Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cmentarne harce królików

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Z wyglądu - przemiłe. Tyle, że żarłoczne, nadzwyczaj płodne i beztroskie, bo bez naturalnych wrogów. Setki dzikich królików opanowało największy cmentarz komunalny w Toruniu. Kopią nory tuż przy grobach, zanieczyszczają pomniki, a przede wszystkim - szargają nerwy.

Z wyglądu - przemiłe. Tyle, że żarłoczne, nadzwyczaj płodne i beztroskie, bo bez naturalnych wrogów. Setki dzikich królików opanowało największy cmentarz komunalny w Toruniu. Kopią nory tuż przy grobach, zanieczyszczają pomniki, a przede wszystkim - szargają nerwy.

<!** Image 2 align=right alt="Image 93333" sub="Królik i jego dzieło. Nory kopane przez te zwierzęta tuż przy nagrobkach bywają bardzo głębokie. W przypadku zagrożenia szaraki znikają w nich błyskawicznie. / Zdjęcia: Jacek Smarz">Niedzielne popołudnie. Dla wielu najdogodniejsza w tygodniu pora, by odwiedzić groby bliskich. Krzątający się torunianie na dzikich królikach nie robią wrażenia. Owszem, zwierzaki utrzymują bezpieczny, kilkumetrowy dystans, ale nie przerywają żerowania.

- Nawet śmierdzące turki mi zjadły - załamuje ręce pani Michalina. Co wizyta na grobie męża, to nowe odkrycie. - O, kolejna tuja obgryziona. A żesz, wy... - staruszka wygraża grabkami w stronę polanki w środkowym sektorze nekropolii. Tu królicza gromadka dokazuje na całego. Czy to się godzi - tak przy nagrobkach?

Nekropolia ożywa po zmierzchu

- Ja się tym królikom nie dziwię - przyznaje Hubert Galon, prezes Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych „Uskom”, zarządzającego cmentarzem komunalnym w Toruniu. - Mają tu wszystko, czego pragną: świeżutkie roślinki, grunt idealny do kopania nor i prawdziwie święty spokój. Kłopot to mamy my, ludzie. Dzikie króliki są u nas od zawsze. Nigdy dotychczas jednak nie było ich blisko tysiąc. Zima była za ciepła.

Państwo Kowalikowie starają się odwiedzać cmentarz regularnie. Pochowane są tu dwie osoby z ich rodziny. Straty spowodowane przez króliki wyliczają przez kwadrans.

<!** reklama>- Poobgryzane dorosłe krzewy, totalnie zniszczone młode sadzonki. Poniszczone chryzantemy i skalniaki. Wykopane nory i tunele (trzeba było położyć dodatkowy chodniczek). Królicze bobki, najtrudniejsze do usunięcia z nagrobka po zimie. Poprzewracane znicze, porozrywane plastykowe taśmy okalające rośliny - wymieniają Kowalikowie. Ale najgorsze, co dotychczas widzieli, to wyzierająca spod ziemi trumna, do której te zwierzaki się dokopały. Po sąsiedzku, czyli kwaterę dalej. Tego doczekać by nie chcieli.

Na niecodzienny widok trafić można o zmierzchu. Wtedy toruńska nekropolia po prostu... ożywa. W ulubionej porze szaraki kursują po alejkach, między grobami i na wolnej przestrzeni ze zdwojoną częstotliwością. Nieprzygotowany gość może zwątpić w zdrowie swoich zmysłów. Bo wieczór to pora największej aktywności królików.

Za dnia natomiast do prezesa Galona przychodzi przynajmniej jeden człowiek ze skargą. A odkąd temat nagłośniła telewizja TVN, płyną do Uskomu dobre rady nawet z odległych miejsc Polski.

Lisie odchody na szaraka

- Ludzie mają rozmaite pomysły - przyznaje Hubert Galon. - Ekstremiści zalecają zwierzęta wytruć albo rozjechać ich nory. Inni radzą porozkładać wzdłuż nagrobków lisie odchody, których woń z pewnością króliki odstraszy. Kolejny doradca proponuje użycie dźwięków o wysokiej częstotliwości. Tymczasem trwa okres ochronny dla królików. Odławiać można je od 1 listopada do 15 stycznia. Z problemem zmierzymy się więc dopiero po Wszystkich Świętych. Najprawdopodobniej zlecimy odławianie kołom łowieckim.

<!** Image 3 align=left alt="Image 93333" >Dzikie króliki (Oryctolagus cuniculus) mnożą się od lutego do września. Ciąża trwa 31 dni. Liczba miotów w ciągu roku wynosi od 3 do 5, a liczba nowych osobników w każdym z nich sięgnąć może nawet 12. Młode rodzą się nagie, ślepe i niedołężne. Samica karmi je mlekiem około miesiąca. W wieku 3-4 tygodni wychodzą po raz pierwszy z nory i zaczynają żerować. Dojrzewają płciowo w wieku 5-8 miesięcy. Czy to oznacza, że z blisko tysiąca szaraków na toruńskim cmentarzu komunalnym do pierwszego listopada zrobi się dwa razy tyle?

