Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co Jackowskiemu mówią zmarli?

Grażyna Ostropolska
Krakowska prokuratura powołuje jasnowidza jako biegłego parapsychologa w sprawie bestialsko zamordowanej studentki. Policja sięga po jego wizję zaginięcia gdańszczanki Iwony Wieczorek. Śmierć Madzi z Sosnowca, według jasnowidza z Człuchowa, też wyglądała inaczej...

Krakowska prokuratura powołuje jasnowidza jako biegłego parapsychologa w sprawie bestialsko zamordowanej studentki. Policja sięga po jego wizję zaginięcia gdańszczanki Iwony Wieczorek. Śmierć Madzi z Sosnowca, według jasnowidza z Człuchowa, też wyglądała inaczej...

<!** Image 2 align=none alt="Image 185181" sub="Jackowski o śmierci Madzi z Sosnowca. - Widzę dziecko duszone szarym jaśkiem i dwie osoby ukrywające ciało w miejscu, które przypomina to, gdzie je znaleziono - mówi. Twierdzi, że dwa dni po zaginięciu zadzwonił do niego dziadek Madzi. - Pytał, czy go przyjmę i ile to kosztuje. Powiedziałam, że zrobię wizję za darmo, ale nie przyjechał - wspomina. /Fot. Tadeusz Pawłowski">Bierze do ręki odzież lub ulubioną rzecz zaginionej osoby i nawiązuje z nią kontakt. Zdarza mu się dokładnie wskazać miejsce zbrodni, ukrycia zwłok, opisać zabójcę.

- To hochsztapler! - mówią ci, którzy nie wierzą w jego paranormalne zdolności.

- To jasnowidz i geniusz! - przekonują ludzie, którym pomógł. Krzysztof Jackowski, najsłynniejszy polski jasnowidz na brak pracy nie narzeka. Prawie każdego dnia ktoś prosi go o pomoc. Zwykle jest to rodzina zaginionej osoby, czasami policja. Jackowski ma setki podziękowań za trafne wskazania. Są i tacy, którzy twierdzą, że jasnowidz z Człuchowa ich zawiódł, a jego wizja była chybiona.

<!** reklama>Jeszcze kilka lat temu Komenda Główna Policji zaprzeczała jakoby funkcjonariusze współpracowali z jasnowidzami. Powstał nawet specjalny raport o ich nieskuteczności. - Kłamliwy - mówił nam wtedy Jackowski. Nosił się z wytoczeniem policji procesu. Brał potwierdzenia z komend, których funkcjonariusze, idąc wskazanym przez niego tropem, znajdowali ciała ofiar i zatrzymywali sprawców zbrodni. Miał takich dowodów dziesiątki. Cytowała je prasa, a studenci prawa z Łodzi i Gdańska pisali i nadal piszą prace magisterskie o niekonwencjonalnych metodach śledczych, opartych na wizjach Jackowskiego.

W końcu stało się też to, na co jasnowidz z Człuchowa od lat czekał. Niedawno krakowska prokuratura zdecydowała się powołać Krzysztofa Jackowskiego jako biegłego w dziedzinie parapsychologii w sprawie bestialsko zamordowanej Katarzyny Z. To pierwszy taki przypadek w naszym kraju, więc jasnowidz z Człuchowa nie kryje dumy. Zbrodnia, którą pomaga wyjaśnić, była szczególnie okrutna. Doszło do niej w Krakowie przed 14 laty. Oprawca zabił,

pozbawił skóry i poćwiartował

ciało 23-letniej studentki religioznawstwa. Jej szczątki wyłowiono w Wiśle. Wycięta na kształt kombinezonu skóra kobiety dostała się w śrubę rzecznego pchacza, nieco dalej znaleziono obciętą w kolanie nogę. Katarzyna Z. uchodziła za osobę skrytą. Ustalono, że 2 tygodnie przed zniknięciem wyszła z rodzinnego domu na uniwersyteckie zajęcia, ale nikt jej tam nie widział. Nikt też nie wie, gdzie i z kim się wtedy spotykała. Śledztwo zawieszono, a teraz prokuratura je wznawia i nie ukrywa, że wizja Jackowskiego może przyspieszyć wyjaśnienie sprawy. Pytamy jasnowidza, na czym polegał eksperyment z jego udziałem, przeprowadzony w krakowskim Archiwum X (zajmuje się ono sprawami niewyjaśnionymi) i co „ujrzał”, dotykając rzeczy zamordowanej studentki.

- Miałem dobę na wizję - wspomina Jackowski. - Dostałem bluzkę Katarzyny i jej pluszowego misia. Był stary, miał z oczy z guzików. W pokoju był prokurator i kamera. Nagrywano wszystko, co czułem i mówiłem. Dobro śledztwa nie pozwala mi podawać szczegółów wizji, ale myślę, że widziałem sprawcę. Opisywałem jego twarz, a policyjny rysownik robił portret. Potem zaproszono mnie do pokoju, w którym było 80 różnych zdjęć i nie trzeba było wskazywać palcem, bo to, co było na rysunku, idealnie pasowało do jednego z nich.

Jasnowidz dowiedział się, że osoba z jego wizji była kiedyś w kręgu podejrzanych, ale brakowało dowodów. - Powiedziano mi, że wiele elementów z mojej wizji potwierdziło się w zebranych przez policję dowodach śladowych - twierdzi. Czuł satysfakcję, gdy rzecznik krakowskiej prokuratury oficjalnie potwierdził jego przydatność dla śledztwa. W przerwie wizji Jackowski zapytał prokuratora, czy korzystając z usług jasnowidza nie obawia się ośmieszenia. - Usłyszałem, że zanim mnie zaprosił, zbadał dokumenty z wielu spraw, które pomogłem wyjaśnić, i dodał: „Gdybym ja tyle spraw wyjaśnił, to chodziłbym z wysoko podniesioną głową, a spotkanie z panem to dla mnie zaszczyt” - cytuje Jackowski. Uważa, że namierzenie kata studentki długo nie potrwa. Jego zdaniem była to

filozoficzna zbrodnia.

Siedzimy w niewielkim pokoju, w którym leży pełno dokumentów prowadzonych przez Jackowskiego spraw. Co chwila dzwoni telefon. Ktoś z „Polsatu” informuje, że telewizja chce wznowić program „Eksperyment: jasnowidz”, ktoś inny błaga o pomoc w znalezieniu zaginionego męża. Pojawia się też wątek zaginionej latem gdańszczanki Iwony Wieczorek. O tej sprawie było głośno, ale śledztwo utknęło w martwym punkcie. Dziewczyna nie wróciła z dyskoteki do domu. Teraz KGP powołała specgrupę do wyjaśnienia tej zagadki, a ta nie wstydzi się skorzystać z paranormalnych zdolności Jackowskiego. Jasnowidz spotkał się w tej sprawie z policjantami w ubiegłą środę. - O szczegółach mojej wizji nie chcę mówić, ale myślę, że rozmawiałem kiedyś z mordercami Iwony Wieczorek - zdradza. Jest przekonany, że dziewczyna nie żyje, ale zbrodni nie dokonano od razu. - Matka była u mnie następnego dnia po zniknięciu córki. Powiedziałem jej wtedy, że Iwona jest czymś silnie odurzona, jest w altanie, a z nią dwaj mężczyźni - wspomina. Kiedy matka dziewczyny przyjechała do niego ponownie dwa dni później, powiedział jej, że córka już nie żyje. - Byłem w altanie, w której Iwona faktycznie piła alkohol w towarzystwie dwóch kolegów i dwóch koleżanek, zanim poszli na dyskotekę. Miałem już wizję jej śmierci, ale wtedy Mariusz Sokołowski, rzecznik KGP, wypowiedział się w gdańskiej gazecie, że Jackowski niepotrzebnie wokół tej sprawy kręci i przeszkadza policji w prowadzeniu czynności - wspomina jasnowidz i dodaje: - Prowadzą te tzw. czynności do dziś, a ja wtedy uniosłem się honorem i wróciłem do domu.

Za swój ubiegłoroczny sukces Jackowski uważa odkrycie trzech zwłok w Olsztynie. Opowiada nam

o dżentelmenie, poznanym po śmierci.

- Okazało się, że zmarły chłopak, z którym nawiązałem kontakt, zachował się jak dżentelmen w stosunku do zakonnicy, która go chciała ratować i sama poniosła śmierć - zaczyna opowieść, która brzmi jak bajka.

Na początku 2011 r. przyjechali do Człuchowa rodzice 25-letniego Pawła B. z Olsztyna. Chłopak wyszedł w kapciach na papierosa i zaginął. Dwutygodniowe poszukiwania niczego nie dały. Jackowski obwąchał ubrania Pawła B. i pojawiła mu się wizja ciała leżącego w rzece: - Ustaliłem, że jest ono w Łynie na wysokości ul. Artyleryjskiej - wspomina. Policja poszła tym śladem, a jasnowidz następnego dnia odebrał telefon od dziennikarza olsztyńskiej gazety: - „W miejscu, które pan wskazał, wyciągnięto zwłoki, ale nie Pawła B., lecz 70-letniej zakonnicy” - usyszał. Przyznaje, że się zdziwił, ale kilka dni później dostrzegł w na pozór mylnej wizji głęboki sens. Dwa dni po wyłowieniu zakonnicy przyjechali do niego rodzice Pawła z reklamacją. - Ponownie wziąłem do rąk jego rzeczy i znów miałem wizję, że chłopak nie żyje, a jego ciało leży w Łynie, ale w innym miejscu niż poprzednio wskazane - mówi.

Policjanci wznowili przeszukiwanie rzeki i w miejscu, wskazanym przez Jackowskiego na mapie, znaleźli ciało Pawła. - Ta sprawa nie dawała mi spokoju, aż doszedłem do wniosku, że oba wydarzenia mają związek. Siostra zakonna lubiła spacerować nabrzeżem Łyny. Dojrzała ciało Pawła, chciała go ratować, obsunęła się ze skarpy i wpadła do wody. Jej ciało zaczepiło habitem o konar, zaś Pawła nurt rzeki przeniósł w inne miejsce. - Chłopak dał siostrze zakonnej pierwszeństwo, bo przez niego zginęła. Podpowiedział mi, jak znaleźć jej ciało, a swoje wskazał w kolejnej wizji - tłumaczy jasnowidz. Trafnym wskazaniem zadziwił olsztyńskich policjantów, więc gdy jesienią zaginął ich kolega, poprosili Jackowskiego o pomoc. I jasnowidz znowu trafił. Zgodnie z jego wskazaniem,

policjant leżał w stawie

nieopodal swego domu. - Byłem w Warszawie, gdy policjantka dostarczyła mi rzeczy zaginionego kolegi. Włożyłem je do bagażnika auta, a zdjęcie do kieszeni. Usiadłem w restauracji. Tłok, hałas. „Nici z wizji. Wychodzimy!”, mówię do mojej Kasi i nagle jakby coś dało mi w łeb. Widzę osiedle domków, bloki, a między nimi ugór, staw. I... łup! Czuję, że coś do tego stawu wpada. Ledwie zdążyłem odłożyć zdjęcie policjanta, a już dzwoni jego kolega i pyta, czy coś widzę. Mówię im o swojej wizji i uprzedzam, że to może być bzdura, bo nie udało mi się skupić - wspomina.

Następnego dnia zatelefonowała do niego matka zaginionego policjanta. Powiedziała, że stoi w oknie mieszkania syna i widzi, jak policja kończy przeszukiwanie stawu, bo ciała tam nie znalazła. - Proszę, by mi opisała to miejsce i słyszę, że pasuje do mojej wizji, więc to nie może być przypadek. Mówię, by poprosiła policjantów, by jeszcze raz przeszukali staw, ale nie na pontonie, lecz spacerując po dnie (był płytki). Po chwili dzwoni do mnie towarzyszący tej akcji dziennikarz i oznajmia: „Znaleźli ciało” - relacjonuje Jackowski i pyta: - Czy trafne wskazanie trzech zwłok w jednym mieście w ciągu jednego roku można uznać za hochsztaplerkę?

Jasnowidz pokazuje nam dowody na to, że znalezienie w Olsztynie trzech ciał to jego zasługa. Podziękowania rodzin i relacje dziennikarzy, towarzyszących policjantom, którzy znajdowali ciała według wskazań jasnowidza, mogą być dowodem na to, że Jackowski widzi więcej niż inni.


Fakty

Autobiografia jasnowidza

„Zmarli mówią” - taki tytuł ma nosić autobiografia Krzysztofa Jackowskiego, którą jasnowidz pisze wspólnie ze swoją życiową partnerką, Katarzyną. Zamierza dedykować ją Komendzie Głównej Policji, fundacji „Itaka” i... księżom. Jest już projekt okładki. Jackowski planuje umieścić w książce cytaty przedstawicieli tych instytucji, które wciąż wywołują jego irytację.

- Przytoczę wypowiedź rzecznika KGP: „Żaden jasnowidz nie przyczynił się do odnalezienia zaginionego” i stanowisko Kościoła rzymskokatolickiego:„Jasnowidztwo to kontakt z demonami” - zapowiada. Da też prztyczka fundacji „Itaka”: - Jej przedstawiciele twierdzą, że przypadki pomocy jasnowidzów w sprawach zaginięć nie są im znane, a ja mam niezbite dowody na to, że pieczątką „Wyjaśnione” kwitują sprawy przeze mnie wyjaśnione - mówi.


Dla ścisłości

„Elita czy hołota zza płota”

Wyjaśniamy, że kobieta, która widnieje na zdjęciu, przedstawiającym ogrodzone bloki przy ul. Strzałowej w Toruniu, zamieszczonym w publikacji pt. „Elita czy hołota zza płota” 3.02.2012 r., nie ma nic wspólnego z wypowiedziami osób przedstawionych w tym tekście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska