przychodni.

Dla ciężarnych, które korzystają z prywatnej opieki medycznej problemu z dostępem do ginekologów nie ma, ale co z tymi, które korzystają z usług NFZ?

- Tak jak we wszystkich rodzajach świadczeń medycznych, w czasie pandemii rekomendujemy korzystanie z teleporad, ale to co musi być wykonane np. w przypadku ciężarnych jest wykonywane. Pacjentki po konsultacji z lekarzem przychodzą na daną godzinę do przychodni, by nie mieć kontaktu z innymi - tłumaczy Barbara Nawrocka, rzecznik prasowy kujawsko-pomorskiego oddziału NFZ.

Ciężarne z badań korzystają, ale jak czytamy na forach internetowych ciąża w czasach pandemii obarczona jest dużym stresem. Kobiety są umawiane na konkretne godziny, a co za tym idzie, trudno dostać się z marszu np. na usg, by sprawdzić co słychać u malucha. Przyszłe mamy niepokoją się też, jak będzie wyglądał ich poród. Przypomnijmy, że szkoły rodzenia działają tylko online, a porodów rodzinnych od początku epidemii w polskich szpitalach nie ma. Ciężarna przebywa na oddziale sama z dzieckiem. Nie ma odwiedzin, a tata może tylko dostarczyć niezbędne rzeczy i zostawić je na izbie przyjęć.

- Jesteśmy przestraszone, bo mówi się nam, że problemu z dostępem do badań i lekarzy nie ma, ale z drugiej strony są zalecenia, które mówią jasno, by w przychodni, czy szpitalu lepiej się nie pojawiać. Ja ostatnio miałam mieć robioną krzywą cukrową, by sprawdzić, czy nie mam cukrzycy, ale po konsultacji z moim lekarzem, zrezygnowałam z tego badania. Nie wiem, czy to jest dobre. Czuję się dobrze, ale nie wiem, ile mała waży, bo na usg też nie byłam. Czekam aż to wszystko się skończy - pisze przyszła mama na jednym z portali społecznościowych.