- Niekoniecznie. Jeden miot w tym roku jest jeszcze możliwy, ale to żaden pewnik - uspokaja dr Hubert Niewęgłowski, kierownik stacji badawczej Polskiego Związku Łowieckiego w Czempiniu k. Poznania. - Najskuteczniejszym rozwiązaniem byłby, oczywiście, odstrzał królików. Wiadomo jednak, że nawet w listopadzie i grudniu na cmentarzu nikt strzelał nie będzie. Prezes Galon poprosił nas o pomoc przy odłowie redukcyjnym, ale na razie niczego obiecać nie mogłem. Mam wątpliwości. Nie tyle natury prawnej (są przepisy dotyczące sytuacji kryzysowych), co technicznej.

Klatki nęcą złodziei

Doktor Niewęgłowski, autorytet w dziedzinie hodowli dzikich króli, zna przynajmniej kilka sposobów, jakie można by zastosować w „przypadku toruńskim”. Jednym z nich są klatki żywołowne. Króliki nęci się do nich marchewką albo kapustą. Gdy zwierzę wejdzie i naciśnie na zapadnię - klatka się zamyka.

- Nie brakuje w Polsce kół łowieckich gotowych przyjąć zdrowe dzikie króliki - dodaje Hubert Niewęgłowski. - Problem w tym, że kiedyś już takie klatki Uskomowi daliśmy i... rozkradli je złodzieje złomu. Toruń miał problem, by je naszej stacji zwrócić.

Prezes Galon przyznaje, że klatki poginęły. Proponuje też, by nad tym wątkiem się nie rozwodzić. Efekt jest jednak taki, że ośrodek w Czempiniu niespecjalnie rwie się dziś do pomocy. Hubert Niewęgłowski obiecuje, że będzie rozglądać się za specjalną siecią.

- Najlepiej trójwarstwową, ze zróżnicowaną wielkością oczek. Taką, w której zwierzaki będą się łatwo zaplątywały, ale nie zrobią sobie krzywdy. Jeśli na taką sieć gdzieś trafię, odezwę się do Uskomu.

W to, że Toruń ma problem, dr Niewęgłowski nie wątpi. Z podobnie liczną gromadą dzikich królików nie spotkał się na żadnym zurbanizowanym obszarze Polski.

Minister by się uśmiał?

Szczepan Burak, dyrektor Wydziału Środowiska i Zieleni Urzędu Miasta Torunia, prosi z kolei, by nie panikować. Jest sezon ogórkowy, media łapią się różnych tematów. Tymczasem, jego zdaniem, w mieście sytuacji kryzysowej nie ma. Poza nekropolią jest w mieście więcej terenów, równie silnie odczuwających króliczą obecność. Na przykład przy ul. Podchorążych zmierzyć się musiał z nią inwestor stawiający domy. Pomysłom z trutkami czy odstrzałem dyrektor mówi zdecydowane „nie”, bo są niehumanitarne. „Nie” mówi także w sprawie ewentualnego wniosku prezydenta miasta do ministra środowiska, który w określonych sytuacjach może zgodzić się na interwencyjny odłów zwierzyny.

- Tak, jak to było w zeszłym roku w Łodzi. Tam dziki pojawiły się na osiedlu mieszkaniowym. Lochy z młodymi szukały odpadków w śmietnikach. Taką sytuację można uznać za kryzysową, bo było realne zagrożenie. A króliki? Wniosek do ministra w ich sprawie po prostu by nas ośmieszył - uważa Szczepan Burak.

Dyrektor proponuje zwrócić też uwagę na jeszcze jeden wątek króliczej sprawy: materialny. Odkąd w cmentarne pomniki i ozdoby żywi inwestują coraz większe pieniądze, odtąd szaraki im przeszkadzają. Dawniej na ich obecność nie zwracano specjalnej uwagi.

Czas sztucznych kwiatów

- Po pierwszym listopada, wzorem lat ubiegłych, wyznaczymy koła łowieckie i króliki zostaną wyłapane. Jest już na to zgoda prezydenta miasta - mówi Jerzy Hermanowski, łowczy okręgowy Polskiego Związku Łowieckiego w Toruniu. Jak dodaje dyrektor Burak, tym razem „odłów będzie zintensyfikowany”.

Torunianie na razie sami bronią cmentarza komunalnego. Ogradzają groby, zakładają specjalne siatki na młode tuje i jałowce, świeże wiązanki coraz częściej zastępują sztucznymi. Co będzie, jeśli przed listopadem niektórym puszczą nerwy i postanowią sami wprowadzić w życie drastyczniejsze rozwiązania, na przykład truciznę? Na to pytanie urzędnicy nie potrafią odpowiedzieć.

Warto wiedzieć

Australia pokonała króliki wirusem

Ojczyzną dzikiego królika są Półwysep Pirenejski i północna Afryka, według niektórych źródeł także wyspy zachodniej części basenu Morza Śródziemnego. W XII wieku pojawił się w Niemczech, w XII-XIII - w Danii, Anglii i Irlandii, a w XVIII - w Czechach i Słowacji, na Węgrzech. Do Polski przywędrował prawdopodobnie dopiero w XIX w.

Wyjątkowa płodność, życie w koloniach, chronienie się w norach i brak wrogów naturalnych prawie zawsze prowadziły do katastrofalnego zwiększania się liczebności królików i wyniszczenia szaty roślinnej. Najbardziej spektakularnym tego przykładem jest introdukcja królików w Australii i Nowej Zelandii. Dopiero w latach 50. ubiegłego wieku udało się w Australii zredukować króliczą populację o 90 proc. przy użyciu wirusa myksomatozy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska