Pani Krystyna wybrała się do sanatorium w uzdrowiskowym Inowrocławiu: - Na nieszczęście obok naszego sanatorium jest stadion, na którym zaplanowano wieczorny koncert. To nieprawdopodobne, że miasto dopuszcza do czegoś takiego – przecież obok są starsi, schorowani ludzie.
Hałas? To wzbogacenie kulturalne
Co na to inowrocławski magistrat?
- W naszym mieście obowiązują standardowe zasady dotyczące ciszy nocnej, która trwa od godziny 22:00 do 6:00 – uspokaja Daria Knasiak, rzecznik prasowy prezydenta. - Wszelkie działania generujące hałas w tym czasie są na ogół zabronione, tak by zapewnić mieszkańcom możliwość odpoczynku.
Okazuje się, że jest jednak jedno „ale”:
- Istnieją wyjątkowe sytuacje, w których miasto organizuje imprezy publiczne z nagłośnieniem, które mogą przedłużać się nieco poza godzinę 22:00. Są to wydarzenia bardzo sporadyczne. Każda taka impreza jest starannie planowana, a mieszkańcy są o niej informowani z odpowiednim wyprzedzeniem w mediach. Te wyjątkowe wydarzenia mają na celu wzbogacenie kulturalnego życia naszej społeczności, dlatego podejmujemy wszelkie możliwe działania, aby zrównoważyć potrzeby uczestników i mieszkańców.
Co oznacza zrównoważenie potrzeb w przypadku decybeli, nie bardzo wiadomo. Wiadomo natomiast, że nie tylko Inowrocław ma problem z hałasem. Kontrola NIK dotycząca polskich uzdrowisk wykazała, że normy hałasu (50 dB) są w nich łamane nagminnie, a gminy nie tylko nic z tym nie robią, ale nawet nie badają.
Wezwij strażnika. Tylko po co?
W Toruniu wrażliwi na hałas mają jeszcze trudniej, bo praktycznie przez cały sezon centrum miasta huczy nocnymi wydarzeniami. Ostatnio wściekłość części mieszkańców wzbudziła głośna muzyka podczas festiwalu Skyway. Oburzenie budzą również koncerty plenerowe, a sprawa dyskoteki Laba przy nadwiślańskich bulwarach wielokrotnie przewijała się w mediach.
Jeśli chcemy być miastem, które żyje, musimy dopuścić również życie nocne – uważa Marcin Centkowski, rzecznik toruńskiego prezydenta. - W przeciwnym razie miasto mogłoby „umrzeć” pod względem kulturalnym. Nie możemy być przecież skansenem. Mimo wszystko tego typu zdarzenia po 22.00 są jednostkowe i staramy się pilnować, aby poziom hałasu nie był zbyt wysoki.
Czytaj też
Oczywiście, każdy ma prawo zgłosić sprawę strażnikom miejskim lub policji, jeśli uważa, że prawo zostało naruszone. Tyle, że odwoływanie się do służb jest najczęściej „pisaniem na Berdyczów”. Przekonali się o tym mieszkańcy sąsiadujący z sopockim hipodromem, którzy głuchli od muzyki regularnie puszczanej w głośnikach, choć Sopot, podobnie jak Inowrocław ma status uzdrowiska.
A to dlatego, że zakłócenie ciszy służby traktują jako sprawę trzeciorzędną, więc radiowóz może pojawić się na miejscu nawet po kilku godzinach. Do tego dochodzi problem wyposażenia w sprzęt do badania poziomu decybeli. Ponadto zgłaszający musi dokładnie określić miejsce, w którym słyszał hałas, przekraczający jego zdaniem limity.
Cisza o ciszy w przepisach
Najważniejsze jednak, że do tej pory w polskich przepisach nie uregulowano zjawiska ciszy nocnej. Cały czas mowa zatem o rodzaju umowy społecznej, chyba że miasta podjęły osobne uchwały w tej sprawie. Choć powszechnie przyjęło się, że pomiędzy 22 do 6 rano obowiązuje cisza, to jednak nie ma przepisu, który formułowałby to czarno na białym. Jeśli zatem nie chodzi o krzyki pijaków czy głośnik ustawiony w oknie podczas domówki, które podpadają pod zakłócanie spokoju, trudno będzie zawalczyć z organizatorami głośnych imprez.
Jakby tego było mało, wyrok NSA z 2014 roku potwierdza, że gminy mogą potwierdzać zwyczajowe ustalenia dotyczące ciszy, ale nie mają prawa przyjmować uchwał w tej sprawie, bo takie ograniczenie mogłoby „w sposób nieuprawniony ingerować w przepisy cywilnego prawa sąsiedzkiego”.